Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Emem

Użytkownik
  • Zawartość

    22
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Emem

  1. Też tak trochę mam:), nie jestem wtedy sobą i gadam od rzeczy, tzn gadałam. Zmienia mi się to w ciągu życia, dużo zależy od stanu w jakim jestem. Chora, po porodzie, czy zmęczona przy takich osobach tracę orientację. ale... kiedys było tak zawsze, obecnie właśnie tylko w takich sytuacjach. Daj sobie czas. Otwieraj się na nowe doświadczenia. Popracuj nad pewnością siebie, na bank są jakies treningi i przebywaj wśród ludzi. Jeśli jest się introwertykiem całe życie i woli się zacisze 4 ścian to ciężko mieć wprawę w konwersacji :)..trzymam za Ciebie kciuki i sądzę, że poradzisz sobie z tym, spróbuj pomyśleć.. Jakie to w istocie mało ważne wypaść przed kimś źle, może spróbuj skupić się nad istota tego co w danym momencie, na tej osobie która rozmawiasz. Słuchaj co ktoś ma do powiedzenia i dąż do nieskrępowanego wyrażania własnych myśli. Część ekstrawertykow w rzeczywistości to osoby o takiej samej pewności siebie jak Twoja, poprostu nauczyli się dobrze kamuflować i być w społeczeństwie.. No ale nie o to chodzi. Popracuj nad pewnością. Powodzenia!
  2. MaryJane, tzn. co np. robisz? Owszem, też czasem zastanawiam się nad swoją empatia w stosunku do męża. Może czasem traktuje go zbyt surowo... ale nie macie tej presji, poczucia, że musicie być odpowiedzialne za wszystko, bo druga osoba nie potrafi sama?..
  3. AnnaMaja niezupełnie. Kiedyś nie reagowałam, na jego zachowania, też sprawiałam wrażenie nieśmiałej, w sumie trochę bywam Trochę to tak na zasadzie "miarka się przebrała", moje płacze nic nie dawały.. Zaczęłam się zachowywać jak on. Denerwować się i przede wszystkim wyrażać emocje, to zadziałało, dopiero zaczęło wpływać na jego poprawę.. Już tak nie wrzeszczał i nie swirowal. Żadne żebry o uwagę, żadne płacze itp nic nigdy mi nie dały, więc wiesz... pomyśl nad tym, możliwe, że jeśli zawalczysz o siebie to relacje Twoje i męża też się poprawia. Nie mówię, że agresja jest droga do poprawy związku :D, ale jeśli ktoś po tobie skacze, to nie można się dawać.
  4. AnnaMaja jak pisze MaryJane87 moj mąż nie jest potworem, np. gdyby powiedział do mnie "zamknij ryja" to chyba dostałby w twarz.. MaryJane bardzo dobrze trafila: wyniósł złe wzorce. Jego tata ma toksyczne zachowania, często poniża mamę bez większej przyczyny, ona zachowuje się często jakby była "niezaradna małą dziewczynka", myślę, że to kwestia tkwienia w tym tak długo+jej osobowości. Mój próbuje traktować mnie jak jego ojciec matkę, tylko, że napotyka na opór. Stąd awantury. Kiedyś stawałam w obronie mamy meza, gdy obydwoje z ojcem na niej " siadali", krytykowali i traktowali po prostu okropnie. Wtedy usłyszałam od niej "ale o co ci chodzi" i przestałam jej bronić.. Najlepiejby było żebyśmy obydwoje poszli na terapię :D, bo obydwoje nie najlepiej radzimy sobie z silnymi emocjami, nerwami i stresem. Nie pozwalam mu na to żeby mówił tak do mnie, ogólnie, więcej wymagam, trzeba.. I Ty też powinnaś, dbaj o siebie, masz prawo wyjść, da sobie radę. Nie chcę zrozumieć, że jest Ci ciężko. To zadbaj o siebie, tak, aby nie było Ci aż tak ciężko. Ja też czasem łapie straszne doły, więc wiem, że łatwo pisać, gdy jest dobrze. MaryJane87 a co u Ciebie? Widzę, że bardzo wszystkich wspierasz mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży.. Pozdrawiam serdecznie dziewczyny
