Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Lokki91

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Lokki91

  1. Witam. To tylko jeden z kilku lęków które mi doskwierają, ale należy on do tych które uprzykrzają mi życie zdecydowanie najbardziej. Dlatego to właśnie od niego zaczne na tym forum. No bo za chwile kończę 30 lat i nigdy nie byłam w żadnym związku. Nie mam problemów z mówieniem o tym, przynajmniej w internecie, albo osobom znajomym ( i tak nie jest ich wielu). Zaakceptowałam nawet w pewien sposób tę sytuacje i nie uważam że w naszych czasach powinien to być powód do jakiegoś strasznego wstydu (bo jeśli tak jest to można to już nazwać patologią społeczną, która ma niestety miejsce w wielu krajach świata). Jednocześnie jednak oczywiście nie jestem z tego powodu znowu jakąś dumną feministką i zdaje sobie sprawę że nie to nie jest normalna sytuacja. Nawet w Polsce. Zwłaszcza patrząc na moje rówieśniczki. Bo jak tak dalej pójdzie, to za chwile ich własne dzieci wejdą w swoje pierwsze związki! A ja... Myślałam nad tym i wiem że nie jestem wcale aseksualna, choć właśnie boje się tej bliskości* i lubię też swoją niezależność. Mam (wiem, to bardzo narcystyczne) wyższe wymagania co do innych, niż do samej siebie, ponieważ posiadam niestety bardzo niskie poczucie własnej wartości. Ale z drugiej strony nie jestem typem dobrego serduszka co powie że liczy się tylko wnętrze. Owszem jest ono zawsze najważniejsze, ale wygląd także ma znaczenie. Przynajmniej jeśli chodzi o związek. Bo w przyjaźni zaakceptuje każdego. Nawet największego dziwaka - zwłaszcza że tak na prawdę to ci głównie mi się właśnie trafiają. Pewnie dlatego że sama taka jestem. Natomiast jeśli chodzi o związek to nie jest to tylko kwestia spotkania na mieście od czasu do czasu. To sytuacje w których jesteśmy z kimś w stałym kontakcie każdego dnia. Z kim witamy się rano i wieczorem, nawet jeśli śpimy pod innymi adresami. To też przede wszystkim bliskość fizyczna - codzienny widok twarzy, dotyk ciała, czy powtarzający się ten sam odgłos śmiechu. Rzeczy prozaiczne, na które prawdziwa miłość powinna być ślepa. Ale ja w taką miłość już od pierwszego wejrzenia niestety nie wierze. Na to trzeba czasu, między innymi po to aby móc się do kogoś wystarczająco mocno przywiązać. No i przede wszystkim pewności siebie. Tego pierwiastku kobiecości, lub męskości którą w sobie odnajdziemy, aby móc się nią potem podzielić z innymi. Słowem - potrzebujemy odwagi wejścia w taki związek, której ja niestety nie posiadam. Przede wszystkim dlatego że to odpowiedzialność. Za siebie i drugiego człowieka. Bo ten ktoś inwestuje w ciebie nie tylko swój czas, ale i głębokie uczucia. Ja gdzieś w środku nie do końca czuje się ich warta. Nie ufam sobie i do póki nie poczuje że to jest ten ktoś z kim chce spędzić całe życie. Dopóki tego kogoś w pełni nie poznam, nie znajdę czegoś co nas wyjątkowo połączy, nie zaakceptuje jego wszelkich wad i jednocześnie on także nie zaakceptuje tych we mnie (co wcale nie jest takie oczywiste, bo mnie bardzo trudno zrozumieć), wtedy wole go w nic nie angażować. Bo nie nie chce go potem ranić. Sama zresztą także boję się odrzucenia. Z tego właśnie powodu, jakkolwiek to dziwnie nie zabrzmi, mój mózg widząc kogoś wprost mną zainteresowanego każe mi trzymać go na dystans. Bo albo tak mi się ten ktoś podoba że mnie zbytnio onieśmiela (to mi zabrało przede wszystkim szanse na moje pierwsze licealne miłości), albo w głowie od razu sporządza mi się lista jego nieakceptowalnych wad - 'przecież zawsze może się znaleźć ktoś lepszy, albo ten nieosiągalny kiedyś stanie się jednak osiągalny'. No i tak jak mówię - przyjaźń/znajomość ok, ale skoro mnie nie fascynujesz to nic więcej nie będzie i tyle. A niestety czysta przyjaźń damsko męska to nie taka prosta sprawa. Z drugiej strony samotne serce wciąż się rwie. Do poczucia wyjątkowości, bezpieczeństwa, zaopiekowania. Do spełnienia tych wszystkich wizji znanych tylko z filmów. A już szczególnie do tych którzy są najbardziej nieosiągalni. I co wtedy? Ja po prostu boje się bliskości, zaangażowania. Stałam się już nawet trochę taką starą panną. Ale jednak gdzieś przeraża mnie myśl że miałabym być sama do końca życia. Nie umiem zaakceptować żadnej z sytuacji. I nie wiem co z tym zrobić.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.