Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Marzec

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Marzec's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Dzień Dobry, już dawno powinnam pójść na terapię, ale się wstydziłam, nie mogłam rozmawiać o tym co się stało i dopiero dosłownie przed pandemią podjęłam decyzję, że już muszę pójść bo sobie nie radzę, a zaraz po tym było już zamknięcie i nie miałam jak, co stało się frustrujące, bo zbieranie siły na otworzenie się zajęło mi parę lat. Ostatnio już ledwo funkcjonuje, próbowałam na telefony wsparcia się dodzwonić, z żadnym jednak skutkiem. Wcześniej też nie było różowo, bo rodzice są po rozwodzie, oboje alkoholicy i nadal mieszkają w osobnych mieszkaniach, ale dosłownie przez ścianę, mamy wspólną łazienkę i kuchnię to zawsze odkąd pamiętam były kłótnie. No ale, wyjechałam z przyjaciółką do Londynu (na trzy miesiące po maturze), miałyśmy dosyć squatu, więc znalazła ona na portalu mężczyznę do którego miałyśmy na dwa tygodnie się wprowadzić, żeby wziąć choćby normalny prysznic. Na początku było wszystko dobrze, ale później zaprosił on jednego wieczoru kolegę, który się spodobał mojej przyjaciółce, po wypiciu zaczęli się całować i iść dalej więc zrobiło się niezręcznie i musiałam wyjść z drugim do drugiego pokoju (oczywiście były tylko dwa). Najpierw delikatnie próbował, ale że mówiłam nie, to zrobił się gwałtowny, na szczęście udało mi się go zrzucić z siebie i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się, założyłam ubrania jakie wisiały na suszarce i spędziłam całą noc w wannie. Rano nie było go w domu już jak wyszłam, a ja nic nie powiedziałam przyjaciółce, że coś się stało- udawałam bardzo dobrze zresztą że jest wszystko ok. Byłyśmy u niego chyba jeszcze ze dwa dni (godziny pracy takie mieliśmy że w trakcie tygodnia nie widywaliśmy się wcale prawie, próbowałam ją na wszystkie sposoby przekonać żebyśmy się wyniosły, ale oczywiście jak nie wiedziała co się stało, to z jej punktu widzenia było to nielogiczne. Ja mówiłam tylko po polsku, a on mnie unikał, nawet na mnie nie patrzył, aż wieczorem nas po prostu wyrzucił z całym bagażem podsumowując, że jestem nienormalna i zimna. Wróciłyśmy do squatu. Tydzień po tym było pierwsze wyjście ludzi z pracy do klubu, więc poszłyśmy, tam przyjaciółka poznała innego faceta. W końcu umówili się, że wyjadą za miasto samochodem, bałam się o nią, bo go nie znała, próbowałam przekonać żeby nie robiła tego, ale powiedziała, że pojedzie tak czy inaczej. Jak podjechał po nas to oczywiście wziął kolegę ze sobą, nie chciałam jechać próbowałam jeszcze z nią porozmawiać, ale nic do niej nie docierało co mówiłam, oni tylko stwierdzili że w takim razie nie pojedziemy za miasto, a przejedziemy się. Oczywiście trafiłyśmy do jednego z nich mieszkania, niby tylko na chwilę, bo pub w którym byliśmy był tuż koło jego miejsca i powiedział, że nie chce mu się nas odwozić, bo jutro wstaje o czwartej, ale załatwi nam taryfę. Zgodziłam się wejść bo w domu było paru współlokatorów. Szybko jednak przyjaciółka poszła z jednym do łazienki, a ja zostałam sama z drugim. Był znacznie silniejszy ode mnie, tym razem wiedziałam, że sobie nie poradzę, ale i tak próbowałam, użył siły, totalnie nie wiedziałam już co zrobić, gdy nagle po prostu pod wpływem impulsu zaczęłam na głos się