Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Zakret

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Zakret

  1. Jesteśmy razem od 13 lat (obecnie oboje dochodzimy do czterdziestki). Związaliśmy się ze sobą, bo świetnie się rozumieliśmy, dużo rozmawialiśmy, miłość pojawiła się się stopniowo, ale nie była to miłość "filmowa" i superromantyczna, raczej to uczucie bazowało na docenianiu się, szacunku i głębokim zrozumieniu. Oboje szukaliśmy partnera spokojnego, ciepłego, uczciwego, bez nałogów, o dobrym sercu. I to w sobie znaleźliśmy nawzajem. Do tego wszystkiego, dzięki partnerowi lepiej poznałam siebie, bo jest psychologiem (równocześnie jest DDA), jestem mu za to bardzo wdzięczna. Niestety, od kilku lat mamy problemy finansowe, żyjemy skromnie, ale nie to mnie męczy, męczy mnie niepewność jutra. Mamy z partnerem wspólną firmę, 2-osobową. Na początku wszystko się układało, ale od kilku lat nie mamy żadnej stabilizacji, a partner nie chce z tym nic zrobić. Uparcie brnie w swoją wizję zarobkowania, choć często ocieramy się o zerowy przychód. To nawet nie jest minimalna krajowa. Ja przez ten czas, oprócz rozmów z nim, zawsze szczerych, próbuję dorabiać do budżetu. On niby rozumie moje lęki spowodowane naszą sytuacją i niepewnością materialną, ale ciągle prosi mnie o "wytrzymanie bo będzie lepiej". Ja ulegam, ale psychicznie jestem załamana. Sytuacja trwa już kilka lat. Niedawno zagroziłam rozstaniem, bo dalej tak nie mogę... mam wrażenie, że średnio się tym przejął. Jest mi bardzo źle. Do tego wszystkiego dochodzi jego zachowanie wobec mnie. Ja nie jestem osobą idealną, ale partner od wielu lat się nie stara o naszą relację damsko-męską. Potrafi zapomnieć o moich urodzinach, miga się od sprzątania w domu, często ma pretesje o to że życie jest takie drogie (chodzi o zakupy, które ja robię), choć zyjemy na najtańszych produktach, nie wychodzimy nigdzie. W kinie czy kawiarni nie byłam od wielu lat. O wszystkim tym mu mówię, a on do mnie, że "no teraz nie ma na to pieniędzy", ale nie robi nic, żeby było. To nie jest tak, że ja siedzę i czekam na to aż on mnie utrzyma. Nie. Sama staram się dorabiać, szukam zarobku na zewnątrz itd. On nie bardzo. To mnie bardzo boli. Nie stara się też mi podobać. jest zaniedbany, często chodzi w niechlujnym stroju. Podczas gdy ja zawsze wyglądam jak do wyjścia, bo źle bym się czuła w brudnych łachach. Z drugiej strony partner nigdy mnie nie oszukał, jest szlachetną i dobrą osobą. Mówi, że mnie kocha. Ale ja coraz częściej czuję się wykorzystywana. Nie wiem, co mam z tym zrobić, nie wiem czy chcę ciągnąć ten związek. Nie mam się komu zwierzyć, żeby wysłuchał i doradził. Wiem, że to ja muszę podjąć decyzję. Bardzo mi szkoda naszego związku, ale czuję,, że straciłam w nim trochę siebie zbyt często chodząc na kompromisy i rezygnując ze swoich planów dla "wspólnego dobra". Będę wdzieczna za opinie.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.