Hej,
Chciałbym opowiedzieć trochę o moim lęku, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować.
Zacznę od samego początku.
Od zawsze bałem się spać samemu. W ciemności miałem "zwidy" duchów oraz zmarłe postacie np. ktoś z mojej rodziny.
I wtedy zaczęły się moje natręctwa. Mama doradzała mi żebym się modlił, więc codziennie przed snem się modliłem.
Na początku były to szczere modlitwy, lecz z czasem mówiłem to "aby powiedzieć".
Miałem też swoją formułkę, którą mówiłem codziennie do mamy. Wszystkie te rzeczy musiałem powiedzieć, bo bez nich nie mogłem usnąć.
Z czasem wdarła się nowa formułka. Musiałem mówić do mamy "Kocham Cię" dopóki mi nie powie "Ja ciebie też".
Do tej chwili została mi tylko ta modlitwa i inne natręctwa.
Wróćmy do snu.
Po przeprowadzce nauczyłem się spać samemu - ze światłem i telefonem, ale umiałem.
Wszystko do momentu śmierci babci, gdzie mieszkała z nami przez miesiąc, ponieważ miała blisko do szpitala.
Cały czas przypomina się jak wychodziła z pokoju w nocy w tym momencie co ja (na przeciwko pokoje).
I jak próbuje zasypiać, nie potrafię zamknąć oczu. Zmieniałem położenie łóżka i nic.
Nie wiem co robić.
Proszę o pomoc