Witam serdecznie
Może po prostu zacznę pisać, to co pierwsze przyjdzie mi do głowy.
Jestem po dwóch pełnych, i jednej niepełnej serii wymiotów(gdzie jedna seria liczy sobie 30 zwrotów treści pokarmowej). Zazwyczaj wymiotuję raz w ciągu dnia i te napady dzieją się raz w tygodniu, dzisiaj było inaczej. Obsesyjnie myślę o jedzeniu, o tym, że przytyję albo, że chcę schudnąć jeszcze, waga skacze jak szalona, ja widzę w lustrze grubą świnię. Z drugiej strony mam dość bycia wrakiem człowieka bez energii, głodziłam się i nie miałam na nic siły, teraz jem za dużo i to zwracam. Nie mam umiaru, nie potrafię znaleźć półśrodka, przesadzam albo w jedną albo w drugą stronę, mam tego serdecznie dość, chcę być zdrowa, jednocześnie niemiłosiernie podobają mi się bardzo wychudzone sylwetki, chcę tak wyglądać. Mam obsesję na punkcie zdrowego jedzenia. Z tym że, zjadłam dzisiaj dwa opakowania toblerone, tak samo jak trzy dni temu i gryzie mnie poczucie winy, potrafię bez przetworzonej żywności wytrzymać bardzo długo, terminy rzędu miesięcy, jak tylko raz pozwolę sobie na coś niezdrowego, mój perfekcyjny plan szlag trafia. Chcę mieć zdrowe relacje z jedzeniem, chcę postrzegać siebie jako atrakcyjną kobietę, nie umiem, bo nie jestem wystarczająco chuda. Mam stany depresyjne, chce się zabić, nie śpię po nocach. potrafię nie spać ponad 24 h i mam energię albo spać 14 h. nie ma półśrodka praktycznie w żadnym aspekcie mojego życia. Nienawidzę siebie. wyobrażałam sobie setki razy jak obcinam sobie nogi piłą, tak ich nie lubię. Nikt nie traktuje mnie poważnie, jedynie mój psychiatra wie, że faktycznie cierpię, ale z drugiej strony same leki pozwalają funkcjonować bez obsesji, i być relatywnie zadowoloną. Co to za życie, bycie relatywnie zadowolonym mnie nie uspokaja. Co mam robić? Ja już nie wiem co mam robić.