Witam wszystkich
Jestem w obecnym związku prawie 1,5 roku. Na początku było cudownnie, po 6 miesiącach się oświadczyłem, ona się zgodziła... ale od pewnego momentu (rok po bycia razem i 7 miesiecy mieszkajac razem) ona poznała kogoś przez internet. Przymykałem oko na to co z nim pisze czy rozmawia. Jednego dnia spytałem się jej czy idąc tak ciągle do pokoju obok z nim rozmawiać, robi coś niemoralnego dla nas. Odpowiedziała, że mogę zaufać i nic takiego się nie dzieje. 3 dni po tej deklaracji zobaczyłem w jej telefonie rozmowę z nim... zakochali się w sobie... snuli wspólne plany, ich pierwszy raz i niewiadomo co jeszcze, bo nie miałem sił czytać dwumiesięcznej rozmowy...
Tego samego dnia postanowiłem o tym z nią porozmawiać. Podczas tej rozmowy dziwnie się zachowywała, nie patrzyła na mnie tylko gdzieś obok, zacinała się, mówiła, że to nikt ważny i nigdy nie miałem się tego dowiedzieć. Tłumaczyła się w skrócie, że nie miała serca mu pisać, że go nie kocha by go nie zranić, a tak naprawde to mnie kocha... osobiście uważam że to bujda... po kilkunastu godzinach ostatecznie została ze mną, a z nim zerwała kontakt. Było to 2 miesiące temu, nadal jej nie ufam, że nie robi czegoś podobnego z kimś innym.
Uspokoiło się ale ostatnio historia chyba się powtarza, bo na tel na apke do rozmów (przez którą z nim rozmawiała) zalożyła blokade, chodzi z telefonem wszędzie nawet do toalety, robi wszystko bym nie widzial co i kim pisze, unika trzymania się za ręce, a jak już trzymamy to ona ma palce luźno. Jak za czasów tamtego z internetu.
Wczoraj jej powiedziałem, że coś czuję, że ona robi jakąś powtórke z historii. Znowu coś kręciła w rozmowie, unikała kontaktu wzrokowego, rozglądała się nerwowo, typowe oznaki, że kłamie...
Oto moja historia w skrócie, a działo się znacznie więcej złego...
Pytanie do was, tych którzy przeczytają.
Co ja mam robić z tym związkiem?