Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

etametam

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

etametam's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Pierwszy Wpis
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. A można prosić o wytknięcie tych błędów, było by to bardzo pomocne? Nie, nie widzę, mam wrażenie, że jestem jedną z opcji, na tą chwile najbardziej osiągalną lub korzystną.
  2. Mam dziewczynę, jest 9 lat młodsza. Oboje mieliśmy wcześniej bardzo trudne związki. Spotykamy się kilka miesięcy i ogólnie nie mamy większych problemów, a te które się pojawiają przegadujemy w spokoju, bez kłótni, scen zazdrości dram wypracowujemy jakieś rozwiązanie kompromisy etc . A jednak jest coś co mnie bardzo martwi. Jej koledzy, ale tacy intymni koledzy, z którymi spotyka się sam na sam. Pierwszy to facet z którym jak sama mi powiedziała była w układzie, on zaproponował jej sex i od razu zaznaczył, że nic więcej jej nie zaoferuje a ona na to przystała. Niestety pomimo tego, że spotyka się już ze mną nadal utrzymuje z nim kontakt. Z moje wiedzy spotkała się z nim raz za moimi plecami w godzinach nocnych początkowo spotkanie było w lokalu około 2 godz., potem w jego samochodzie też około 2 godz (wcześniej spotykali się u niej w mieszkaniu, ale teraz wróciła do rodziców). Oczywiście nie było z nią tego dnia żadnego kontaktu. Do spotkania przyznała się sama, (o godz. 00.00 pisząc, że była na spotkaniu i już się zbiera, i około 2:00, że dopiero się skończyło). Powodem spotkania była sytuacja w ich byłej pracy. Pracowali razem, tam się poznali kiedy one jeszcze była w poprzedniej relacji z poprzednim partnerem i ich dzieckiem. Jak jej związek się rozpadł kolega zaproponował sex i tak się nocami spotykali, jak już syna spał ona pisała, że chce i on przyjeżdżał (nie oceniam sam po rozstaniu różnie odreagowywałem). Moja dziewczyna już pracę zmieniała, ona nadal pracuje w starej firmie. Wspomniana sytuacja w ich pracy to informacja którą dostała moja dziewczyna od swojej koleżanki która też nadal pracuje w tej starej firmie. Informacja dotyczyła tego, że on teraz sypia bez zobowiązań z następną z tej pracy, tak jak z nią jak tam pracowała. I przez te ponad 4 godziny omawiali strategię dalszego postępowania w tej sprawie, w ramach waliki o dobre imię. Ogólnie sytuacja wydała mi się dziwna a na pewno nie wymagająca przedyskutowania w takich godzinach, zapytałem czy on o mnie wie. Odpowiedziała, że no nie, no bo po co, ją już nic z nim nie łączy, ona w ogóle zrywa z nim kontakt. Zapytałem czy jeśli ja bym nie mówił swoim koleżankom o tym, że jestem w związku to tez nie widziała by problemu. Trochę ją to zmieszało, stwierdziła, że bardzo źle by się z tym czuła i była by mega afera, ale teraz to w ogóle nie było okazji, żeby mu powiedzieć, że się z kimś związała, on też nie pytał co u mniej, i przez całe 4 godziny gadali tylko o tej sytuacji w pracy, jak będzie okazja to mu powie, no przecież nie wyskoczy z d.. słuchaj mam chłopaka. Trochę policzek, ale stwierdziłem, że nie będę chorobliwe zazdrosny, ufam jej etc. Później, po około miesiącu, napisał do niej, gdzie i kiedy jest impreza wigilijna w starej pracy. Nie pytałem co mu odpisała w ramach zaufania. Ale zdziwiło mnie to, że w dzień tej wigilii napisał do niej „gdzie ona jest, że on czeka”, tak jak by był przekonany, że się umówili i ona tam będzie. Nic mu nie odpisała bo byliśmy wtedy razem, chociaż zasugerowałem, że w tej sytuacji chyba powinna mu napisać, że jest w związku i takie wyjścia nie wchodzą w grę. Odpowiedziała, że no jak? tak głupio mu napisać, ona myślała, że on żartuje. A poza tym ona się już nim nie spotyka, nie piszę, nie ma kontaktu i nie ma potrzeby go informować. Wyraziłem opinie, że jednak w tej sytuacji on najwyraźniej nadal szuka kontaktu i chyba jest potrzeba dania mu do zrozumienia ze jest zajęta.. Pozostało to bez odpowiedzi. Następna sytuacja to w jakiejś tam rozmowie, że jak ja nie będę mógł z nią pójść gdzieś tam bo praca, to pójdzie z nim. Miał być to niby żart ale wyszło słabo. W ostatnich dniach znowu mi powiedziała, że do niej pisał, że ma mało powietrza w kole, odpisała mu „wiem” i temat się zakończył. Niestety po niecałym dniu się przypadkiem wygadała, że temat się nie urwał, bo coś tam pisali i on się zapytał „co u mniej”. Zapytałem czy w takim wypadku nie uznała, że to dobra okazja, skoro do tej pory nie było odpowiedniej, żeby napisać o mnie, o związku. W końcu pyta co u niej. Stwierdziła no, że nie pomyślała, ale tak to dobra okazja. Powiedziałem, że jednak