Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Giovanna

Użytkownik
  • Zawartość

    9
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

Giovanna's Achievements

Forumowicz

Forumowicz (2/14)

  • Jest tu ponad rok Rare
  • Jest tu ponad miesiąc
  • Jest tu ponad tydzień
  • Pierwszy Wpis
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

1

Reputacja

  1. Muszę się komuś wygadać, bo sytuacja robi się coraz trudniejsza. Mam 34 lata, mój tato jest niepijącym alkoholikiem, (oczywiście nie przyzna się nigdy, że był w sumie nadal jest alkoholikiem), przeszedł leczenie onkologiczne - dziś zdrowy! Mam również brata (36 lat) mieszkają z tatą w jednym mieszkaniu. Mój brat, nazwijmy go Adam, jest człowiekiem zapatrzonym tylko w siebie. Nigdy nie miał poczucia obowiązku wobec rodziny, zawsze "kolega poprosił", "kolega czeka", "koledze obiecałem"- to zawsze było ważniejsze. Mój tato, jest człowiekiem, który musi rządzić innymi, jak on powie tak ma być, jak ktoś myśli inaczej niż on i o tym głośno mówi, to się zaraz obraża i jest "pf to nie moja sprawa, co mnie to obchodzi, rób jak uważasz" Niestety między bratem, a tatą doszło do takiej sytuacji, że nie rozmawiają ze sobą, mieszkając pod jednym dachem. I tak wiem, co mnie to obchodzi, ja z nimi nie mieszkam, to przecież nie odbija się na mnie. Ale właśnie o to chodzi, że się odbija. Tato dzwoni, krzyczy do mnie, że on czegoś nie zrobił, że znowu burdel po sobie zostawił. Brat "pierdol tego frajera, nie słuchaj go". Jak słyszę taki tekst to mam ochotę strzelić mu w pysk. Doszło do tego, że wykrzyczał mu w twarz, że to jego wina, że nasza mama nie żyje. Mieszka z nimi jeszcze jeden brat, on dzwoni i gada na oboje, co akurat rozumiem, bo nie ma komu się wygadać, przy czym on jest najbardziej sprawiedliwy, bo widzi winy jednego i drugiego. Tamci widzą tylko wzajemne winy, siebie przy tym wybielając. Ja nie jestem w stanie normalnie już funkcjonować, mam dość bycia sekretarką obojga! Mam dość wysłuchiwania ich wzajemnych żali, jakbym przynajmniej miała jakiekolwiek prawo głosu, czy możliwość zażegnania konfliktów. Adam powinien się wyprowadzić dla spokoju swojego, taty i MOJEGO i ja o tym wiem, ale tato go z domu nie wyrzuci, on się nie wyprowadzi, bo gdzie znajdzie tańsze lokum? Wszak dokłada się tylko do rachunków, nie płaci za wynajem, a wtedy już by musiał. Mam zwyczajnie dość tej patologicznej sytuacji w jakiej się wszyscy znaleźliśmy. Rozmawiać się nie da, ani z jednym ani z drugim. Oboje mają swoje racje, ale oboje mają też wiele winy, której nie potrafią na wzajem sobie wybaczyć. Jutro Wszystkich Świętych, spotkamy się u taty, na samą myśl o panującej tam atmosferze już mnie skręca. Za chwilę Boże Narodzenie... nie wyobrażam sobie, że siądą do jednego stołu. MAM GDZIEŚ TAKIE ŻYCIE!! jak wracam od nich, to potem chodzę wściekła co niestety odbija się na moim dziecku, na mojej rodzinie! Muszę sobie z tym jakoś poradzić...tylko jak? Sama mam stwierdzoną "lekką" depresję ( w kwietniu, zostałam bez leków i dostępu do lekarza) i jeszcze oni mi dokładają...
