Witam,
proszę o poradę. Bo już nie wiem czy mam rację czy oszalałam. Jestem kobietą po 30stce. Przeżyłam rozwód i mam kilkuletnie dziecko. Dwa lata temu poznałam mężczyznę młodszego ode mnie. Pomimo, że nie chciałam wchodzić w tą relacje on nie dawał za wygraną. Tłumaczyłam, że jest młodszy a ja jestem po przejściach. Mam dziecko. Że taki związek nie jest dla niego. Jednak zostaliśmy parą. Teraz to sedna. Dużo pracuje, oprócz pracy na etat, jest rolnikiem. Jak początki były cudowne tak ostatni rok jest tragedia. Nie zamieszkaliśmy razem, mieszka u siebie na wsi. Spotkania ciągle przekłada. Tłumacząc, że nie ma czasu bo pole, bo sprząta samochód , bo sprząta swoj pokoj, bo mu się spac chce. Kupiłam mały dom, pomimo, że u niego w domu rodzinnym kolorowo nie jest, On nie chce się przeprowadzić do mnie. Nie ma daleko około 20km nas dzieli. Rozumiem, że facet ma duzo na głowie i pracy. Ale tak naprawdę widujemy się raz w tygodniu w sobote od 20 do poniedziałku do 4 rano. Do niego jeżdzic nie moge jako kobieta po rozowdzie z dzieckiem jestem nieakceptowana i ciagle się odradza związek ze mną. Do tej pory nie poznałam nikogo z jego rodziny. On zna cała moją rodzinę i praktycznie wszystkich przyjaciół. Świąt nigdy razem nie spędziliśmy. Pomimo, że go zapraszałam do siebie zawsze odmawiał. Ja nie dostałam zaproszenia żadnego. Zapytałam go ostatnio jak widzi naszą przyszłość, dostałam odpowiedź, że o niej nie myśli. Kupiłam dom, wykończyłam. PRzez rok czasu mówił, że kupi jedną rzecz (z której oczywiscie on tez bedzie korzystał, taki wkład w mieszkanie). Teraz mówi, żebym sama kupiła bo on nie ma pieniedzy, po czym dostaje informację, że robi prawko na motor i musi dołożyć ze 3 tysiące na kolejny. Moje dziecko w zasadzie go nie interesuje. Jak przyjezdza mowi, że jest zmeczony kładzie się ogląda internety i na tym się konczy nasze spotkanie. Nie prowadzimy razem domu, nie planujemy wspolnych wyjść, świąt, a nawet wakacji. Nie mogę nic z nim zbudować a nawet zacząć budować małymi kroczkami. Bo ciągle napotykm mur. Jestem zdecydowana, żeby odejść on nie bardzo chce się rozstawać. Nie wiem wydawało mi się, że jak się kogoś kocha to się chce ze sobą spędzać jak najwiecej czasu, że się rozmawia o wspólnej przyszłości. Słyszę, tylko, że jestem kobietą z miasta i nie rozumiem. Faktycznie nie rozumiem już nic z tego.