Mam taką sytuację : jestem z lubym 6 lat. Po miedzy nami bywało różnie, ale teraz jest naprawdę bardzo dobrze. Kilka miesiecy temu przezywalismy " drugie początki " jeśli chodzi o seks - było niesamowicie, spontanicznie, energicznie, bardzo satysfakcjonująco. Przede wszystkim otwarlismy się na siebie i mówiliśmy o naszych fantazjach, pisaliśmy do siebie smsy o tym na co mamy ochotę... Zamieszkalismy razem miasiac temu i najpierw było naprawde dobrze, jednak teraz jest mechanicznie - 2 pozycje, orgazm i dziekuje za uwage.. Po za tym ja chcac miec pewnosc ze wg bedziemy sie kochac zaczelam " ustalac daty" dlatego wiedzac ze np wczoraj bylo wolne uprzedzilam go 2 dni wczesniej ze moze jakis seks wieczorem... No i poło.żylismy sie, przytulamy sie, ale widzialalm ze on nie bardzo chce ( nie kochalismy sie juz tydzien )... Zaczelismy rozmawiac i powiedzielismy sobie ze chyba cos upadlo ( on twierdzi ze tylko przygasło i że trzeba to rozniecic ).. On nie bardzo lubi mówić o takich rzeczach, krępuje go to - ja nie mam z tym problemu... Bardzo sie tym przejmuje teraz. Powtarzał mi wczoraj że bardzo mnie kocha, ze nigdy nie zostawi, ze bardzo mu sie podobam i jestem piekna, że ma na mnie ochotę, ale nie tak jak jest teraz, ze to nie ma zadnego wplywu na nas, ale ze moze warto pomyslec nad spontanicznoscia i wg... A ja teraz siedze w pracy i przezywam, że on nie ma ochoty sie kochac. Poradzcie cos.. Mam wrazenienie ze jak zamieszkalismy razem to zar zgasł bo teraz widzimy sieie w mniej " seksownych" obliczach.. Stara piżamka, kapcie itd. Ps. Na co dzien jestesmy czuli wzgledem siebie, duzo rozmawiamy, przytulamy sie, calujemy ... Czesto slysze mile slowa, zapewniajace o uczuciach, o tym ze jestem ta jedyną i że drugiej kobiety jak ja nie spotka na całe życie.. Ja też mu o tym mówię, a tu coś takiego