Kobieta lat 37, obecnie przebywająca na rencie.
Problem, z którym zwracam się tym razem wiąże się z postem pierwszym, w którym opisuję romans z żonatym.
Czuję do siebie obrzydzenie, gardzę sobą, że wdałam się w romans. Nie chcę o siebie dbać, uważam, że nie zasługuję na to, aby dobrze wyglądać. Uważam, że nie mam prawa kupować sobie ładnych ubrań, dobrych kosmetyków, wyjść do kosmetyczki czy do fryzjera. Nie wspomnę już, że mam obawy, że kosmetyczki poparzy mi twarz, kiedy poproszę o zabieg, a fryzjerka spali mi farbą włosy lub zniszczy fryzurę niedbałym wykonaniem usługi.
Karzę i poniżam sama siebie. Nie pozwalam nikomu zbliżyć się do mnie. Poza tym, wiem, że nie mogę ufać ludziom, bo wszyscy wiedzą o moim romansie. I to ja w całej historii jestem tą złą z powiedzenia, że "pies nie weźmie jak suka nie da". Boję się ludzi. Wiem, że nie powinnam, że minęło wiele lat i że ludzie powinni już o tym fakcie zapomnieć, ale ja wiem, że ludzie o tym pamiętają.
Skończyły się telefony jego partnerki z wyzwiskami pod moim adresem, jak również telefony o takiej treści wykonywane przez kobiety, z którymi ona jest blisko. Minęły też czasy, kiedy ludzie w tamtym miejscu pracy wyzywali mnie od kurwy.
Obiecałam sobie, że nie ucieknę z mojego miasta. Wyjadę stąd, zrobię karierę w innym mieście /bo nie ma lepszej zemsty na wrogach niż jak odnieść spektakularny sukces/, lecz opuszczę moje miasto dopiero wtedy, gdy odzyskam moje dobre imię. Wówczas powiem wszystkim, że wyjeżdżam, bo sama tego chcę, a nie dlatego, że ludzie ostracyzmem zmusili mnie do tego kroku.
Proszę o wskazówki, od czego mam zacząć naprawę mojej reputacji.
Nie wiem, czy kiedykolwiek wyzbędę się wstydu z powodu tego, co zrobiłam JA.