Od kiedy pamietam, mam problemy z komunikacja i przebywaniem w otoczeniu innych. Juz za czasow szkoly, gdy w podstawowce nauczycielka wskazala mnie do czytania na glos, zawsze mialam oczy pelne lez i nie potrafilam skoncentrowac sie na tekstem. Wypowiadanie sie przed duza grupa ludzi, bylo niemozliwe.
Z dziecinstwa takze pamietam, sprzeczki, bojki rodzicow oraz to zdanie, kiedy nie daj Boziu wtracilam zdanie podczas rozmowy rodzicow. " Cicho badz, teraz dorosli rozmawiaja"...
I tak zostalo do tej pory... Gdy mialam te nascie lat, czesto zastanawialam sie " Czy kiedy urosne, bede potrafila rozmawiac jak dorosli?"
Brak pewnosci, niska samoocena, wieczna krytyka za strony bliskich i znajomych stworzyla ze mnie aspolecznego dziwolaga.
Choc czasem zmuszam sie i jest milo w gronie ludzi, to po chwili strasznie meczy mnie towarzystwo innych i najchetniej ucieklabym po cichu do domu.
Chcialabym to zwalczyc, ale niestety moj partner nie potrafi zrozumiec, jak mozna nie czuc potrzeby wychodzenia czy rozmawiania z ludzmi i mimo zmuszania sie jest to cholernie trudne... niestety nie mam wsparcia i sama sobie z tym nie poradze. Bardzo Prosze o jakas porade, bo to mnie wykancza
To mnie juz wykancza
w Problemy w związkach
Napisano
Od kiedy pamietam, mam problemy z komunikacja i przebywaniem w otoczeniu innych. Juz za czasow szkoly, gdy w podstawowce nauczycielka wskazala mnie do czytania na glos, zawsze mialam oczy pelne lez i nie potrafilam skoncentrowac sie na tekstem. Wypowiadanie sie przed duza grupa ludzi, bylo niemozliwe.
Z dziecinstwa takze pamietam, sprzeczki, bojki rodzicow oraz to zdanie, kiedy nie daj Boziu wtracilam zdanie podczas rozmowy rodzicow. " Cicho badz, teraz dorosli rozmawiaja"...
I tak zostalo do tej pory... Gdy mialam te nascie lat, czesto zastanawialam sie " Czy kiedy urosne, bede potrafila rozmawiac jak dorosli?"
Brak pewnosci, niska samoocena, wieczna krytyka za strony bliskich i znajomych stworzyla ze mnie aspolecznego dziwolaga.
Choc czasem zmuszam sie i jest milo w gronie ludzi, to po chwili strasznie meczy mnie towarzystwo innych i najchetniej ucieklabym po cichu do domu.
Chcialabym to zwalczyc, ale niestety moj partner nie potrafi zrozumiec, jak mozna nie czuc potrzeby wychodzenia czy rozmawiania z ludzmi i mimo zmuszania sie jest to cholernie trudne... niestety nie mam wsparcia i sama sobie z tym nie poradze. Bardzo Prosze o jakas porade, bo to mnie wykancza