modlić. Puścił mnie, zszedł i wybiegł z pokoju ubierając się w międzyczasie. Też o tym jej nie powiedziałam, nikomu nie powiedziałam, nawet przez jakiś czas nie docierało do mnie co się stało i nic nie czułam. Na tym samym wyjeździe później poszłam do banku w środku dnia założyć konto, oczywiście niebieskie oczy zwracają uwagę, więc dwóch facetów się do mnie doczepiło. Złapał mnie mocno za nadgarstek jeden z nich i nie chciał puścić dopóki się z nim nie umówię, próbowałam się wyrwać mu, wywinąć nadgarstek i nawet mu mówiłam żeby mnie puścił, że mnie boli, ale nic nie docierało do niego. Od tego momentu przestałam czuć się bezpiecznie, środek dnia, słońce, mnóstwo osób dookoła, a nie przeszkodziło to mu, ani nikt, totalnie nikt mi nie pomógł, był to dla mnie pewnik wcześniej. Też pod koniec tego wyjazdu inny facet z samochodu krzyczał do mnie i podbijał ile może mi dać, za sex, jechał ze mną, też jeszcze dzień był, szłam inną trasą do domu przez park, jak tylko byłam obok to pobiegłam przez niego jak najszybciej się dało żeby go zgubić. Po tym zaraz wróciłyśmy, dopiero wtedy do mnie doszło wszystko co się wydarzyło. Wszystkich odcięłam, zerwałam kontakt ze wszystkimi przyjaciółmi, znajomymi, nie chciałam żeby cokolwiek mi o tym przypominało, poza tym znali mnie bardzo dobrze, nie chciałam żeby wypytywali co się stało. Całkowicie zmieniły mi się zainteresowania, nie bawiło mnie to co wcześniej. Po powrocie do Polski udało mi się te zmiany przed rodziną ukryć, przynajmniej część dłużej, bo wyjechałam do innego miasta na studia. Zaczęłam się inaczej zachowywać, cały czas jestem czujna, cały czas w napięciu, świadoma swojego otoczenia, zaczęłam planować zwykłe wyjścia do sklepu, na uczelnie po ilości osób po drodze, po tym czy jest jasno, czy nie ma zaułku, czy nie ma krzewów, Chodząc nie słuchając muzyki miałam słuchawki w uszach i najlepiej okulary przeciwsłoneczne, abym była mniej dostępna, także głowę w dole przeważnie miałam, aby nikt nie widział twarzy, szalik/chusta także dobrze się sprawdziły. Ciemne kolory ubrań tylko, generalnie wszystko żeby jak najmniej rzucać się w oczy. Przytyłam bardzo też, z 38 szybko ubrania się zrobiły 46. Oczywiście pojawił się stały lęk, stresowałam się dużo bardziej w najnormalniejszych sytuacjach, zaczęłam nadmiernie się martwić, nawracająca długotrwałą bezsenność, dostawałam ataków paniki bez powodu, więc zaczęłam palić to mnie uspokaja. Problemy mam z jedzeniem, albo nic nie jem, albo się objadam, w zależności od fazy, w pewnym momencie tak mało jadłam, że zaczęły mi włosy wypadać, nie mogłam jeść przy ludziach to chodziłam do łazienki. Dobrze i normalnie się czułam w towarzystwie dziewczyn, ale unikałam oczywiście jakiegokolwiek kontaktu z facetami. Problem się pojawił, że wpadłam w schemat porzucania znajomych jednak. Zawsze wygląda to tak samo, robi mi się paczka fajnych koleżanek, po czym są rozmowy o chłopakach, jedna ma, druga sobie znalazła, którejś tamten się podoba, ale nigdy ja nie mówię, że ktoś mi się podoba, że kogoś szukam, zauważają że się nie spotykam z żadnym i nie rozmawiam o nikim, więc jest dlaczego? Na początku udaje mi się je zbywać, ale później robi się coraz bardziej oczywiste że coś nie tak, więc drążą, starają się pomóc np wyswatać, więc wiem, że to najwyższy czas żeby się ich pozbyć. Pamiętam jak