nic z tym nie robi. Stwierdziła, no ale on to wczoraj napisał, to teraz po dniu to mu głupio pisać i on to załatwi. Tym razem powiedziałem jasno, że w tej już nie sugeruje a mówię, że powinna mu powiedzieć gdyż ta sytuacja już zbyt negatywnie wpływa na nasz związek i to w końcu miedzy nami dużo zepsuje. Stwierdziła, że to ona jutro to załatwi. Ogólnie kątem oka też zauważyłem, że te wiadomości są obszerniejsze niż mi mówi zarówno z jej strony jak i jego. Niestety nie zamierzam zaniżać sobie standardów i grzebać jej w telefonie. Aczkolwiek powiedziałem jasno, że wymagam aby powiedziała. Do tego jest jeszcze drugi kolega. Nie znam szczegółowo genezy ich poznania z tego co mówiła to tylko kolega nigdy z sobą nie spali. Na samym początku naszej znajomości była z nim na koncercie, wiedziałem o tym, nawet się pytała czy będę miał przeciwko jak się ubierze niegrzecznie. Miedzy nami nie było jeszcze nic konkretnego, dopiero zaczynaliśmy. Nie dawno też z nim była na koncercie, podobno zaprosił ją już dawno temu, ona też mi o tym koncercie powiedziała już dawno. Ostatnio mi o tym przypomniała czy pamiętam, powiedziałem, że tak pamiętam i rozumiem. Ale zapytałem czy powiedziała koledze, że mam chłopaka. W sumie już mnie nie zaskoczyło, że jej kolega nie wie o moim istnieniu. Zapytałem czy nie uważa, że powinien wiedzieć. Czy jak ja bym szedł z koleżanką na koncert przed którą ukrywam że mam dziewczynę to tez nie widziała by problemu. No tak była by zła, że rozumie i to ona mu powie, ale po co to tylko kolega on jej się nie podoba i w ogóle po co mu mówić. Ale przyjęła tą samą taktykę, nie powiedziała i przestała mu odpisywać, gdzieś w miedzy czasie zaproponowała jeszcze, że jak jej nie wierze, to mogę po nich przyjechać po tym koncercie. Bliżej koncertu zaczęła się retoryka, że w sumie to on już nie chce iść na ten koncert ale szkoda jej pieniędzy które zapłaciła za bilet. Zaproponowałem że w takim razie niech czas po koncercie spędzi ze mną. Powiedziała, że ona nie wiem bo on to taka sierotka i w sumie trzeba go będzie odwieść bo on nie będzie samochodem a mieszka w mieście oddalonym o 100km, i ona go zawsze odwozi na dworzec. Bo on musi wracać do siebie bo rano do pracy. Poza tym koncert się późno skończy. Powiedziałem jak późno? przecież zaczyna się o 18 to max 22 i będzie koniec tym bardziej, że to niedziela. I, że skoro trzeba go odwieść to ja po nich przyjadę i go razem odwieziemy na dworzec, a potem spędzimy czas razem. I z resztą sama to proponowała nie tak dawno. Stwierdziła, że w sumie to jest dobry pomysł żeby się spotkać po, a w sumie to kolega jest dorosły i sam sobie poradzi i trafi sam na dworzec, że nie my go będziemy odwozić bo po co. To żebym przyjechał już po nią ale to już pod jej rodziców bo ona ma w sumie blisko z tego koncertu to się przejdzie. Postawiłem na swoim, że jak mamy się spotykać to nie ma sensu żeby szła do rodziców bo ja mam nawet bliżej pod halę niż do jej rodziców. Chyba już z braku argumentów i przyparcia do muru zrezygnowała z waliki o zmiany w planie, aczkolwiek miałem gdzieś z tylu głowy, że to w sumie nie wiele ugrałem. Tego dnia była bardzo brzydka pogoda, o koło 20 zadzwoniła, że koncert się skończy i żebym przyjechał po nich o dziwo nie tylko po nią, nawet się ucieszyłem, że się coś ruszyło w temacie. I tu jej zachowanie wręcz mnie zamurowało. Owszem była z kolegą, wsiedli oboje z tyłu tak w sumie bez słowa, cześć i tyle. Normalnie inaczej się witamy, nawet to ustalaliśmy. Powiedziała gdzie jedziemy i w sumie przez całą drogę gadała z nim coś o tym koncercie, nie zwracając na mnie uwagi i to co mówię, bez przedstawiania etc. Poczułem się jak obca osoba, jak szofer. Okazało się, że nie wieziemy go na dworzec tylko na osiedle (chyba mieszka tam jego mama, która ją z nim poznała, bo pracowały razem, nie jest to pewna informacja). Owszem później jak już go nie było powiedziała, że mu powiedziała. Aczkolwiek w świetle wydarzeń ostatniego weekendu o których już napisałem zaczynam wątpić. Innym znajomym, rodzinie normalnie o mnie powiedziała. Normalnie wychodzimy razem w różne miejsca, seksualnie tez wydaje się ze jest tak jak być powinno. Jestem naiwny czy przesadzam. Poza tymi dwoma aspektami naprawdę dobrze rokuje. Aczkolwiek już czuje, że w fundamencie zaufania jest spora wyrwa przez która ta budowla z czasem padnie i czy jest ją sens budować. Dodam, że w moim poprzednim poważnym związku byłem bardzo oszukiwany na każdym kroku, przez co stałem się osobą mniej ufną czego mam świadomość.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.