  5. MaryJane87 wiem, miałam Ci odpisać. Dziękuję. Miałam napisać, że jest spoko, ale nie jest. Dzieci znów są chore, synek wymiotuje. Mam nadzieję, że jakoś dam radę i że młody dobrze zniesie to choróbsko. Muszę podjąć decyzje co do przedszkola, bo niestety dzieci wciąż są chore.. Z drugiej strony córeczka potrzebuje towarzystwa dzieci, a nie tylko mnie. Jest prywatne, więc płacimy nie mało, córeczka nie chodzi. Życie AnnaMaja nie. Wiem, że są ludzie, którzy wszystko hejtuja, są tacy, którzy myślą, że świetnie sobie radzili i o co chodzi, patrzą na wszystko jedynie przez pryzmat samych siebie i swoich doświadczeń. Pomijają, że mogli mieć dużo pomocy partnera, mógł być bardziej empatyczny (mój mąż nie ma zachowań wspierających, no nie ma.. a to ciężkie, gdy jest to najbliższą dla Ciebie osoba), może były rozumiejące mamy babcie, może podejście bardziej lajtowe.. ale ja mam lajtowe podejście, rzecz w tym, że jeśli ja nie zrobię nikt nie zrobi, to się powoli zmienia mój mąż się uczy. Gdy pierwsze dziecko przyszło na świat nie robił dosłownie nic. I wszyscy uważali, że tak ma być. Musiałam strasznie z nim walczyc, żeby nauczył się dawać dzieciom leki, zaprowadzać do lekarza, przeczytać książkę, wykapac, czy polozyc spać. Są efekty. Dzieci też nie są takie same: jedne mają więcej energii, łagodniejsze temperamenty itd.. Nie wszystkim jest tak samo dane. To co ja robie: kiedy jest źle staram się znaleźć chwilę ciszy i pomyśleć co jest najważniejsze. Mnie trochę wkurza, że tyle robię, a i tak tego nie widać i nikt tego nie docenia ;), więc muszę przestać się na tym skupiać. Bycie tu i teraz jest ważne, Ty i Twój spokój, to jak postrzegają Cie dzieci, jak chcesz żeby Cie postrzegały. U mnie to sinusoida, raz udaje mi się to wprowadzić w życie, a raz nie.. Raz mam ochotę zamordować męża za ciuchy porozrzucane po całym mieszkaniu itd, a raz mam to gdzieś.. Rozmawiaj z mężem, powiedz, że tego potrzebujesz, córka też musi nauczyć się być z innymi. Niech tata się stara :), niech widzi go jako bohatera. Moje dzieci też u wieszają mi się do nogi, jak mam wyjść na 2h, ale wiem, że nic im nie będzie.
  6. AnnaMaja trochę jakbym czytała o sobie. Myślę, że potrzebujesz odskoczni i więcej luzu. Mój mąż też ma problem ze zrozumieniem, że macierzyński to nie "siedzenie w domu". Pomyśl sobie co faktycznie jest ważne? Mnie ta monotonia też dobija..ale czas z dziećmi można naprawdę wspaniale spędzać czas, nawiązać z nimi więź. Wcale nie musimy siedzieć tylko w domu i w kółko sprzątać, chyba mamy wgrane takie wzorce.. ale czy na tym polega życie. Ja zdecydowanie lepiej czuje się jak trochę odpocznę, posłucham muzyki.. dawno nie robiłam nic dla siebie, jeśli Ty też musisz to zmienić.. . Córeczka też teraz była chora, znowu.. była dwa dni w przedszkolu, zaraża brata. Wiem, że to koszmar. Wiem, ze to ciężkie i wiem, że potrzebujesz zmian. Skup się na sobie... To pierwsza podstawowa rzecz. Na tym czego chcesz sama od siebie, jaką chcesz być, jaką chcesz być mama i osoba bądź dla siebie. Miej ten czas dla Was. Może możesz chodzić z dziećmi na jakieś zajęcia? Twoja córeczka jest już duża, mogłaby chodzić na jakieś tańce, basen, cokolwiek? Wiem jak to jest, gdy mieszkasz kawał drogi od miasta, w miejscu gdzie nic nie ma i jak przez 80% czasu jesteś tylko z dziećmi. Jak będziesz chciała pogadać, to dawaj znać. Pozdrawiam i trzymam kciuki..
