Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Maja 3333

Użytkownik
  • Zawartość

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

Maja 3333's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Jest tu ponad tydzień
  • Pierwszy Wpis
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. 2 dni przeszły normalnie. Dziś kierowniczka wróciła ale jej napisałam wczoraj wieczorem smsa by na razie tego nie ruszać a zostawić ten "kaliber" na wypadek gdyby znowu atakowała o coś... Dziś była u nas rano po listę obecności za luty i nic o tym nie było, mi też nie odpisała a patrzyła w moją stronę. No i miałam z ta dziewczyną rano spięcie o szczepienie bo znowu ingerowała ale pogoniłam ją pytając co ją to interesuje a ona jakieś żale swoje wylewała ze mój brak szczepienia nie fair wobec niej bo sama musiała długo siedzieć eh... Teraz żałuję bo jednak trzeba było to kontynuować chyba, sama nie wiem już co lepiej ani co robić ;/ byłoby łatwiej gdyby było od razu załatwione a nie takie zostawianie
  2. Zachowywała się normalnie jakby nic się nie stało, pierw jakiś lekki foch ale też chyba wyczuła mój dystans, nie wracała do tematu i ja też nie... Nie wiem czy działać z tym czy zostawić sprawę bo na koniec dnia spytała czy wybieram się na kolejne L4... Nie wiem co to miało być...
  3. Dziękuję bardzo. W piątek kierowniczka prosiła o przesłanie screenów z tego co ona pisała i odpisala, że jest to przykre. A kierowniczki nie będzie od jutra do końca lutego... No i się zastanawiam jak będzie wyglądał powrót bo nie będzie to miłe...
  4. W dniu 8 lutego poszłam na kwarantannę z racji pozytywnego wyniku u mamy. Jeszcze wg starych zasad na 17 dni, co nie podobało się współpracownicy, bo wg niej "dziwne bo to ponad dwa tygodniu nikomu nie dają a co dopiero zdrowym, dobrze byłoby dopytać bo coś jest nie tak, nie sądzę by to się w pracy podobało, to jest szczyt szczytów jak dla mnie, jakieś jaja. Jestem mega wkurzona bo ciągle sama siedzę ale cóż, ozdrowieńcy są traktowani jak szczepieni a szczepieni mają krótszą". To "ciągle" chodziło o to, że w dniach 2-4 lutego miałam jelitówkę i byłam w domu na L4. A niby co tu ma być do podobania się komuś w pracy? Nałożyli to nałożyli, nic nie poradzimy... Miliony ludzi było jest i będzie na kwarantannie lub izolacji bo takie mamy czasy. Po tych jej uwagach aż mi się odechciało wszystkiego... Byłam podłamana zwłaszcza, że bałam się o mamę bo to starsza schorowana osoba po zawale w wieku blisko 70 lat, doszły jeszcze problemy z bratem bo też chory a nie poszedł na test i jeszcze pretensje do mnie miał, że na siłę mamę wysłałam i teraz nie może nikt wyjść i przyjmować ludzi... Wyszedł tu z jej strony brak znajomości przepisów bo szczepieni i ozdrowieńcy mają kwarantannę jak wszyscy... Mój tata po 3 dawkach i też dostał 17 dni. Po prostu miałam dość... Uzgodniłam z kierowniczką, że będę pracowała zdalnie więc pracuję. Dwa dni później (10 lutego) pisała normalnie, pytała jak się czujemy, obserwuje siebie i ma nadzieję, że się nie zaraziłam ani ja ani ona i że trzyma kciuki za nas i za siebie. Zakończyła "to sobie siedźcie i tyle, zobaczymy się po kwarantannie." Natomiast w ostatni wtorek zauważyła w systemie, że jestem obecna w pracy i domniemała, że pracuję zdalnie i przesadziła ze swoją reakcją. Rozmowa zaczęła się normalnie, pytała jak się z pracuje z domu bo skoro jestem widoczna w systemie to chyba pracuję zdalnie choć nikt jej nic nie mówił (a niby z jakiej racji? to sprawa między mną a przełożonym). Pytała o samopoczucie i czy nam skrócą bo przy ujemnym teście można szybciej wrócić. Potem tak "z tego co wiem to za "pracę" masz płacone 100% więc