Witam. Mam 38 lat, męża od 13 lat i 2 dzieci. 7 miesięcy temu dowiedziałam ze że mąż co najmniej od 5 lat "zdradza" mnie przez internet. Od tyłu lat pisał, wysyłał filmy, zdjęcia, głosowki, wiadomości, bawił się kamerkami na żywo w sex przez internet. W ostatnim czasie zanim się o tym dowiedzialam robił to od rana do nocy, nawet zdarzało się to o 2, 3 w nocy. Masturbował się prawie codziennie oglądając ich filmy i zdjęcia, nawet po 3 razy. W sumie z 3 kont wysłał ok. 3 tys. zaproszeń do dziewczyn w różnym wieku od 16 do 47 lat. Każda namawiał na wysyłanie nagich zdjęć i filmów. Prosił o różne rzeczy, wkładanie ogórka w miejsce intymne, chciał żeby się masturbowaly i krzyczały jego imię (podawał się za kogoś innego), lizały banana itd. każdej pisał że chciały ja przelecieć tak i tak, kilku pisał że je kocha. Pokazywał swoją twarz chyba każdej. Mi wmawiał co innego, wszystko na odwrót. Ze koledzy mu zdjęcia wysyłali, że nie pokazywał twarzy itd. Mówił że to wszystko z nudów, że był ciekawy co odpiszą. Ale to trwało tak długo ... Z niektórymi pisał tak kilka lat. Od chwili mojego odkrycia wykrzyczałam mu wszystko, że potraktował mnie jak śmiecia, że nigdy mnie nie kochał. Była wielka kłótnia. Powiedziałam że wyjście jest takie że albo popełniam samobójstwo albo kończy z tym i próbuje wszystko naprawić. Dałam mu szansę. On ciągle uparcie mówi że mnie kocha i ze to tylko z ciekawości. Ze chce zacząć od nowa. Po tym na początku kochaliśmy się praktycznie codziennie. Chciałam mu pokazać że jestem lepsza od tamtych. Było naprawdę super. Ale on zaczął że to zmęczony, że coś go boli i seks był trochę rzadziej. Kłótnia co chwilę bo ja mu wygarniałam że wcześniej mógł po 3 razy dziennie i pisać i mówić co by której zrobił a mi nigdy nic nie wysłał takiego... Ciągle że ja to tylko żoną do gotowania, opiekunka do dzieci a do czegoś innego "one". Po kłótni chwila spokoju i ja znowu jak coś było nie tak wspominałam małolaty i to co robił. Podpytywalam co i jak. On się wściekał coraz bardziej że mieliśmy zacząć na nowo a ja ciągle to wypominam. Było szarpanie, popychanie, uderzenia w twarz itd. bo obojgu puszczały nerwy. Wcześniej rzadko się kłóciliśmy, nie było wyzwisk, szarpania itd. Teraz wszystko się zmieniło. Kłótnie są naprawdę ostre. Ja nie mogę o tym wszystkim zapomnieć, jestem strasznie zawiedziona, mam złamane serce. On mówi że dawno zakończył temat i chce żyć na nowo. Kłótnie są coraz gorsze. Ciągle straszenie rozwodem, samobójstwem albo zabójstwem. Oboje jesteśmy zmęczeni i mamy dość takiego życia. Ja już nie daje rady. Nie chce mi się żyć. W ciągu tych 5 lat byłam w ciąży, poroniłam, potem jeszcze raz zaszłam w ciążę i mamy 1,5 rocznego syna... W tym czasie, wybudowaliśmy dom... Wszystko co piękne niszczy świadomość że jak kładłam się spać albo jak był w pracy robił to co robił a przede mną udawał że jest ok. Nawet 3 tygodnie przed odkryciem prawdy twierdził że wymyślam mu koleżanki, że ma czyste sumienie i popadam w paranoje. A potem taki nóż w plecy. Najważniejsza dla mnie osoba tak mnie zraniła. Zniszczyła tyle lat życia bo dla mnie te lata nie istnieją. Każde wakacje w tym czasie były jednym wielkim kłamstwem. Żyłam tyle lat w nieświadomości że coś jest nie tak. Jak mam dalej żyć? Co robić? Jak zapomnieć wszystkie krzywdy? Kocham go mimo wszystko i chciałabym być z mężem do końca życia. On żałuje i obiecał że nigdy nic takiego już nie zrobi. A mnie tak bardzo to boli. Pomóżcie!