  2. @Honrado Nie sądzę, żebym poczuła się lepiej, ale na pewno w jakiś sposób usprawiedliwiona. Czy zmieniłabym nastawienie? Nie.. Dzieciak zwyczajnie na każdym kroku pokazuje, jak bardzo "gardzi" młodszymi od siebie dziećmi, mimo że sam ma młodsze rodzeństwo. Nie wiem na ile jest to spowodowane "ewentualnym" Aspergerem, a na ile po prostu charakterem dziecka, bo "Kasia" nigdy nie pójdzie z nim do psychologa, nigdy nie dopuści do siebie myśli, że on może mieć jakiś problem. Nawet jeżeli w szkole, ktoś dostrzeże jakikolwiek problem, to ona się z nim "nie zgodzi" Logopeda mówi, że jest "coś nie tak" w odpowiedzi słyszę "Nie no bez przesady! Przecież każdy doskonale rozumie co mówi, szukanie problemów na siłę". @Małgorzata_Margo, cieszę się, że udało Ci się ustalić zasady z wnukami męża, tu jednak problem jest taki, że jak tylko zwróci mu się uwagę, to ona zaczyna reagować zupełnie odwrotnie. Jak powiem "przestań walić w te drzwi" to zaczyna w nie kopać. Kiedy powiem "Nie dokuczaj" to zaczyna przezywać... najzwyczajniej w świecie, nie chce w otoczeniu mojego dziecka takich ludzi, i to wprowadzonych do domu "dobrowolnie przeze mnie". Może dlatego, że w szkole ja zawsze byłam tą, na której wszyscy wyładowywali swoje złe emocje. lub podbudowywali na mnie swoje poczucie własnej wartości zaburzone w domu. Poza tym, nie ja jestem od uczenia i stawiania granic cudzym dzieciom. Moje dziecko zna zasady, potrafi się zachować, nie niszczy innym zabawek, nie bije innych, nie zamyka ich w pokojach, nie nabija się, że mają "gorsze zabawki". Nie wiem jaki będzie za kilka lat, jak sam będzie mógł dobierać sobie przyjaciół, zacznie mieć głupie pomysły, ale dzisiaj jest dzieckiem bardzo empatycznym i pomagającym innym. I MOJĄ rolą jest, żeby taki pozostał, a nie przyjaciółek czy pań w przedszkolu czy szkole.
  3. Cześć wszystkim, muszę się komuś wygadać, bo mam wrażenie, że "robię źle". Mam kumpelę, z którą kumplujemy się całe życie. (grubo ponad 30 lat). Ona (powiedzmy Kasia) ma syna, który wyjątkowo gra mi na nerwach!! Ma 8 lat, na mnie i moje dziecko patrzy zawsze z góry, bije inne dzieci, obraża moje dziecko, zdarza mu się kraść. Kiedy mu zwrócę mu o coś uwagę - nie odpowiada, nie reaguje lub... robi na złość i np. wali pięściami w drzwi ( mam w nich szybę, więc łatwo się skaleczyć). Podejrzewam, że może może mieć zespół Aspergera, ale zasugerowanie tego jego matce nie przynosi żadnych efektów. Uważa, że skoro 3 lata temu "był u psycholog przedszkolnej i wszystko jest ok" to znaczy, że nie trzeba go diagnozować. Kasia, jest też typem osoby, która mam wrażenie nie akceptuje i nie dopuszcza do siebie tego, że można korzystać z pomocy psychologa, o psychiatrze nie wspomnę nawet. Mam wrażenie, że postępuję "żle", nie lubiąc go, nie chcąc go we własnym domu, nie chcąc aby miał kontakt z moim dzieckiem, nie chcąc go widywać, nie chcąc (lecz jednak musząc) zaprosić go na urodziny mojego dziecka. Czy w Waszym odczuciu, robię źle? Nie mówiłam przyjaciółce, że nie lubię jej syna, bo to zakończy nasza przyjaźń, ja bym nie chciała się przyjaźnić z kimś kto nie akceptuje mojego dziecka.
  4. Cześć moi drodzy, byłam u psychiatry na wizycie, dostałam zalecenie terapii u psychologa, oraz leki Escitil ( 5 mg na dobę). Problem jednak jest taki, że posiada bardzo dużo skutków ubocznych w tym między innymi zwiększenie wagi, a mam już dość sporą nadwagę, dlatego boję się go brać. Bardzo proszę podzielcie się swoją opinią o tym leku, o tym jak na niego zareagowaliście i czy mieliście skutki uboczne...
