Dzień dobry!
Piszę z dość nieprzyjemnego powodu. Byłam większość życia pod opieką psychologów i pedagogów. Różne diagnozy padały na mój temat, nikt mi jednak nie był w stanie pomóc. Teraz jako osoba dorosła bez dostępu do pomocy zewnętrznej w moim mieście, proszę o pomoc. Zawsze mnie bolał smutek. Czuję go w nerwach szczególnie w dłoniach. Czasami mam wrażenie że idzie przez żyły aż do czubków moich palców. Mam to też w nogach. Coraz łatwiej wpaść mi w stan gdzie mnie to boli. Kiedyś to była rzadkość. Czy jest na to jakaś technika albo wytłumaczenie? Ciężko sobie radzić z takim bólem jak nie wie się co to jest. Internet krzyczy że to depresja, ale nie lubię się self diagnozowac. Po prostu chce żeby smutek mnie nie bolał i żeby stres nie sprawiał ze nie mogę oddychać i że mnie skręca żołądek.