Od lat zmagam sie Z roznego rodzaju stanami dysocjacyjnymi. Najczęstsze wydaja mi sie momenty jak ja to nazywam "wylaczania się". Wszystko zaczęło się jeszcze w dzieciństwie gdzie godziny uplywaly jak minuty, ale w tamtym czasie bywalam w miejscah pieknych i bezpiecznych. Teraz odczuwam to jakby coś, a raczej ktos mnie wciaga do miejsca pelnego bólu i strachu. Jest to najczęściej mala dziewczyka, ktora nie chce byc tam sama. Wydaje mi się że za pomocą terapi na którą uczęszczam juz jakiś czas, jak by zapalalo sie swiato i pojawia sie odczucie, że jak ja mogłam niepamięć że oni są we mnie! Ostatnio pojawilo sie jak olśnienie, gdy zdalam sobie sprawę z tego, że przez pewien okres mojego życia bylam kimś innym(!), ale zupelnie nie mogę sobie przypomnieć jak to było. W momentach gdy to wszytko się jakby oddala staram sie podejść do tego racjonalnie, ale nic konstruktywnego nie przychodzi mi do głowy.
Nie moge rozmawiać o tym z terapeutka bo dochodzac do do momentu w którym czuje, że temat jest niewygodny, cos porusza albo sie odcinam, albo w glowie słyszę zakazy, pojawia sie wtedy lek i bariera, ktorej nie moge przekroczyć. Czuje jak by byly uwewnetrznione we mnie rozne osoby, gdzie kazda z nich ma swoj sposob na to aby bronić czegoś(kogoś?), sama nie wiem do konca co to jest. Nasililo sie to znowu kilka miesięcy temu po tym jak uleglam wypadkowi w pracy. Ludzie z najblizszego otoczenia daja mi do zrozumienia , ze mam problemy z pamięcią, czasami zdarza mi się niepamięć co do tego o czym rozmiawialam na spotkaniach z terapeutą.
Piszac to czuję narastajacy niepokój, nie wiemm co mam myśleć. Wszystko wydaje sie niezrozumiale i sprzeczne. Czy to mozliwe ze moj umysł wytworzył inne osobowości?
Na koniec dodam, że do terapeuty trafilam przez zaburzenia depresyjne.
Dziękuję za wysluchanie zbolalej duszy.