  7. Moja mama mnóstwo pracuje, poza tym ma nowego faceta. Moja teściowa boi się sama zajmować dziećmi z tego co widzę, kiedy na Świecie była jej mama, babcia męża i jej pomagała, to jeszcze jeszcze, ale teraz nie wiem, czy by została..moze. Chyba jakaś dziwna niechęcią pałam do rodziny męża, nawet nie jestem pewna, czy chciałabym, żeby zostawali z dziećmi. Boję się zacieśniania relacji, ponieważ to taki typ ludzi, że Ci zaczną zaraz wszystko ustawiać, zwłaszcza teść, od którego nieraz usłyszałam teksty typu " mąż to powinien mieć obiad na stole jak wraca z pracy itd" ;), obiad zawsze był, ale trzeba się bardzo zmęczyć i pójść do niego do kuchni, wyciągnąć talerz z szafki. Ogólnie mój mąż ma zachowania mojego teścia. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że w trakcie awantury też rozwala różne rzeczy. Mojemumezowi też niby wcale nie zależy na porządku, ale gdy coś leży zostawione, albo on coś musi zrobić, nie da się nie zauważyć niezadowolenia. No i tyle. Ja wiem, że powinnam rzucić na luz..nie przejmować się ludźmi i mieć w 4 literach. Spróbuję...
  8. No i dzisiaj powiedział, że nie wie jak dam radę jak wrócę do pracy skoro już nie daje rady. ... I ma rację, nie wiem jak. Powiedziałam mu, że jak się podzielimy obowiązkami to dam radę, ale tak naprawdę najchętniej bym wyszła i poszła przed siebie.. Bo, odechciewa się dawać radę.
  9. Aaa bałagan wkurza mnie, ale wiesz jeśli mój mąż dopóki sytuacja nie jest mocno napięta czegoś nie robi od miesięcy, to.. Jak nie być wkurzona? Oczywiście, że jego nie wkurza, on może spać pod niepowleczona kołdra, nie przeszkadza mu lepiącą się podłoga i pranie piętrzące się do sufitu. Nie rozpakuje kartonów po przeprowadzce, mogą stać miesiącami. Nie angażuje się za bardzo. Poprostu. Od czasu do czasu coś więcej robi i wtedy jest zdenerwowany, bo okazuje się, że tadam jest brudno. Odpuściłam, ale źle się czuję w syfie..
  10. Lekarstwa na co? Co mi pomoże n niedawanie rady? Który lek? Dziękuję Koleżanko, to miłe z Twojej strony. Tak, pewnie brakuje mi witamin. Zamówiłam teraz coś, mam też niedoczynność, nie mam pojęcia w jakim stanie, bo ani mi się nie chce ani nie do końca mam czas to sprawdzać, spróbuję to zrobic. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego
  11. Wiecie to jeszcze to... Koleżanko piszesz "dla dzieci", od 5 lat robię dla dzieci.. Przechodziłam przez wojnę z teściowa i babcia męża , bo one wiedziały wszystko lepiej,wychodziłam zapłakana do pracy, bo babcia męża stawała w drzwiach, przed moim wyjściem i się zaczynały pytania " co dziecko je", a córeczka była u nich od 3 miesięcy, więc pytania bezsensowne. I mimo, że jednego dnia już jej odpowiadałam, to potem kolejnego robiła to samo i znów to samo. Czepiała się, że karmie jeszcze piersią, że córeczka nie chodzi w chodziku. Nie jestem silna, gdybym była dałabym wtedy córkę do żłobka lub poszła na wychowawczy, a ja to znosiłam, bo mąż i oni uważają, że tak najlepiej. Po co? MaryJane toksyczność to jedno, a drugie to to, że nie daje rady. Teraz tak sobie pomyślałam co on robi, to w sumie: pracuje i robi zakupy, choć też nie zawsze. Trochę posprząta czasem po jedzeniu dzieci. To wszystko. Przychodzi robi sobie jedzenie i włącza tv. Zdarza się, że powiesi pranie, lub wsadzi i wyjmie z suszarki. To robienie wszystkiego i mimo wszystko ciągły bałagan itd mnie przytłacza. Syn wisi na cycu cała noc, późno zasnął, wstał przed 7, jestem zmęczona, tak poprostu. Prosiłam męża żebyśmy chociaż pojechali na 3 dni urlopu, to powiedział, że on nie potrzebuje.. Tak. Mówiłam, że ja potrzebuje. Jest to wszystko trudne, dla mnie trudne. Bo jak się w miarę układa daje rade, ale jak rozleje rano na siebie gorąca kawę, wszystko się piętrzy, a syn mimo usypiania godzinę nie chce zasnąć, to już mam dosyć.
