Z partnerką nie możemy się dogadać. Mianowicie od początku (czyli od 3 lat) robiła mi różne numery. Jak np. wakacje z byłym czy też inne.
Zbliżenia mieliśmy regularne do czasu kiedy zaszła w ciążę i potajemnie spotkała się z byłym chcąc aby jej pomógł usunąć ciążę.
Wtedy coś we mnie pękło i nie miałem już ochoty na nic. Nie żebym był święty, bo też popełniłem błędy, lecz ja się do nich przyznałem, przeprosiłem i więcej się to nie powtórzyło.
U mojej partnerki kłamstwa ciągną się cały czas.
Umówiliśmy się do psychologa, gdzie jasno się określiliśmy czego oczekujemy od siebie nawzajem, sesja trwała 90 minut. Na koniec poprosiłem o jakieś wnioski, co powinniśmy zmienić u siebie, czy też jak się zachować, żeby poprawić relację, od czego zacząć zmianę siebie, nie oczekiwaliśmy złotego środka, tylko pierwszych wskazówek. Usłyszeliśmy tylko to co sami wiedzieliśmy o sobie bez tej wizyty. Moja partnerka oczekuje zbliżeń, a ja szacunku i szczerości, żeby odbudować zaufanie. Na dzień dzisiejszy ona brnie w coraz to nowsze znajomości internetowo i romansuje i twierdząc, że to tylko pisanie. Ja nie mam czasu ani chęci na takie znajomości. Będąc u psychologa usłyszeliśmy, że jakieś wytyczne dostaniemy na 3 może 4 spotkaniu. Kolejne spotkanie nic by nie wniosły do sprawy, ponieważ dokładnie wyłożyliśmy kawę na ławę, bez ogródek i kombinowania.
Poczułem się jak samobójca na moście pro rozmowie z mediatorem, który usłyszał pan sobie tu jeszcze posiedzi, a ja wrócę do pana za kilka dni.
Teraz pytania:
1. czy psycholog powinien nas zostawić bez żadnych wskazówek typu proszę spróbować zmienić: pan to pani tamto.
2. czy da się odbudować zaufanie, kiedy jedna ze stron uważa, że nie robi nic złego i cały czas zrzuca odpowiedzialność na drugą stronę. (sama uważa od zawsze, że nie popełnia błędów)