Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

annq

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

annq's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Proszę o poradę. w skrócie nakreślę swoją sytuację. Z narzeczonym poznaliśmy się w podstawówce i byliśmy bliskimi przyjaciółmi. Później nasze drogi się rozeszły. Kontakt wrócił po latach. Akurat byłam za granicą, żeby odłożyć pieniądze na studia. Po powrocie zaiskrzyło. Zostaliśmy parą. Dowiedziałam się, że ma długi – tzw. „chwilówki”. Aby odsetki nie rosły pożyczyłam mu pieniądze na kredyt oraz na samochód. Łącznie ponad 10 tyś. Nikt o tym nie wiedział. Za to wszyscy doskonale wiedzą, że co miesiąc wysyła mi pieniądze na utrzymanie w dużym mieście, gdzie dziś studiuję. Oczywiście w oczach wszystkich jestem leniwą pijawką, która ciągnie od niego kasę. Cieszę się jednak, że wyjaśnił (po roku ale zawsze) tę sytuację ze swoją mamą, bo jej zła opinia o mnie najbardziej mnie bolała. Przyłapałam go kilkukrotnie na kłamstwie. Większym, mniejszym, w ważnej sprawie, w błahej. Nie ma dla mnie znaczenia. Kłamstwo to kłamstwo, tak samo niszczy zaufanie jak ukrywanie prawdy, podkoloryzowanie rzeczywistości czy też mówienie jedynie wygodnej dla siebie części. Ostatnio pojechałam do jego rodzinnego domu, bo w okolicznej wsi dawałam korypetycje. Do tej pory mieszkaliśmy u mojej mamy (miał dużo bliżej do pracy) ale powróciły u niego problemy rodzinne, więc w tym czasie przebywał w swoim rodzinnym domu. Nie zastałam go. Za to jak przyjechał razem z kolegą to zaczął swojej mamie opowiadać z uśmiechem na ustach o mieszkaniach jakie oglądali. W taki sposób dowiedziałam się, że się wyprowadza. O ile jestem w stanie zrozumieć, że czuje się niekomfortowo mieszkając z moją mamą, tym bardziej, że przez pół tygodnia nie ma mnie w mieście, bo mam zajęcia, o tyle nie jestem w stanie zrozumieć jak mógł to przede mną ukrywać. Przedstawił mnie przed faktem dokonanym, nawet się z tym nie krył. Nie muszę chyba wspominać, że się wściekłam i chciałam z nim zerwać. Pokłóciliśmy się tak bardzo, że zagroziłam wezwaniem policji jeśli nie zostawi mnie w spokoju. Oczywiście kłóciliśmy się u mnie w domu(przyjechał), aby nie robić scen przy innych. Gdy zobaczyłam jego łzy jak zrozumiał, że nie żartuję, coś we mnie pękło. Kocham go bardzo pomimo wszystkiego i bolało mnie to, że cierpi. Zgodziłam się na kolejną szansę z zastrzeżeniem, że złapię go na jeszcze jednym, dowolnym kłamstwie, i się rozstajemy. Mieliśmy jechać w góry z jego kolegami. Przeczytałam wiadomości na ich czacie (sam mi wysłał screeny). To co tam przeczytałam nie pozostawia mi złudzeń, że nie chcą towarzystwa kobiety, mój narzeczony jest „ciotą” i ma przejebane z taką kobietą jak ja. To co oni napisali to nie jego wina. Jednak naprawdę mam dosyć dostawania ciągle w „pysk”. To wszystko zwaliło się w przeciągu kilku dni, a ja nie mam już na nic siły. Kocham go i chcę z nim być. Mam dość tych sytuacji, które nie miałyby miejsca gdybym z nim nie była. Nie czuję żebym miała w nim oparcie. Co więcej podejrzewam, że przy mnie ma inne zdanie, a przy kolegach śpiewa inaczej. W dodatku mam podejrzenia, że koledzy mieszają mu w głowie. Nie mam problemu z tym, że spędza czas z przyjaciółmi, nie mam problemu z tym, że chciałby się wyprowadzić, nie mam problemu z tym, że pomaga mamie. Mam problem z tym, że nie ma w tym wszystkim miejsca dla mnie. Kocham go, ale mam dość tego związku, Rozmawiam z nim dużo. Ale co z tego? Niby po rozmowie wydaje się, że mnie rozumie. Ale po czasie wychodzi, że mówi to co chcę usłyszeć. Już tracę nadzieję, że się dotrzemy i coś się w naszym związku zmieni. Nie chcę go ograniczać, ale coraz częściej zastanawiam się nad postawieniem ultimatum. „Albo opierdzielisz kolegów, staniesz po mojej stronie i dosadnie każesz im zamknąć mordy, albo żyj sobie sam”, „Albo koledzy, albo ja”, „Albo mieszkasz sobie z kolegą albo żyjesz ze mną”. Wiem, że nie tędy droga. Chcę żeby coś się zmieniło, ale nie chcę traktować go jak popychadło. Nie mam już pomysłu co robić. Jedyne co wiem to że w żadne góry nie pojadę. Nie będę się pchać tam gdzie mnie nie chcą.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.