  12. MaryJane87 tak zwraca się do mnie po imieniu, ogólnie z reguły bardzo ładnie się do mnie zwraca i często bywa w porządku, gdyby było inaczej pewnie nie miałabym żadnych wątpliwości. On po prostu robi rzeczy o których mowa powyżej bez większego lub żadnego powodu, często nagle. Tak jak wiele ludzi w obecnym czasie jest uzależniony od tv i telefonu, co dodatkowo utrudnia nam komunikację. Widzisz teraz jest lepiej, nie wiem, mam nadzieję, że ten stan utrzyma się dłużej.. Bardzo Wam dziękuję za okazane wsparcie. Ciągle zastanawiam się nad terapia dla siebie, skoro nie z nim, ale nie wiem nawet kiedy, dzien jest za krótki i dzieciaki nie mają innej opieki. Pozdrawiam serdecznie
  13. Nie zupełnie, dużo sił mnie to kosztuje, przez co ogólnie jestem już wymęczona, tak po prostu. Teraz jest ok i pewnie bedzie ok przez jakiś czas. Jednak wygląda to np. tak, że wszystko jest ok, schodzę z synkiem na parter, jestem po porodzie.. ciągle latam z cyckami na wierzchu, proszę go zupełnie normalnie aby trochę przesłonił większe okno, bo czuje się niekomfortowo, pada wypowiedziane paskudnym tonem " a kto cie widzi", a nie reaguje na tą zaczepkę, wchodzę spowrotem po coś do góry, gdy schodzę, wszystkie okna na dole są pozasłaniane roletami anty., jest jak w piwnicy.. chce mi się płakać, mówię mu, słuchaj chodziło mi o to żebyś tylko trochę zasłonił, a on na to " nie, teraz będziemy tak siedzieć".. Jade autem pierwszy raz prowadzę nasz samochód, skończyłam kurs, jakis czas temu zgubiłam dowód osobisty, nie mogłam go znaleźć przez dobre 3 miesiące. Wyrobiłam nowyx tamten zastrzegłam. Wsiadam za kółko, widzę, że dowód leży na skrzynce rozdzielczej, oczywiście myślę, że to nowy. Jedziemy, samochód mi gasnie, z nim w między czasie oczywiście nie mogę się dogadać, bo kiedy proszę żeby mi powiedział jak wyjechać lub coś zrobić, milczy. Przesiadamy się, teraz on jest za kierownicą. Dowód znika ze skrzynki. Wpadam w panikę, że wypadł przy przesiadaniu, a to nowy dowód, dopiero wyrobiony. Wpadam w panikę, proszę go żebyśmy zawrócili, w trakcie jazdy spowrotem znajduje ten dowód pod siedzeniem. On mówi do mnie, że mam na niego spojrzec, ja trochę wariuje, bo nie wiem co znów się odpierdziela, on znów mówi że mam spojrzec na dowód.. Okazuje się, że znalazł w aucie mój stary dowód, nie powiedział o tym, kazał mi się domyślić, ale zawrócił...ja byłam cała w stresie i spoko, prawda? Okazało się że zawracaliśmy po dowód, który był stary, zastrzezony i w efekcie jeszcze leżał pod siedzeniem. Takich sytuacji jest mnóstwo. Ja trochę czuje się krucha, jak takie źdźbło trawy, nie potrafię z tego wyjsc, zrobiłam się zgorzkniała. Nie chcę z nim żadnych czułości, nawet przytulenie go jest dla mnie problematyczne. On na zewnątrz przed moja rodzina i obcymi ludźmi jest cudowny,robi o co go poproszę, jest milutki, zabawny innym zawsze służy pomocą. Jest libiany. Dla mnie też taki potrafi być: jest kochanie, słoneczko, jesteś piękna, wspaniała, dziękuję, że jesteś i jestem taki szczęśliwy. Bardzo niewiele trzeba żeby się zmienił. Poza tym niespecjalnie czuje, że to co mówi to prawda. Już nie wiem co w nim jest i co jest prawdziwe. Druga rzecz która mnie w nim zastanawia, to bardzo dziecinne zachowania zarówno przy mnie jak i przy jego rodzicach. Mówi, że zrobił "kupkę", że musi sobie zrobić kanapeczke, jest dość infantylny, ale też nie zawsze, czasem gdy mówi jest bardzo poważny.. Moja matka mówi, że powinnam z nim narazie być, że nie stać