Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Tobiasz85

Użytkownik
  • Zawartość

    3
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Tobiasz85's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Reacting Well Rare
  • Pierwszy Wpis
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Zdaję sobie sprawę, że moja sytuacja jest trudna. Chodząc na terapie do psychologa wspólnie z żoną łudziłem się, że terapia coś pomoże, coś się zmieni, że żona zacznie zauważać swoje irracjonalne zachowania, że zda sobie sprawę, że to rozwala nasz związek. Szedłem na dalekie ustępstwa. Niestety, ona na siłę przekonywała psychologa, że to jest wszystko moja wina, moich zachowań, mojej rodziny. Wręcz manipulowała psychologiem. Przekonywała go, że ona musi mnie kontrolować, że nie pozwoli zabierać dzieci do moich rodziców, że małżeństwo to święta instytucja i trzeba wszędzie razem jeździć albo wcale. Wystarczyło, że psycholog raz zastanowił się nad tym co mówiła od razu podchwycała: widzisz mam rację. Gdy było odwrotnie, kiedy psycholog pytał się jej czy potrafiła by oddzielić wszystko gruba kreską to co do tej pory było i zacząć żyć inaczej, poprawić relacje w rodzinie itp.( cos w tym stylu mówił) Niestety spotkał się z jej stanowczą odmową. Zdarzało się też, że zrobiła mi awanturę z tego powodu, że pewnie musiałem zadzwonić do psychologa i nastawić go na nią. Chodziliśmy również do innego psychologa, który zajmował się tego typu zaburzeniami, niestety to była tylko strata pieniędzy i czasu. Często zastanawiam się i szukam też odpowiedzi w jakich sytuacjach, lub co musiało by się wydarzyć, i jak tego dokonać żeby żonę poddać badaniom psychiatrycznym, żeby zdiagnozować jej zaburzenia. Sama się nie podda na pewno. Prawdopodobnie podczas ewentualnego rozwodu mógłbym wnioskować o badania i zdiagnozowanie zaburzeń żony. Ale musi wpierw do tego dojść, przed czym nie ukrywam wciąż się jeszcze bronię. Boję się o dzieci, że to odbija się na ich psychice, żeby również w swoim życiu dorosłym potem nie miały podobnych problemów w swoich związkach z tego powodu. Ja zaczynam powoli zmieniać swoje myślenie, (chodziłem do psychologa potem już sam) nie daje się tak często prowokować, często nie zwracam uwagi na jej zaczepki czy agresje słowną. Ale nie da się tak do końca pokryć skorupą przez która nic nie przejdzie. Jak długo dam radę? Nie wiem. A nie chcę tak żyć w nieskończoność
  2. Chciałbym ratować związek ze względu na dzieci. Wiem że to trudne może być. Rozważam iść do prawnika. Ale chciałbym jeszcze znaleźć sposób, żeby żona podjęła się terapii tylko nie wiem czy to się uda, bo ona nie widzi w sobie problemu. Stąd mój post tutaj bo szukam porady
  3. Witam wszystkich forumowiczów, Jestem tutaj nowym i proszę o pomoc, poradę, wsparcie. Mam 38 lat. Od dłuższego czasu mam problem w małżeństwie z którym sobie nie radzę. Mamy z żoną dwójkę dzieci w wieku przedszkolnym. Od kilku lat zauważyłem u żony toksyczne nawet nazwałbym narcystyczne zachowania, które nasiliły się po urodzeniu młodszej córki. Na czym polega nasz problem w związku? Problem jest bardzo szeroki i jeśli uda mi się to napiszę możliwie najkrócej jak się da. W błyskawicznym skrócie to wystarczyłoby napisać , że żona stosuje wobec mnie szantaż emocjonalny, znęca się psychicznie i fizycznie i manipuluje dziećmi i wiecznie kontroluje. Jest b. agresywna i ogranicza mi wszelkie kontakty z rodziną i znajomymi. Żona nie znosi krytyki pod swoim adresem, bardzo nie lubi gdy ktoś zwraca jej uwagę, wytyka jakieś błędy, każde czyjeś inne zdanie odbiera jako atak lub wtrącanie się w jej życie. Jest bardzo pamiętliwa długo chowa urazy, wraca daleko w przeszłość przypomina sobie coś o czym każdy zapomniał a ona wciąż wyciąga te stare nic nie znaczące wg nas sprawy i z tego powodu psuje relacje w rodzinie. Najgorsze jest to, ze nie panuje nad emocjami i potrafi agresywnie zachowywać się nawet będąc w towarzystwie. Z tego powodu jest pokłócona z moim bratem, moimi rodzicami a także często kłóci się również ze swoimi rodzicami. Z dalszymi członkami mojej rodziny nie jest również w dobrych relacjach bo ciągle doszukuje się u nich fałszu wobec swojej osoby. Nie panuje nad emocjami, krzyczy na mnie nawet przy dzieciach, które wówczas reagują płaczem. Dzieci ta sprawa nie dotyczy, są małe i nic nie rozumieją. Zabrania mi i dzieciom