Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Emi87

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Emi87

  1. Witam, nie myślałam, że kiedykolwiek to napiszę, ale po prostu mam już dość i nie daje rady. Mam 31 lat sama wychowuję 5 letniego syna. Mieszkam z rodzicami. Partner zostawił mnie krótko po tym jak urodził się synek. Mimo 7 lat spędzonych razem uznał że nie dorósł do roli ojca i po prostu zniknął. Przy pomocy rodziców udało mi się jakoś to przetrwać. Jednak od kiedy pojawił się syn "władze nad nim" przejmowała moja matka. Zaczęło się niewinnie uwagi typu "źle to robisz" "to nie tak ja wiem lepiej" w miarę jak syn rósł było coraz gorzej. Moja matka wtrąca się w każdy aspekt dotyczący syna. Ja musiałam wrócić do pracy. Z dzieckiem jest moja mama. Nie pozwoliła mi go posłać do przedszkola twierdząc że tylko kłopot będzie...duzo by pisać. Ja sama jako dziecko też nie uczęszczalam do przedszkola więc byłam w stanie to jakoś zrozumieć. W tej chwili przeżywam koszmar, mam wrażenie ze moje dziecko mnie nienawidzi. Bije mnie kopie gryzie wyzywa, uderza w twarz.... Kiedy ja reaguje mówiąc że tak nie wolno to boli i np. przytrzymuje mu rękę żeby po prostu znów mnie nie uderzył syn potrafi pobiec do babci z płaczem że ja mu robię krzywdę. Mimo iż moja matka widzi że to że to on mnie bije zaczyna krzyczeć na mnie ze jestem beznadziejna, że kiedy przytrzymuje mu rękę znecam się nad nim, że jestem beznadziejna matka i tylko wstyd rodzinie przynioslam, że wszystko co robię z synem jest złe że wymyślam głupie zabawy... Dochodzą też wyzwiska a mój syn to wszystko słyszy i... To go nakręca jeszcze bardziej... Każda moja uwaga sugestia kiedy mówię do syna np. Rozumiem że jesteś zły ale nie wolno bić powiedz mi co Cię zdenerwowało to moja matka zaraz się wtrąca że to moja wina a synek jest kochaniutki i że mam to na co sobie zasłużyłam. Ja wiem ze nie poświęcam mu tyle czasu ile powinnam ale staram się jak tylko potrafię. Kiedy jestem sama w synkiem dogadujemy się nie ma bicia płaczu bawimy się rysujemy. W momencie jak pojawi się babcia syn już zaczyna mnie bić robić na złość... Ja się wtedy wycofuje bo nie wiem tak naprawdę co mam zrobić jak się zachowywać czy dać się bić i ponizac czy wysłuchiwac krzykow mojej matki... Najgorsze jest to że chyba już się podałam, nigdzie nie wychodzę, nie mam na nic totalnie ochoty, uciekam do pracy na nadgodziny żeby o tym wszystkim nie myśleć. Cierpię bo wiem że krzywdze syna ale ja już tak długo nie dam rady. Zdarzają mi się myśli że może gdyby mnie nie było to by było lepiej. Przychodząc z pracy do domu nie wiem co mnie czeka czy znów wyzwiska że jestem psychiczna czy będzie w miarę normalnie... Ale ja chyba naprawdę zaczynam wariować. Nie mam możliwości wyprowadzenia się bo pracuje na 3 zmiany... Przeraża mnie to że przez to że nie umiem porozumieć się z moją matka cierpi moje dziecko.... Nie mam już argumentów które by do niej dotarły że nie muszę być taka sama jak ona...
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.