mnie na życie bez niego i niestety trochę ma rację. W stosunku do dzieci z reguły jest ok, był moment, że brzydko zwracał się do córki, ale to się uspokoiło. Ogólnie na przestrzeni czasu jest lepiej, ale było to okupione wieloma kłótniami, moimi nerwami, moim pisaniem i mówieniem do niego, grozenuen rozwodem itd. Awantury są zdecydowanie rzadziej, ale wtedy też wystarczy jedno słowo zapalne i zaczyna się jazda. Z reguły potem dochodzę do siebie parę dni. Widzę, że w jego zachowaniu jest poprawa, ale czy tak zostanie, czy to jest prawdziwe, nie mam pojęcia jaki on jest tak naprawdę. Nie mówi mi o wielu rzeczach sam z siebie, np. że dostał podwyżkę, albo jakie ma plany co do ogrodu, lub domu. O tym, że coś chce kupić, lub kupił. Nie chcę podejmować ze mną decyzji, ale potem wymaga ode mnie żebym z nim sądziła rośliny, lub coś robiła, tak jak on sobie zaplanował, wymaga w pewien sposób porządku w domu, ale sam go nie zrobi. Takie to wszystko wesołe. Próbowałam z nim rozmawiać wiele razy, próbowałam spokojnie i krzykiem, natrafiam na ścianę. Z nim jest dobrze, tylko bez rozmów, nie ma zagłębiania się w nic, nie obchodzą go moje, czy jego własne emocje. Dopóki czuje się silna jest ok i daje rade, ale gdy jest gorzej, wiem, że on jeszcze czymś mnie dobije.
  14. Dziękuję, już czytałam podobny artykul, tak podejrzewałam męża o os. narcystyczna i brałam ta ewentualność pod uwagę. Nie przeprosił, twierdzi, że to były takie żarty.. Życie z nim to sinusoida. Niby jest ok, ale zaraz coś powie lub zrobi co jest kompletnie bez sensu.. Nie nakłonie go raczej na terapię.
  15. Mówiłam mu też, że albo pójdziemy na terapię, albo to koniec, wtedy się zgodził. Dzień później, gdy mu o tym powiedziałam powiedział, że on nie potrzebuje terapii.
  16. To nie jest kwestia tego czasu, on taki jest od kiedy pojawiły się dzieci, nawet wcześniej, tylko wtety problemów było mniej, mniej obowiązków, więc mniej dziwnych reakcji. Rano byłam w takim stanie, że nawet nie wiedziałam jak to opisać.. te jego zachowania, które dla mnie są niszczące. Dałam przykłady z ostatnich kilku dni, ale prawda jest raka, że on zawsze coś mi powie, takiego, że nie wiadomo o co mu chodzi i jak zareagować. Jeśli chodzi o awantury: zaczęły się wraz z pojawieniem córeczki. Wystarczyło, że poprosiłam go żeby nie kruszył, bo stał z opakowaniem chrupek i zgniatał je w dłoni, to praktycznie rzucał się do bicia, wrzeszczał, gdy próbowałam,z nim rozmawiać to mówił, że nasza córka może mieć innego tatusia, miał dzień i potem się uspokajał, kochanie, może kawy, zero przepraszam, ani rozmowy o zajściu.. Jakby się nic nie stało. Kiedyś zaczął mnie dusic. Wyglądało to tak, że zostawił kawę na brzegu stołu i poszedł karmić rybki. Ja akurat składałam życzenia przez telefon mojej mamie, byłam odwrócona. Córeczka podeszła do kubka, rozlała kawę, całe szczęście nue na siebie. Okrzyczalam go wtedy, co on robi, czemu zostawił kawę, odszedł, że dziecko może zrobić sobie krzywdę. To potem tylko zaczął się drzeć, że mnie nienawidzi, zniszczyłam mu życie i w pewnym momencie rzucił mi się do gardla... A potem powiedział, że żartował. Na przestrzeni lat zmienia się na lepsze. Ale nie jest dobrze. Praktycznie każde Święta to koszmar, bo z reguły wtedy zachowuje się najgorzej, każdy dzień, okazja na jakiej mi zależy. Tu mi coś kupi, tu mówi że mnie kocha najbardziej na świecie, a zaraz potem może tak być jak powyżej. To wueczna sinusoida. Nie nam juz sił na to, właściwie na nic.
