Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Mima

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Mima

  1. Witam, Proszę o pomoc bo wiem że nie poradzę sobie z tym sama. Od bardzo dawna jestem nieszczęśliwa w swoim małżeństwie. Bardzo nieszczęśliwa trwam w tym, w moim mniemaniu ze względu na dzieci. 10 lat zajęło mi zrozumienie że robię tym krzywdę dzieciom i sobie, jednak nadal nie mogę odejść teraz z powodu mojego męża . Mam 35 lat jestem mężatką od 14 lat, mam dwoje wspaniałych i mądrych dzieci w wieku 12 i 14 lat. Gdy poznałam mojego męża, był dla mnie wszystkim. Byłam szczęśliwa gdy opuszczałam mój rodzinny dom, w którym nigdy nie zaznałam miłości i wsparcia. On dawał mi to wszystko. Sam pochodził z domu gdzie był problem alkoholowy. Wzięliśmy kredyt na remont domu jego rodziców i zamieszkaliśmy w nim. Gdy pojawiły się dzieci i mąż zmienił pracę ( był i jest w domu tylko na weekendy), mąż zaczął nadużywać alkoholu. Zawsze gdy jest pijany robi straszne awantury. Ja zawsze starałam się pracować, chociaż na pół etatu, mimo, iż miałam na głowie dom, dzieci, z wszystkimi problemami byłam zawsze sama. Mąż zawsze twierdził, że on tylko musi przynosić pieniądze. Zawsze wypominał mi, przy każdej awanturze jaką urządzał, że nic nie mam, że żeby nie on to bym nic nie miała. Poszłam też do pracy z tego względu, żeby nie dać mu powodu do wypominania mi że nic nie mam. Na nic się to zdało, ponieważ od tego czasu wypominał mi często jak mało zarabiam. Nigdy nikomu nie skarżyłam się, że jestem nieszczęśliwa, a mój mąż uchodzi za wspaniałego męża i ojca, który tak się poświęca...Przy każdej awanturze obiecuje sobie że odejdę, spakuje siebie i dzieci i zacznę od zera. Na drugi dzień jednak tego nie robię. Najczęściej na drugi dzień mąż jest już w pracy i dzwoniąc rozmawia ze mną jakby w ogóle dzień wcześniej nic się nie wydarzyło. Ja wracam do obowiązków, przy okazji winie siebie też za tą awanturę i tak mijały lata jak w zamkniętym kręgu. I teraz jestem naprawdę wyczerpana tym wszystkim. Nie kocham go, nienawidzę, naprawdę. Tu po raz pierwszy to powiedziałam. A jednak nie potrafię odejść. Tyle razy próbowałam mu powiedzieć, że chce odejść, że nie kocham go i zawsze widziałam, że on tego nie zrozumie, że nie pozwoli mi odejść, że cierpi. Gdy próbowałam powiedzieć o tym innym zawsze słyszałam to samo: dlaczego? przecież masz tak dobrze, masz dom, pieniądze! I zawsze rezygnowałam. Teraz zrobiłam sobie plan. Poszłam na studia, chcę znaleźć pracę w innym mieście, przeprowadzić się tam z dziećmi i zacząć wszystko od zera. I teraz moja prośba. Zrealizowałam na razie tylko pierwszy punkt, poszłam na studia, proszę o pomoc jak nie zrezygnować z dalszych punktów, jak odejść od męża i nie mieć wyrzutów sumienia, jak znaleźć w sobie tyle siły żeby zacząć od początku, jak powiedzieć mu że nie chce żeby cierpiał, ale ja strasznie cierpię będąc z nim.Proszę pomóżcie bo jeśli i tym razem zrezygnuje to ten ból mnie zabije. Nie wiem też co będzie lepsze dla dzieci. Proszę o pomoc i z góry dziękuję.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.