Moja historia wygląda tak:
moi rodzice, kolejno dziadkowie i kolejne pokolenia miały trudne dziecinstwo. Alkohol, nałogi, zastraszanie itp. Zadnych zdrowych relacji.
Gdy sie urodzilam, w rodzinie panowala bojowa atmosfera i konflikty. Rodzice czesto powtarzali mi jako malej dziewczynce historie rodzinne, o swoich ranach i ranach dziadkow.
O tym, jak mama byla wykorzystywana, jak tate ojciec skopal jako male dziecko i nie mial na chleb. Zero poczucia wlasnej wartosci, wyizolowanie od innych ludzi, malo tego w moim otoczeniu byli ludzie, ktorzy to wykorzystywali i traktowali z wyzszoscia.
Choc rodzice powtarzali, ze mnie kochaja i ze jestem madra, ja przez to wszystko na co patrzylam i co slyszalam nie moglam w to uwierzyc. Ciagle widzialam mame i tate smutnych, bardziej niz innych ludzi. Nie mieli przyjaciol. Ja przez to wyrobilam w sobie zdanie, ze pochodze z gorszej rodziny, mam w sobie tak wielki kompleks nizszosci ze ten dol, to juz chyba przepasc.
To pustka, ktorej nie da sie zajesc, ani zasypac ludzmi ani niczym innym.
To spowodowalo wiele problemow w moim zyciu i wchodzenia w toksyczne relacje. To wiem i juz tego unikam, ale nadal patrzac na siebie w glebi duszy czuje smutek i to ze nigdy innym ludziom nie dorownam.
Jak mam zbudowac fundament poczucia wlasnej wartosci, skoro moi rodzice jej nie mieli ani nikt z rodziny, napatrzylam sie na zle traktowanie mojej rodziny? Jak mam budowac, skoro nie mam zadnego podparcia, a tylko wspomnienia wycofania rodzicow i ich ran i trudnego dziecinstwa??