  17. Witam Pogubiłam się już w tym wszystkim. Nie wiem co mam myśleć o zachowaniach męża. Nie wiem, czy to on mnie niszczy, czy ja niszcze siebie, to zabrnęło już bardzo daleko, a ja jestem już bardzo zmęczona. Kiedyś już pisałam tutaj o jego zachowaniach, chciałam się z nim rozwieźć, pisałam o tym, ale tego nie zrobiłam, obecnie nawet nie mam już na to siły. Po ostatniej awanturze jaka zrobił chyba coś we mnie pękło. Zawsze byłam bardzo cierpliwa jako mama, nie krzyczałam na córeczkę, a tym bardziej na małego jeszcze synka. Obecnie jestem kłębkiem nerwów. Ja już nie wiem, chyba zwariowałam. Już nie wiem kto jest winny, temu wszystkiemu, może jednak ja? To są takie dziwne sytuację.. Czasem myślę, że mój maz się psychicznie na de mną znęca, gdyby to przeczytał, to pewnie by to wyśmiał... ale te sytuację są dziwne: to coś w stylu, siedzimy spokojnie przy kawie na tarasie z sąsiadka z sąsiadem myją auto, a on pyta kiedy ja umyje jego auto, nigdy mi raczej nie pomaga i ostatnio jest taka sytuacja, że w końcu to robi, ponieważ poprosił mnie żebym pomogła mu przy budowie domku narzędziowego, to ja powiedziałam, że nie ma sprawy, tylko żeby też pomógł mi posprzątać dom, to on sprząta.. wściekły nagle zaczyna mi wyciągać jakieś zupki dziecka, o których się zapomniało i wyliczać, co z tym co z tym itd..zaznaczę, że nie robi właściwie nic, przychodzi do domu i przełącza programy w TV. Ja robię obiad, zajmuje się dziećmi, także gdy są chore, bo on nie weźmie wolnego, bo nie.. czasem go dosłownie błagałam o pomoc, ale bezskutecznie, lub z wielką łaska działało . Kiedy zabieral się za domek narzędziowy, powiedziałam, aby dał mi znać, kiedy będę mu potrzebna, on na to odpowiedział, że " nie jestem mu potrzebna, tylko chciał żebym zrobiła coś aktywnie przy domu. Wczorajsze walentynki.. kupił mi lody, miło z jego strony. Podziękowała, podzieliłam je na 3 części dla siebie, córeczki i jego. Był już wieczór, więc poszliśmy kąpać dzieci, usiadłam obok niego i nagle pojawił się dziwny temat odnoście pup dzieci, że jak to u maluchów takie słodkie, ładne.. Sam ten temat zaczął i nagle pada, nie co nasze wielkie grube, pryszczate dupska, trochę zaskoczona mówię, że przepraszam ale ja takiego nie mam, on mówi, że mam ale jemu to nie przeszkadza.. Wstaje bo przechodzi mi ochota na spędzanie z nim czasu, zaczyna do mnie krzyczeć, co jyz się obraziłaś, już robisz awanturę? Nie nie była to awantura. Awantura jest wtedy, gdy proszę go, żeby pobyl że mną i wyłączył tv, a on wkurzony zaczyna do mnie mówić, że przecież jest ze mną i o co mi chodzi, potem że nas nienawidzi, że się zabije, albo że to koniec, zaczyna się pakować przy naszym dziecku, córeczka płacze. Lub innym razem rozwala tv, lub coś innego. Wali głową lub piesciami w ścianę...niby bardzo ja kocha, szkoda, że wtedy o tym zapomina. Trochę przejęłam jego zachowania zwłaszcza w trakcie tych awantur, kiedyś dzieci były dla mnie świętością, nigdy przy nich nie przeklinałam, nigdy nie krzyczałam. Od jednej awantur z nim to się trochę zmieniło.. Do tego chyba doszło jeszcze to, że synek jest mało odkładalny, a córka ma dużo energii i nie jestem do końca sprostać wszystkiemu sama, a jestem sama.