jestem ciekawa co robisz". Zdenerwowało mnie to bo nie powinna się tak mieszać w nieswoje sprawy i dopytywać na siłę. Odpisałam, że tak, zgadza się mam zdalną bo lepiej tak niż chorobowe i 80%. Napisałam, że spoko się pracuje, zdalna dobra na chwilę a na dłuższą metę już tak średnio. No i napisałam co robię i że to i tak chciałam w lutym zrobić. To się rozwścieczyła i pytała skąd mam materiały. Ja pierw odpisałam, że czuję się tak sobie i że sytuacja jest trudna bo i tata zachorował i gorączkuje a nie chciał iść na test... o kłopotach z bratem (pracujemy kilka lat razem to zna moją sytuację rodzinną). Później bardzo niefajnie odpisała... " ja sie czuję tu najbardziej oszukana. Bo siedze jak debilka sama a inni za siedzenie w domu dostaję 100 %. Szczerze mówiąc mam wrażenie że nikt mnie tu nie szanuje i jestem traktowana jak ostatnia idiotka, jeszcze wielkie kurwa tajemnice przeede mmną nie no super to ja tez żądam zdalnej bo moiżesz mnie zarazić skoro nadal się nie zaszczepiłaś, ciekawe czymi tak chętnie pozwolą z kim się umawiałaś na zdalną? bo tu cisza, chcę wiedzęć. I skąd materiały masz? za plecami z Dorota to robiłyście?" W tym momencie poczułam się okropnie... Zrobiła problem z niczego. Nie miałam głowy by pisać jej o zdalnej bo miałam problemy w domu z chorą mamą ("koleżanka" myśli tylko o sobie)... Poza tym domyślałam się jej reakcji to wolałam nie mówić. Odpisałam tylko, że część materiałów z pracy a część z internetu. I jakby słuchała na zebraniu to by wiedziała, że zdalna u nas możliwa tylko na kwarantannie lub izolacji (jeśli ktoś na tyle się czuje). Ja w październiku przy covidzie miałam propozycję ale nie czułam się na tyle dobrze bo 40 stpni gorączki i słabe samopoczucie i ona dobrze o tym wiedziała... To powinna dodać dwa do dwóch... Nic tu nie było załatwiane tajnie. W dniu 8 lutego był telefon do kierowniczki, zadeklarowałam pracę zdalną, na drugi dzień poszło pismo do dyrekcji, później do kadr więc wszystko zgodnie z procedurami. Nie wiem czy chciałaby być na moim miejscu w tym momencie, zna sytuację rodzinną a jeszcze jakieś swoje frustracje przelewa, zazdrości, bardzo nieładnie... To nie jest moja szefowa więc nie muszę jej się z niczego tłumaczyć (pracownik taki jak ja tylko rok dłużej pracuje i tyle). Zgłosiłam sprawe kierowniczce, ona już wiedziała o co chodzi bo "koleżanka" również jej mówiła, że coś za długa ta kwarantanna na co kierowniczka "tak dają, wszystko jest w porządku, nikt sam sobie nie wymyśla". Też jej przykro bo kierowniczka to dobra kobieta i zawsze nam idzie na rękę a tu jest oskarżona o jakieś tajne działania... Mówiła, że ruszy tą sprawę gdy ja wrócę do pracy. Ogólnie ja już dawno zauważyłam, że z tą dziewczyną coś się dzieje, reaguje zbyt gwałtownie nieadekwatnie do bodźca gdy tylko coś idzie nie po jej myśli, o szczepienie mnie atakowała nie raz mówiąc aluzje "jeba*i antyszczepionkowcy" czy o moim wujku, że sam sobie winien respiratora bo sie nie szczepił, nie mówi się tak nawet jeśli to prawda... Czuję się okropnie, strach wrócić do pracy mam nadzieję, że sprawa jakoś ruszy i ją przeniosą gdzieś indziej. Kolejnym etapem może być coś gorszego np posądzenie o kradzież, oskarżenia o pobicie (takie przypadki widziałam), nie wiadomo co się spodziewać... Nie czuję się tam komfortowo już dłuższy czas. O wszystkim powiedziałam i nie wiem co zrobić gdy wrócę do pracy... Jeszcze może ona sama zrezygnuje? Dawno mówiła, że nie lubi swojej pracy. Tłumacząc mi nowe rzeczy zachowywała się niemiło "już ci mówiłam, błądzisz gdzieś wzrokiem, przecież tu masz" "ja ci nie będę ciągle mówić"
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.