Miłość jest. Samo przytulenie dzieci, to jak się witają daje mi ogromną radość. Kocham dzieci nad życie i widzę, że one nas też kochają bezwarunkowo. Jednakże co do żony. Kocham ją ale jak czuję pustkę z jej strony to jest ciężko. Przytulam się a ona w telefonie. Wtedy się odechciewa. Dystansuję się emocjonalnie, zamykam. To bardziej zniechęcenie bo nawet jak zbieram się w sobie. Robię wszystko o czym mówi żona a ona nie zmienia zasadniczo zachowania to po prostu tracę motywację. Chciałbym coś zmienić ale nie wiem co.
Może źle położyłem akcenty. Mnie wychowano w takiej kulturze, że ojciec to przede wszystkim obowiązek. Jest ostatni do wszystkiego w kolejce. Czasem bywa z tym ciężko. Dlatego może to akcentuję. Żona przyjmuje to jako standard i nie zauważa tego. Różnica jest taka, że dzieci uwagę i troskę odwzajemniają. Żona. Żona trochę od rodziny chciała uciec i boję się, że ja byłem po prostu narzędziem/okazją. I to mam cały czas w głowie.
Mówi, że jest empatyczna i troskliwa i fakt dla swojej rodziny taka jest. Względem mnie i dzieci jest zupełnie inna. Trochę jakby miała do nas pretensje, że się w nas "wpakowała". Czasem się facto nawet tak mówiła. Potem tłumaczenie, że to w złości ale jej przekaz niewerbalny pasuje raczej do tego, że ma nas dość. Czyli nie do końca to wina jej cech. Ciężko ją zrozumieć bo ma dwie twarze (chyba każdy ma) dla mnie problemem jest to, że w niektórym okazuje czułość a czasem bywa bardzo okrutna. Niestety zazwyczaj trafia to na nas.
Ja kocham rodzinę i chciałbym ją uratować. Związki mi się sypały, straciłem już dziecko. Nie chcę nikogo tracić. Za bardzo jednak to bywa jednostronne. A największy problem jest taki, że my rozmawiamy ale ja nie rozumiem jej a ona mnie (na początku tak nie było).
Co do wrażliwości. Nie zauważyłem u siebie jakiejś nadzwyczajnej percepcji (silniejszej niż u innych). Jestem na pewno bardzo empatyczny. Czytam np o tym, że dziecko zostało zabite i mnie trzęsie. Nie daj Boże widzę, że komuś krzywda się dzieje. Wtedy emocje są ogromne. Jeśli to WWO to tak mam to.
Czy to znaczy, że przesadzam? Wiem, że czasem tak. Ale ja nigdy bym do żony po pogrzebie jej ojca nie zrobił wyrzutów o popsucie świąt. Czy kilkumiesięczna żałoba to przesada? Brat słynie z tego, że jest zamknięty emocjonalnie i nieczuły. Nie miał tak bliskich relacji z Mamą jak ja (syn ojca) a też sobie z tym jeszcze nie poradził. Czy to jest poza normą? Wiem, że WWO się hmm leczy. Czytałem kiedyś o tym ale rozumiałem to (element konieczny) jako bardzo czułe zmysły fizyczne. Nie zauważyłem tego u siebie.