Witam serdecznie,
Od ponad roku chyba rozpada się moje małżeństwo. Jesteśmy po ślubie ponad 12 lat. Mamy dwoje dzieci w wieku 8 i 11 lat. Mamy fajne prace, dom, fajne samochody, jeździmy na fajne ferie i wakacje. Ktoś może zapytać: to czego tu szukasz? Potwierdzenia, czy to ze mną jest coś nie tak, czy może w podejściu mojej żony. Nie jestem mężem ani ojcem idealnym. Zaczynałem zarobki od najniższej krajowej w tej chwili zarabiam kilka średnich krajowych na miesiąc. Jest to okupione zdrowiem i zaniedbywaniem rodziny, a bardziej dzieci. Zwłaszcza, w okresie kiedy moja żona po urodzeniu drugiego dziecka nie pracowała. Obecnie staram się to nadrabiać i poświęcać dzieciom więcej czasu. Dzieci uczęszczają na wszystkie zajęcia jakie tylko sobie zażyczą. Podzieliliśmy się tak, że ja zarabiam na wszystko, a żona ze swoją pensją i 500+ robi co chce. Dodam, że mam nie łatwy charakter, bo walę prosto z mostu, czy to jest żona, rodzeństwo, rodzice, czy teściowe. Jak nie mają racji to powiem to bez wahania. Podobnie funkcjonuję w pracy. Jak trzeba zaklnę. Nie mam problemu żeby ktoś podobnie mnie traktował, bo wolę usłyszeć, że np. gadam bzdury od "swoich", niż chodzić po mieście i gadać bzdury.
No więc, w czym problem? Pomimo starań oddalamy się z moją żoną. Sex staje się wyjątkiem. Dla mnie 2 razy w tygodniu to jest minimum. Staram się zmienić moje podejście już do całej rodziny. Fałszywie słodzę wszystkim, skoro nie podoba im się moja szczerość. Kupiłem kilka razy bieliznę z Triumpha mojej żonie i zostałem skrytykowany. Kupowałem bieliznę z tych "sex shopowych" została wyrzucona, podobnie jak różnego rodzaju zabawki. Jak udało się którąś użyć to był tylko jeden raz i zazwyczaj kończyło się na tym, że jedna była zimna, bo metalowa, jeszcze inna była za głośna, a pozostałe zginęły bez śladu.
Próby rozmowy z żoną kończyły się na tym, że w pewnym momencie słyszę, że "to jest nieważne" i następuje wyjście z pokoju. Przy ostatniej takiej próbie usłyszałem: "ja mam już 40 lat i nie będę się pi3przyć z Tobą co drugi dzień. Maksymalnie raz w tygodniu". Tylko, że my od początku września to 5 razy uprawialiśmy sex.
Żona co chwilę ma o coś pretensje. Chodzi spać o 21:00 razem z dziećmi, a ja robię różne rzeczy do 01:00, czy 02:00 i jak np. w sobotę wstanę później niż ona już jest afera. Każdy gram pracy liczy sobie nie patrząc na to co ja robię i np. jak usiądę, żeby obejrzeć "Fakty" to już jest afera, bo ona nie oglądała -czasami mam wrażenie, że celowo. Kiedyś jeszcze za nim pojawiły się dzieci uprawialiśmy często sex. Teraz wiem, że dlatego, że zależało jej na dzieciach. Obecnie sama po cichu przyznała, że drugi raz by się na to nie pisała. Rozliczanie każdej minuty pracy to chyba efekt jedynaczki, za którą cała rodzina robiła różne rzeczy. Kiedyś podzieliliśmy się pracą. To było jeszcze przed ślubem, ale już mieszkaliśmy razem. Obserwowałem, jak każdego tygodnia przerzuca pewne rzeczy na mnie. Godziłem się z tym, ale jak zrobiło się tego za dużo (nie wyrabiałem się, a ona miała sporo wolnego czasu) postanowiłem wziąć na siebie wszystkie obowiązki -te, które chciała mi przekazać. Zapytałem jej wtedy, czy wg niej jest to sprawiedliwy podział. Powiedziała, że tak. Ta pociągnąłem 2 lub 3 miesiące i znów zapytałem, czy podział jest sprawiedliwy. Jak powiedziała, że tak odpowiedziałem, że super, bo chciałem teraz się zamienić skoro podział jest sprawiedliwy i realizować jej część Pomimo tego "zabiegu" z mojej strony widzę, że znów dzieje się to samo 😞
Wracając do głównego problemu to dla mnie sex w związku jest istotny i jeżeli mam go uprawiać 1-2 razy na miesiąc to nie wiem, czy chcę. Do tego jeżeli żona, która jest o pół roku starsza mówi mi, że ona ma 40lat i się nie będzie p... co drugi dzień to ja już nie wiem, czy ze mną jest tak źle, czy z nią? Gdyby nie dzieci to myślę, ze kulturalnie bym podziękował, zostawił dom, samochody i rozpoczął życie od nowa.
Doradźcie proszę co robić, bo nie mogę się już skupić na pracy i zadaniach domowych, bo cały czas chodzi mi ten temat po głowie.
Z góry dziękuję i pozdrawiam.