  5. Cześć wszystkim. Powiedzcie mi proszę co jest ze mną nie tak? Od kilku lat nie pracuję(sytuacja życiowa) , teraz próbuję znaleźć pracę, nie mam jakiś wygórowanych oczekiwań, chcę pracować w administracji biurowej, tam nie potrzeba jakiś wielkich kwalifikacji, zresztą mam doświadczenie w pracy biurowej, ale przez to. że mam przerwę w zatrudnieniu to moje CV nawet nie są rozpatrywane:( Oprócz tego cierpię na jakieś dziwne stany lękowe, WIEM, ŻĘ MUSZĘ ZNALEŹĆ PRACĘ , ale jak tylko zaczynam wysyłać CV to od razu popadam w jakąś depresję. \Wiem, że nawet jak mnie gdzieś zatrudnią to nie będę pasowała do tego zespołu, że się nie odnajdę, że wszyscy będą się ze mnie nabijać za plecami i wytykiwać palcami. Umówiłam się już na pierwszą wizytę do psychiatry, żeby pokierował mnie dalej, na terapię lub leczenie, bo dochodzi do tego nie przepracowana od kilku lat żałoba, ale to jest dopiero za ponad 3 miesiące, do tego czasu się wykończę!
  6. Wiem, że to dla niego dobre, ale ja tak bardzo nie chce stracić, żadnej z chwili z nim... Może dlatego, że straciłam mamę, i mimo że byłam już dorosła, to jednak wciąż mi jej brakuje i uważam, że miałyśmy zbyt mało czasu? Kto mnie tak traktuje? Wszyscy wokół, głównie starsze osoby. Mój mąż wspiera mnie we wszystkim, ciągle powtarzam, że "synu! Bez matki to my byśmy 3 dni nie przetrwali". Z teściami nie widuję się zbyt często, a w trakcie wizyt i tak zawsze dostaje " Złote rady". Nie wiedzą jak postępuję na codzień, ale i tak zawsze słyszę co "muszę robić". Wrócić do poprzedniej pracy nie mogę, bo firma została zlikwidowana...
  7. Mam 31 lat, syn niecałe 2. Za dwa dni idzie pierwszy raz do żłobka, a ja... Jestem PRZERAŻONA tym faktem. Boję się, że będzie płakał (a będzie) , że trzeba będzie odrywać go siłą ode mnie (a też pewnie trzeba będzie), najgorsze co czuje to to, że "zawiodłam jako matka" Bo teraz obce osoby będą go wszystkiego uczyć. Byłam z nim w domu cały czas, wiadomo, czasem mąż z nim zostawał, ale to głównie ja z nim byłam. Straciłam w życiu bliskie osoby i boję się, że jak pójdzie do żłobka to "stracę" I jego... Stracę możliwość obserwowania jak się rozwija, jak się śmieje, nie będę mogła go przytulić jak będzie płakał... Wiem, że to głupie bo przecież pójdzie za rok do przedszkola, potem szkoły i i tak będziemy musieli "się rozstać" Ale on jest taaaki malutki jeszcze ;-( Drugi problem jest taki, że ja muszę wrócić do pracy, bo jak pójdzie do żłobka to nie będzie potrzeby, żebym była w domu. A to kolejna dla mnie trauma... Straciłam jedyną wymarzoną pracę, nie umiem się nigdzie indziej odnaleźć. Ciągle żyję w poczuciu, że jestem beznadziejna, nic nie umiem, do niczego się nie nadaję. I mimo, że mam 31 lat, to wszyscy traktują mnie jak jakaś głupią 15-latkę! Od tygodnia nie mogę się zebrać w sobie i nic zrobić, ciągle płaczę, chodzę w piżamie do 12-13, nie jem, nie piję, w nocy budzę się kilka razy i myślę tylko o żłobku.... ;( Pomóżcie... Bo sama już nie daje sobie rady!
  8. Bardzo Ci dziękuję za te słowa! Staram się myśleć pozytywnie, staram się w każdej 'złej rzeczy" Znajdować pozytywy... Ale jest bardzo ciężko!
