Witam. Mam 22lata i od 3 lat jestem w związku. Mój chłopak ma 29lat. Na początku naszej znajomości był moim ideałem: troskliwy, czuły, kochający, wiedziałam, że mu zależy na mnie i że jestem dla Niego naprawdę ważna. Problemy w relacji zaczęły się kiedy u chłopaka pojawiły się problemy ze zdrowiem: pokrzywka, opuchnięte i przekrwione oczy, kołatanie serca i wiele innych objawów. Te objawy trwają nieustannie od końca 2018 roku, a lekarze nie są wstanie mu pomóc, mimo to że szuka pomocy u różnych lekarzy ... Rok 2019 był jeszcze do wytrzymania, chociaż nasza relacja juz była chłodniejsza, chłopak zaczął unikać bliskości (tłumaczył się pokrzywką), mniej czasu spędzaliśmy ze znajomymi ( nie miał ochoty nigdzie wychodzić) ale mimo wszystko czułam, że mnie kocha i nic w tej sprawie sie nie zmieniło.
Problemy i moja niepewność zaczęła się tak naprawdę w tym roku. Mój chłopak nadal się źle czuje, nadal ma problemy ze zdrowiem, powtarza mi, że ma już tego dość. Wiem, że sobie z tym nie radzi, bo to widzę a On mi to powtarza, zamknął się w sobie. Nasz związek przez to zszedł na dalsze tory. Nie ma między nami już bliskości fizycznej (on nie chce) - nawet mnie nie przytuli, nie pocałuje, spotykamy się dużo rzadziej, a jak dojdzie do spotkania to praktycznie nie rozmawiamy ze sobą tylko w ciszy oglądamy film. On nie chce ze mnie pisać (mówi, że potrzebuje spokoju i chce się wyciszyć), nasz kontakt jest poniżej minimum gdzie wcześniej pisaliśmy cały czas i dużo rozmawialiśmy, wiedziałam wszystko co się u Niego dzieje, a teraz nie wiem nic. Ja jestem osoba, która potrzebuję czułości i okazywania miłości, utwierdzania, że faktycznie jestem kochana ( to przez poprzedni związek gdzie byłam pomiatana i nieszanowana ), a teraz On nie pisze tak często słów "Kocham Cię", a jak napisze to ciężko mi w nie uwierzyć, nie pisze, że jestem dla Niego ważna, nie jest już tak czuły jaki był na początku związku, a mi tego bardzo brakuje, często piszę w niemiły sposób, albo po prostu przestanie się odzywać. Wielokrotnie poruszałam ten problem, tłumacząc Mu, że sie strasznie zmienił, że nie wiem czy jeszcze mu zależy, ale za każdym razem próba rozmowy kończy się kłótnia i złością z Jego strony, że Go nie rozumiem, że nie potrafie uszanować jego prośby (potrzeby spokoju, ciszy i czasu), że zamiast wsparcia ode mnie czuję tylko ciągłe pretensje, żale, niezadowolenie (faktycznie są jakieś pretensje, po prostu tęsknię za jego czułością). Jeszcze z początkiem września pisał mi, że wie iż problem jest w nim i, że mi to wszystko wynagrodzi jak dojdzie sam ze sobą do porozumienia.
W październiku zmarł Mu tata, co Go przygnębiło, nie chciał, żebym była przy nim cały czas powtarzając mi " no właśnie w tym jest problem, że ty chcesz być przy mnie, a ja chce być z RODZINĄ, i masz pretensje ze sie nie widzimy" Otrącił mnie w każdej możliwej sferze związku. W trakcie ostatniej kłótni zapytałam Go, czy mu jeszcze zależy, a on stwierdził, że mam gdzieś jego potrzeby i dla mnie się liczy tylko to czy Mu jeszcze zależy i że w aktualnej chwili życia nie zależy mu na niczym, nie zależy mu na związku, a kłótnia się skończyła tym, że napisał mi " Z nami koniec"(pierwszy raz od początku znajomości, a już mieliśmy trochę kłótni). Przeprosiłam Go za złości ze swojej strony, a On po kilku godzinach napisał mi "Dobranoc" w przeciągu kolejnego tygodnia mieliśmy ze sobą kontakt taki jak przed kłótnia czyli minimalny. Mówi, że nie chce pisać, a cały czas jest dostępny na komunikatorze, odczyta wiadomość i nie odpiszę ( kiedyś nie było takiego czegoś, nawet jak był zły to zawsze pisał i to On starał się załagodzić sytuację, a jak się nie odzywałam godzinę to się martwił) nie chce się spotykać, nawet wyjeżdżając zagranice do pracy ( w poniedziałek) spotkaliśmy się tylko w sobotę ( po miesiącu ), ale oczywiście był chłodny, oziębły, a w dniu wyjazdu nie przyjechał nawet na 10 min ... Kocham Go bardzo, w głębi serca jeszcze wierze, że on mnie też kocha. Ale jego odtrącenie, chłód i niechęć do mnie mnie załamuje psychicznie, ja sobie nie radzę z emocjami, cały czas płacze, mam ochotę mu wygarnąć wszystko, ale wiem że nie mogę bo będzie jeszcze gorzej, a już według mnie jest tragicznie. Pisałam mu, że musimy porozmawiać, bo przestaliśmy to robić, to usłyszałam tylko, że to nie jest odpowiedni czas na rozmowy i nie ma na to ochoty .Wiem , że jest dobrze wychowany i że potrafiłby pisać z inna, ale mam wątpliwości mimo wszystko i też sie kiedyś pokłóciliśmy o to iż jestem zazdrosna i jak wgl mogę Go podejrzewać o jakąkolwiek zdradę wiedząc, że jest w złym stanie psychicznym... Jestem bezsilna, nie wiem czy jego zmiana jest spowodowana chorobą i śmiercią taty czy po prostu już mnie nie kocha i chce swoim zachowaniem doprowadzić do tego bym to ja zerwała. Dla mnie jest to niewiarygodne jak się zmienił On nie jest tym chłopakiem w którym się zakochałam kilka lat temu. Cała ta sytuacja odbiją się bardzo na mojej psychice i nie wiem co zrobić, jak sie zachowywać, jak postępować ? Może po prostu powinnam odpuścić, zacisnąć zęby i wierzyć, że kiedy on sie upora ze sobą to wróci mój idealny mężczyzna ?