po którymś już porzuceniu znajomych (oczywiście nie mieszam jednej paczki z drugą, żeby było łatwiej, bo nieuniknione jest zerwanie kontaktu), poszłam z przyjaciółką do baru karaoke, tam jakiś chłopak mnie zaprosił do tańca, ja oczywiście że nie dzięki, on jeszcze próbował, ale nie. Ona wyszła bez słowa, pobiegłam za nią i była wściekła na mnie że tak go potraktowałam, że byłam okrutna nawet powiedziała i że chce wrócić sama. Zła byłam na siebie i że nie zachowuje się normalnie. Dosłownie trzy dni później była impreza przed akademikiem, poszłam z dziewczynami z pokoju wyjątkowo, bo unikałam dużych skupisk, szybko one znalazły sobie kogoś kto im się spodobał, miałam wrócić do pokoju, kiedy jeden przysiadł się do mnie. Chciałam go zbyć, ale przypomniałam sobie tę sytuację z baru i zdenerwowałam się na siebie i zmusiłam się żeby zostać, żeby wziąć się w garść. No i chodził za mną wszędzie później, wszędzie tam gdzie ja tam on, pierwszy raz kiedy się odważyłam do któregoś cokolwiek po czterech latach, stał się moim cieniem. Wchodził bez pukania do mojego pokoju w akademiku (z dwoma dziewczynami mieszkałam) i oczywiście nic nie rozumiał co do niego mówiłam, dziewczyny były mocniejsze dla niego. Zaczęłyśmy już zamykać się w pokoju za każdym razem, zgłosiłam to do ochroniarza, ale ten powiedział że nic nie może zrobić, a dostęp do drzwi akademika jest otwarty dla wszystkich do godziny nocnej. Czułam się po raz kolejny bezradna. Raz jak Magda miała spędzić weekend u chłopaka, a Ewelina do domu wrócić, zapomniałam drzwi zamknąć i zdrzemnęłam się w środku dnia... jak się obudziłam on stał nade mną i się patrzył jak śpię. Nie umiem aż powiedzieć jak bardzo wtedy spotęgował się mój lęk. Dziewczyny powiedziały, że się go boją i że mam się wyprowadzić. Przeprowadziłam się, ale zrezygnowałam ze studiów po tym szybko, zaraz i tak by wiedział gdzie mieszkam, a ja już nie umiałam wytrzymać tej sytuacji. Wcześniej też na przystanku autobusowym napadł mnie facet, oczywiście użył siły i przygniótł do szyby. Wróciłam do domu, udawałam że studiuje jeszcze przez pół roku , że nie zaliczyłam przedmiotu jednego dlatego nie muszę tam być tylko dojeżdżać. Po pół roku się załamałam, dwa lata nie wychodziłam prawie z domu. Mam 29 lat, dopiero w zeszłym roku poczułam jakikolwiek popęd seksualny, tak się zablokowałam. Parę rzeczy udało mi się przepracować, np po raz pierwszy odważyłam się na pracę gdzie nie tylko są kobiety, zaczęłam wychodzić w zatłoczone miejsca publiczne, do klubów, barów, w zeszłym roku po raz pierwszy wyjechałam znowu za granicę, miałam nawet dwóch chłopaków, jednak krótkie to były znajomości bo... "jestem bardzo tajemnicza, zamknięta w sobie", po trzech miesiącach jednemu dopiero powiedziałam że mam kota, a rozmawialiśmy non stop, żadnego nie wpuściłam do swojego domu i rzeczywiście mam wrażenie, że mało mówię ważnych rzeczy o sobie, mogę dużo mówić, ale nie o sobie, a przynajmniej ważnych rzeczy. Nie pisałabym teraz tylko czekała pewnie na możliwość podjęcia normalnej terapii, gdyby nie to że, oprócz tego powyżej jest jeszcze aktualny rok, który jest aż kuriozalny. W styczniu mój ojciec chrzestny popełnił samobójstwo i to jeszcze wyszedł przed dom, okrył się kocem, polał benzyną i podpalił, do tej pory mimo wszystkiego dalej nie mogę do końca się pogodzić z jego takim