  9. Witam. Mam 31 lat, męża (od 5 ) i małego synka( niecałe 2 latka). Na chwilę obecną nie pracuję, podjęcie pracy, jest nie możliwe ze względu na konieczność opieki nad dzieckiem (nie mam "instytucji babci", która mogłaby się zająć dzieckiem, w czasie kiedy będę w pracy. Moja mama nie żyje, a teściowa ... no nie powierzę jej opieki nad dzieckiem!) Mój główny problem to ... STRACH o wszystko. Zapisałam syna do żłobka, chcę, żeby się dostał bo widzę jak lgnie do dzieci, jak chce się z nimi bawić itd, jednak BOJĘ SIĘ, że się dostanie i będę musiała się z nim "rozstać". Jak on się dostanie, to ja będę musiała iść do pracy, czego się BOJĘ! BOJĘ się, ludzi, których będę musiała poznać, BOJĘ SIĘ, że nie sprostam. Uprzedzając, to nie jest tak, że mi się nie chce pracować, ż jestem leniem itd. Pracowałam kilka lat w biurze, bardzo lubiłam swoją pracę, miałam kilku znajomych, mam wrażenie, że byłam też pomocą dla współpracowników, bo często przychodzili i prosili o pomoc. Praca była czymś "pewnym" dla mnie! Po śmierci mojej mamy, tylko tam potrafiłam normalnie funkcjonować. poza pracą ciągle płakałam, tęskniłam i siedziałam na cmentarzu. Jednak mój pracodawca "zamknął" interes, pracę straciłam i od tamtego czasu wszystko jest nie tak. Podjęłam pracę w innym biurze, przepracowałam dwa miesiące i mnie zwolnili, bo "redukcja etatów". Potem znowu popracowałam chwilę, bo okazało się, ze jestem w ciąży,l4, macierzyński i ... bezrobocie. Mój maż nic nie mówi o tym, że pieniądze on zarabia, a ja siedzę w domu, bardziej jest to mój problem. Kolejny STRACH to nawet "wizyta teściów" . Mimo, że przyjeżdżają głównie na max 2 godziny i to dość rzadko, bo widuję ich raz w miesiącu, a przez sytuację z pandemią, bywało, że i rzadziej. Jak tylko dowiaduję się, że mają przyjechać to przez dzień, dwa wcześniej już piję melisę a na pół godziny przed ich przyjściem borę leki uspokajające! Nie są ludźmi "toksycznymi" , zanim zmarła moja mama ( na miesiąc przed naszym ślubem) potrafiłam rozmawiać z teściową normalnie. po ślubie nie mogłam nawet na nią patrzeć, jej docinki, że nie mówię do niej "mamo", które było zarezerwowane tylko dla JEDNEJ osoby w moim życiu ( czego nie jest w stanie zrozumieć po tylu latach) spowodowały, że nie mam ochoty w ogóle na nią nawet patrzeć! Nie wiem skąd to wszystko się wzięło.. Od kiedy pojawił się syn na świecie, próbowała zrobić ( oczywiście w "białych rękawiczkach" i tak, że mój mąż nic nie słyszał) wszystko, żeby mi pokazać, że skoro ona swoje dzieci wychowała to wie lepiej ode mnie jak należy zająć się dzieckiem, a przecież to, ze to moje pierwsze dziecko nie znaczy, że nie potrafię się nim zająć. Jeszcze w szpitalu mówiła, że NIE DAM RADY!! że ona będzie przyjeżdżać i zajmować się dzieckiem. A jak jednak dałam radę ze wszystkim ( po powrocie do domu, mąż normalnie pracował, więc do powrotu męża byłam sama z synem) nie usłyszałam słowa przeprosin, ani nawet "o... jednak dałaś sobie JAKOŚ radę". Chciałabym dowiedzieć się jak sobie z tym wszystkim poradzić. Jak przestać się bać, żłobka, pracy i jak nauczyć się "normlanie" żyć z ludźmi, których po prostu przestałam lubić, a którzy nie znikną "ot tak" z mojego życia. Do tego wszystkiego moje kompleksy dotyczące wagi, urody "intelignecji" (mimo, że mam skończone dwa kierunki studiów). I chyba nadal nie uporałam się ze śmiercią mamy. Nadal wszystko mi ją przypomina, nadal za nią tęsknię, nadal brakuje mi jej wtedy kiedy jest najtrudniej.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.