Czy wszystko jest trans czyli totalnie relatywne
Niedawno transpłciowa modelka została miss Holandii. Uznano też w nieodległej przeszłości, że tylko biologiczne kobiety będą mogły otrzymać tytuł miss Włoch, ponieważ organizator konkursu wykluczył udział osób transpłciowych. Natomiast transpłciowa kobieta wygrała trzy tenisowe mistrzostwa Stanów Zjednoczonych, co nie spodobało się niektórym sportowcom domagającym się zawodów tylko dla kobiet od urodzenia. Wywołało to liczne dyskusje, a zwłaszcza powrót do pierwotnego, aktualnie kwestionowanego m.in. przez feminizm pojęcia płci. Czyżby obowiązujący od tysięcy lat standard nie był taki zły?
Nie wiem czy jest znany Wam termin „transrasowość”, ale to zjawisko także może doprowadzić do interesujących rozmów, ponieważ polega na tym, że na przykład osoba mająca białych biologicznych rodziców (przepraszam, rodzica A i rodzica B, bo tak zdaje się należy dzisiaj o tym mówić, aby nie napytać sobie biedy), uważa się za człowieka rasy niebiałej.
Istnieje też termin „transabled” odnoszący się do osób, które są zdrowe, a identyfikują się jako ludzie z niepełnosprawością. Krzywo na to patrzą niektóre osoby faktycznie poruszające się na wózku, bo inaczej nie są w stanie.
Zastanawiam się, czy środowiska propagujące pewne punkty widzenia i tym samym pojęcia, zastanawiają się nad ich konsekwencjami. Obawiam się, że czasami więcej osób cierpi, doświadcza niesprawiedliwości i ma poczucie krzywdy, niż cierpiałoby wówczas, gdyby niektórych wizji jednak nie urzeczywistniać, a tak zwana walka z wykluczeniem paradoksalnie prowadzi do wykluczania, ale niech każdy podda to własnej refleksji.
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.