odejściem, dlaczego w taki sposób? W lutym zmarł wujek, w marcu jego żona siostra mojej babci, oboje bardzo porządni ludzie, jedni z nielicznych z których można brać przykład. W marcu także, mój chłopak pojechał do Londynu (miał tam zostać trzy tygodnie), ja do niego się wprowadziłam żeby opiekować się choćby jego kotem. Odwoływali mu loty powrotne, bo zamknęli granice. Rozmawialiśmy że wróci pierwszym rządowym samolotem i że będzie na kwarantannie więc wiadomo, że nie mogę zostać u niego, prosił żebym mu coś kupiła do jedzenia na dwa tygodnie. Więc kupiłam, zrobiłam mu obiad i zadzwoniłam, a on przy okazji powiedział, że się chyba w kimś zakochuje. Nie widziałam się już z nim ani razu później. Też chyba w marcu albo luty, byłam u lekarza który zdiagnozował jak to ujął "stresową łuszczycę skóry" miałam ją na całym ciele oprócz na szczęście twarzy, w sumie nadal mam ją na nogach, generalnie z powodu długotrwałego stresu. W kwietniu musiałam drugą pracę podjąć, więc pracowałam prawie cały czas, z jednej pracy do drugiej. W maju mój ojciec miał wypadek, miał połamane żebra, złamany nos, spędził na oiomie dwa miesiące, bo miał zaburzenia oddychania (pod respiratorem musiał być co 2 dni) , świadomości, miał sepsę, generalnie nic nie było wiadomo dlaczego tak jest, więc nie wiadomo jak leczyć i nie wiadomo było jakie są rokowania, ani razu jak tam byłam w szpitalu na wizycie mnie nie poznał i widział coś czego nie było. Jak odebrałam go ze szpitala, to po czterech dniach chciał kluczyki do auta którym jeździł, nie chciałam mu ich dać bo jeszcze nie nadawał się do chodzenia nawet, więc....w ramach podziękowania powiedział że złoży na mnie skargę na policję o ubezwłasnowolnienie i przywłaszczenie mienia, a jest jak najbardziej do tego zdolny, więc oddałam. Nie rozmawiamy więcej jak musimy. We wrześniu zmarł kolejny wujek, jest śledztwo policyjne, dwa tygodnie później zmarła kolejna też ciocia. Ja też miałam we wrześniu świnkę. W tym roku miałam 9 pogrzebów, sześć z rodziny, plus kot mi zdechł, a teraz na dodatek brat mamy wraz z jego całą rodziną mają covida. Nie muszę chyba dodawać że straciłam oczywiście kontakt ze znajomymi, została mi tylko jedna przyjaciółka z którą rozmawiam. Oczywiście stres w tym roku był większy, ale od trzech tygodni mam nawrót ataków paniki, nie mogę totalnie dojść do siebie, jestem zmęczona, nie sypiam, nakrzyczałam na dwie totalnie obce osoby na ulicy, nie panuję nad emocjami, nie mogę się skupić, myśleć, jestem przekonana, że w przyszłym miesiącu znowu coś się wydarzy, to już nie jest może, ale na pewno i co i komu, oczywiście czuję się na wskroś samotna, płaczę cały czas, nawet nie wiem co czuję, nie rozpoznaję emocji i o dziwo wracam cały czas do odtwarzania scen nie z tego roku, ale z tych wcześniejszych sytuacji z Londynu m. in., w jednym momencie nie mogę przerwać serii obrazów które stają mi przed oczami, a zaraz w drugim zupełnie nic nie pamiętam, nie mogę sobie przypomnieć niczego i poukładanie czasowe mi się rozjeżdża, co najśmieszniejsze doprowadza mnie do jeszcze większej paniki. Nie wiem po co to piszę, żeby może wreszcie komuś powiedzieć, tylko jedna osoba to wie, też czytałam że pisanie rozładowuje napięcie, cokolwiek teraz pomoże, bo czuję się na granicy znowu wytrzymałości.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.