Witam,
po dość długim czasie namysłu i wielu próbach rozwiązania problemu w pojedynkę, potrzebuję skonsultować się z kimś, kto będzie w stanie anonimowo podzielić się swoją opinią na temat, o którym mowa w tytule.
Na rzecz anonimowości imiona zostały zmienione.
Historia rozpoczyna się w 2020, kiedy to moja dziewczyna wyszła z inicjatywą przejścia na tabletki antykoncepcyjne po wizycie u ginekologa, któremu bardzo ufa. Lekarz ten powiedział, że jest to wyjątkowo bezpieczne rozwiązanie, lepsze nawet od prezerwatyw. Po jakimś czasie spędzonym na wspólnych rozważaniach i rozeznawaniu się w środowisku naszych znajomych i przyjaciół moja dziewczyna postanowiła przejść na tabletki. W tamtym okresie nasza relacja intymna bardzo zdrowa, atrakcja wobec drugiej połówki była na tym samym poziomie więc nikt nie czuł się niezaspokojony (byliśmy bardzo otwarci z tym, co czujemy dla dobra związku i samopoczucia partnerki/ra). Co prawda mieszkaliśmy z rodzicami, co mocno utrudniało sprawę, lecz podczas wyjazdów na wczasy lub będąc poza domem bądź też, gdy rodzice wyjeżdżali na jakiś czas, namiętności na pewno nie brakowało.
Zaczęło się to zmieniać w 2022, kiedy to "Alicja" stawała się mniej zainteresowana jakimikolwiek zbliżeniami. Z miesiąca na miesiąc sytuacja wzmagała (nie przykuwałem do tego większej uwagi, ponieważ był to dość ciężki okres studiów dla nas obojga, więc tłumaczyłem sobie tę lekką oziębłość brakiem czasu oraz zmęczeniem) aż któregoś razu "Alicja" zaczęła ze mną rozmowę, w której wyznała mi, że czuję się przytłoczona i podejrzewa o to tabletki. Zaczęły pojawiać jej się stany depresyjne, przez które była przygnębiona. Czuła też, że nie ma sensu brać dalej tabletek, ponieważ obniżały one jej libido. Tutaj pojawia się problem, o którym mowa w temacie. Libido, które stopniowo opadało aż do zakończenia przyjmowania tabletek, nie zaczęło wracać. Starałem się wspierać moją dziewczynę, mówiąc jej, że sytuacja się poprawi, lekarze mówili, że niskie libido powinno zacząć wracać do normalnego stanu po około miesiącu lub dwóch. Niestety nie miało to miejsca. Minął ponad rok odkąd "Alicja" odstawiła tabletki, lecz popęd nigdy nie wrócił. Początkowo starałem się tłumić to, że moje libido działało dalej tak samo, zapewniałem "Alicję" że za jakiś czas wszystko wróci do normy, jako że zaczynała się czuć winna, że nie potrafi odwzajemnić tego, co ja czuję. O ile do tej pory udawało mi się radzić z frustracją, tak ostatnimi czasy z powodu wielu zmian w moim życiu podupadłem w kontekście samooceny i wartości siebie. Moim "love language" jest między innymi kontakt fizyczny, którego nie mam jak sobie zapewnić, ponieważ dla "Alicji" jest on zbędny, to nie jest tak, że ona naumyślnie nie okazuje mi tej namiętności, w jej oczach straciła ona jakąkolwiek wartość wiec na porządku dziennym nawet nie zwraca na to uwagi. Może to zabrzmieć zabawnie, ale brakuje mi tych prostych rzeczy jak buziak (który wychodzi z jej inicjatywy) czy to gdy mówiła, że wyglądam przystojnie. Nie widzę w jej oczach jakiegokolwiek pociągu do mnie. Rozmawiałem z nią na ten temat kilkukrotnie, ponieważ nie mogłem dłużej wytrzymać, ale temat ten jest swojego rodzaju tematem tabu, "Alicja" czuje się winna, gdy o tym wspominam, przez co przestałem o tym mówić, żeby jej nie przybijać, z drugiej strony moje libido oraz uczucia do niej są wciąż takie same i czuje się tak, jakbym nie mógł dać upustu emocjom. "Alicja" starała się poradzić kilku ginekologów w tej sprawie, lecz ich rozwiązaniem jest ponowne rozpoczęcie brania tabletek, tym razem od innego producenta, ale dla niej to nie jest rozwiązanie, ponieważ boi się, że stany depresyjne powrócą. Nie widzę wyjścia z tej sytuacji, ponieważ jej libido nie wraca, boi się ona powrotu do tabletek, co osobiście kompletnie rozumiem i nigdy jej nie popychałem w tę stronę. Starałem się zacząć podobać samemu sobie poprzez ćwiczenia, lecz doznałem poważnej kontuzji i na kilka miesięcy musiałem przestać. Niedawno zacząłem ćwiczyć na nowo i myślałem, że sytuacja "Alicji" również się poprawia, ponieważ doszło do dwóch lub trzech zbliżeń, ale decyzję o napisaniu tej historii podjąłem po wyjeździe na wczasy, mieliśmy wtedy zapewnioną pełną prywatność oraz idealne warunki dla rozkwitu romantyzmu, oraz uczuć, ale "Alicja" była kompletnie niezainteresowana i oziębła jak nigdy dotąd. Od dłuższego czasu czuje się niekomfortowo inicjując zbliżenia, dodam tylko, że podczas jednej z rozmów "Alicja" powiedziała, że nie ma z tym problemu, gdy ja staram się coś zainicjować i że może w ten sposób jej popęd powróci, ale będąc odtrącanym już któryś raz powoli tracę wiarę i czuje się wtedy okropnie niezręcznie, tak jakbym był obleśnym kolesiem, który narzuca się niezainteresowanej dziewczynie w barze. Już nie wiem co robić. W zeszłym tygodniu w mojej nowej pracy jeden ze współpracowników powiedział, że bardzo dobrze wyglądam i że mam fajny styl. Te słowa nadal trzymam blisko przy sercu, ponieważ były to pierwsze mile szczere słowa, jakie usłyszałem od bardzo dawna i pisząc o tym wszystkim mam łzy w oczach, już nie raz płakałem z bezradności oraz od bycia przytłoczonym rzeczywistością. W kontekście problemu z dziewczyną boję się też porozmawiać z przyjaciółmi, ponieważ jest to temat intymny i nie wiem, czy "Alicja" czułaby się komfortowo wiedząc, że podzieliłem się tym wszystkim z kimś, kto ją zna. Dlatego też chciałbym usłyszeć głos postronny, być może ktoś miał lub ma podobną sytuację i mógłby się podzielić spostrzeżeniami i przemyśleniami. Bardzo dziękuję za jakąkolwiek odpowiedź.
-M