Witam,
więc tak.... Sprawa jest ciężka, a zarazem delikatna. Milion sprzeczności. Jak w temacie... mieszkam z Ex. Nie jesteśmy razem już pół roku, ale łączy nas umowa mieszania najmu okazjonalnego. Nie stać nas na wynajem dwóch osobnych mieszkać, aby móc zamieszkać osobno( rozwiązaniem po ustaniu najmu okazjonalnego będą pokoje/ stancje). Minęło już pół roku, przed nami jeszcze pół dopóki umowa się nie rozwiąże. Na chwile obecną mieszkamy razem 3,5 roku. Jesteśmy, a raczej byliśmy 3 lata(na dzień dzisiejszy byłoby to 3,5), a znamy się 9 stąd decyzja o szybkim wspólnym zamieszkaniu. To on 'poświęcił się' i wyniósł do innego miasta za mną na studia. Obecnie sytuacja wygląda tak, że ja walczę. Chcę wrócić, bądź oczekuję aby on ostatecznie w pełni to zakończył abym mogła iść dalej... Potrzebuje wtedy słów' nie kocham cię'. Dopóki ich nie słyszę to mam nadzieję, a to niszczy mnie psychicznie. Uznał, że nie potrafi powiedzieć, że mnie nie kocha, ale też nie potrafi uznać, że kocha. Tkwię więc w martwym punkcie. Problem w tym, że nie chce do mnie wrócić bo się *boi*, że się nie ułoży i nie ma sił o to walczyć, ale z drugiej strony.... Dostałam kwiatki na walentynki, normalnie rozmawiamy, zabiera mnie na 'Maczka', wybiera się ze mną na trzy wyjazdy zagraniczne (jeden z nich był wcześniej opłacony, ale inny na weekend ja zaproponowałam dopiero tydzień temu - zgodził się, a nie jest jakoś za podróżami). Martwi się o to jak mi mija dzień. Od wielu lat mam nocne koszmary, od kilku dni się nasiliły więc w środku nocy chodzę do niego spać - nie odrzuca mnie. Potrafimy razem oglądać film, a kiedy posunę dłoń zaczyna ją miziać. Ciągle troszczy się jak w pracy, jak minął dzień, jak się spało (bo uważa że jak przyszłam w nocy to ma obowiązek zapytać - wiadomość z dziś). Gdy zażartowałam przy zmianie podsufitki w aucie, że wygraweruję tam swoje imię (miesiac temu) powiedział, że nie ma problemu. Wszystkie takie jego reakcje pozwalają mi myśleć, że jednak kocha, przecież nie ma innego wytłumaczenia tych zachowań. Wychodząc z kolegami pyta czy coś potrzebuję z sklepu i nawet jeśli mam ochotę na głupiego loda to wychodzi, pogada z kumplem, kupi loda, wróci, ja go dostanę i znowu wyjdzie. Czy komuś kto nie kocha by się w ogóle chciało? Gdy zasypiam a on gra na konsoli to zawsze dokładnie mnie okrywa i mówi 'dobranoc'. Nie wiem na czym stoję, nie wiem co zrobić. Myślę tylko o tym. Dlaczego tak długo to trwa, że aż pół roku? Też musiałam się pozbierać, swoje myśli, ciągle takie plątanie z wzajemną troska ale bez związku i to właśnie tak wygląda 6 mc... Postanowiłam powiedzieć 'dość' i porozmawiać abyśmy naprawili wreszcie, oboje już wyczekaliśmy długo, żeby przemyśleć swoje błędy i wiedzieć co trzeba poprawić, że ważna jest komunikacja. Oboje przy tej rozmowie srogo płakaliśmy ale no odpowiedź jak wyżej 'on nie chce juz probowac, ale nie powie ze nie kocha ani ze kocha'. Zachowania nie zmienił. Ciągle jest jak opisane wyżej....