kontaktów z moimi rodzicami, bratem dopóki nie wyjaśni wszystkich zdarzeń z przeszłości choć wiele razy było to już poruszane i są błahe. Chodziliśmy z tym do psychologa jednak żona nie widzi w tym swojej winy ani chęci zmian u siebie. Psycholog zaproponował indywidualną terapię dla każdego z osobna bo razem potrafimy się tylko kłócić u psychologa. Żona nie wyraża chęci. Ja byłem sam ze sobą. Szukając wiedzy w internecie o podobnych zachowaniach innych osób mogę mieć podejrzenia że są to zaburzenia osobowości a dokładnie cechy narcystyczne. Na dzieciach się to odbija w taki sposób że gdy tylko widzą że mama jest zdenerwowana, zaczyna szybko i głośno mówić to chcą się do niej przytulać, bolą je brzuszki a często kończy się wymiotami. Na następny dzień po kłótni starsza córka jest nieznośna. W przedszkolu nie integruje się z dziećmi często płacze i chce do domu. Wydaje mi się że dziecko może mieć już początki nerwicy. Nie wiem co robić, żeby to zmienić. Jedyną drogą jaką żona widzi to mam odciąć się od swojej rodziny, zerwać kontakty bo to jedyna droga do normalności wg niej. Ja jednak wiem ze to nie pomoże i nic nie zmieni, że mnie odizoluje od rodziny bo za jakiś zacznie stosować dalsze ograniczenia, czy zacznie mnie oskarżać o zdradę a jest bardzo zazdrosna. Wobec mnie stosuje przemoc psychiczną, również fizyczną o czym później napiszę oraz wszelkiego rodzaje szantażu emocjonalnego. Nie mogę się spóźnić za bardzo z pracy bo ma podejrzenia że byłem gdzieś na boku. Nie mogę nawet jechać do rodziców gdy potrzebują mojej pomocy. Muszę sie z tego tłumaczyć i mieć jej przyzwolenie. Odcięcie się od rodziny to nie jest też wyjście z sytuacji. Tłumaczyłem jej, ze jeśli już tak bardzo nie znosi mojej rodziny to będę sam odwiedzał rodzinę z dziećmi. Niestety nie ma na to przyzwolenia z jej strony i zakazuje mi oczywiście kończąc to kłótnią. Na terapii u psychologa był poruszany ten temat, że wnuki powinny mieć kontakt z dziadkami obojgu rodziców nie tylko żony. Niestety bez skutku. Ciągle kontroluje mój telefon i wybucha gdy widzi połączenia z bratem lub rodzicami. Kiedyś gdy zepsuł mi się mój telefon i pożyczyłem stary telefon na klika dni od rodziców to w chwili mojej nieuwagi przejrzała wszystkie osobiste wiadomości jakie rodzice mieli w swoich kontaktach od swoich znajomych a niektóre z nich nie dotyczące w ogóle jej osoby porobiła zdjęcia i potem jeszcze złośliwie komentowała . Chciałbym porady jak podejść do rozwiązania tego problemu, by uświadomić jej że powinna podjąć się jakiejś terapii. Zdesperowany całą sytuacją, kiedy zaczęła mi grozić, że jeśli się rozwiedziemy to będzie dążyć do odebrania mi dzieci zacząłem nagrywać momenty jej wybuchów agresji. Mam więc nagrania naszych kłótni na którym słychać jaka jest agresywna, na jednym z nich słychać jak podarła mi koszulkę, trzymając najmłodszą córkę na rękach. Dziecko pamięta tą sytuacje i kilka razy mi ją przypomina. Dochodzi oczywiście do rękoczynów na mnie, świadkami są jej rodzice, którzy jednak nie reagują i wątpię żeby stali po mojej stronie gdyż żona nastawia ich przeciwko mnie. Nie odpieram jej ataków fizycznych na mnie bo wiem że chce mnie sprowokować. Nastawia również dzieci przeciwko mnie i moich rodziców. Mówi im, że tata ich nie kocha jest niedobry, dziadkowie są podli i niedobrzy. Mało tego w pracy swoim koleżankom również wystawia negatywną opinie o mnie jak i mojej rodzinie. Każdą kłótnie w naszym związku opowiada swoim koleżankom w pracy stawiając się w roli ofiary. Najdziwniejsze jednak jest to, że inny wizerunek naszego związku pokazuje w mediach społecznościowych. Wstawia nasze wspólne zdjęcia jakbyśmy byli zgodną kochającą się rodzinką. Wiem, że mógłbym zgłosić przemoc psychiczną a nawet fizyczną ze strony żony. Ale wiem też, że moje życie tam stało by się całkowitym piekłem ze strony żony jak jej rodziców ( mieszkamy razem z jej rodzicami) bo oni bardzo dbają o swój wizerunek na zewnątrz i nie pozwolą, żeby policja podjeżdżała pod ich dom. Musiałbym się też wyprowadzić, a nie chce żyć z dala od dzieci bo zrobiłaby wszystko, żeby je ode mnie izolować, nastawiać. Tylko dlatego tam jeszcze jestem. Na ile starczy mi sił i zdrowia, tego nie wiem. Nie wiem też jak postępować dalej...Ani żyć razem się nie da ani też odejść. A chciałbym żyć normalnie 😞
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.