  18. A czy uważasz, że jest jakaś szansa, żeby ratować małżeństwo, czy da się coś zmienić? On po tej kłótni, gdzie oczywiście straszył, że może widywać dzieci tylko na weekendy itd, potem się nie odzywał, w niczym nie chciał pomagać. Zmiękł, gdy w nocy napisałam, że skoro tak ma się zachowywać, to nie widzę szans na poprawę i żeby wyjął foteliki dzieci z auta, bo wyjeżdżamy, to przyszedł rano, zaczął mnie całować przytulać, mówić, że nie potrafi beze mnie żyć.. nasza codzienność wyglądała później niestety znów inaczej, nie jestem w stanie wytrzymać jego braku odpowiedzialności, mam wrażenie, że niby kocha dzieci, tak twierdzi, ale, gdy przychodzi co do czego, wybiera własny komfort i odpoczynek.
  19. Dziękuję, to wszystko nie jest takie proste. Myślę, że gdyby nie dzieci, to on już dawno spadalby faktycznie do mamusi, rodziców...bo między nimi są bardzo zażyłe relacje. Nasza córeczka bardzo go kocha, nie zajmował się nią, gdy była bardzo mala, ale zawsze umieszczał mnóstwo zdjęć filmików na fb, na których niby coś z nią robi, A potem wracał do tv, telefonu.. jest z tym lepiej, bo teraz spędza z nią czas, czy na ogrodzie, czy czasem czyta książki na dobranoc, ale obowiązki typu ubieranie, karmienie nadal.należą do mnie. Wszystko co on zaczął robić na przestrzeni tych kilku lat, było obarczone ogromną walką, stresem. ..aż w końcu zaczął robić więcej, to samo jest teraz ze sprzątaniem, któremu bardzo się sprzeciwia, do momentu, aż stawiam sytuację na ostrzu noża. Obowiązki to tylko część naszych problemów. Moj maz się ze mną nie kocha, może raz na kilka miesięcy, nie chce ze mną spędzać czasu i rozmawiać, ale chce np.zebym chciała się do niego przytulać, lub przytulona oglądać z nim tv, chce zebym robiła z nim to co on chce, w czasie kiedy on chce. Czuje się jak rzecz..nie wolno mi okazywać niezadowolenia, jeśli jestem smutna, zła, chora, to bardzo łatwo o awanturę, wiecznie tylko słyszę, że mam się "uśmiechnąć". Robi też bardzo dziwne rzeczy, gdy wszystko między nami jest dobrze, dzien był niby udany, ja akurat zapisałam się tego dnia na prawo jazdy i szykuje już mocno zmęczona naszego synka do kąpieli, nagle pada "jak będziesz tak prowadziła auto", albo gdy byłam na finiszu ciazy bez powodu " jutro Ty jedziesz na budowę popracować ". Takich sytuacji było wiele, potrafią i potrafiły mnie bardzo boleć, bo nagle wbija szpile.. niestety jego ojciec tak samo traktuje jego matka, tylko tam sytuacja wygląda tak, że ona szykuje mu obiadki, pieczę ciasta, a on po niej jeździ. Niestety zanim zobaczyłam co tam się dzieje, już mielismy dziecko. Jakkolwiek to nie zabrzmi, przed pojawieniem się córki oni byli do rany przyloz, nie widywalismy się na tyle często żebym zdała sobie sprawę z tego co się wyprawia, jak jego ojciec traktuje matkę, a ponieważ dużo jeździliśmy na rowerach, w góry, to tv na godzinę, dwie mi nie przeszkadzało, ale potem zrobiły się z tego całe wieczory. Kolejna rzecz: Jeśli powiem, coś co mu się nie podoba zaczyna się na mnie drzec, chociaż twierdzi, że się nie drze. W najmniejszej sprzeczce padało, że nas nienawidzi, że się zabije. Finansowo: oboje pracujemy, ja obecnie zarabiam mniej, bo jestem ba macierzyńskim. Teraz pomaga mi mocno 500+, ale gdy pojawiła się córeczka nie było żadnego 500+, wszystko co ma nasze dziecko łóżeczko, wcześniej wózek szafy, ubrania buciki.. kupuje ja i moja mama. Ani mój mąż, ani jego rodzice nigdy nie byli specjalnie zainteresowani pomocą w tych zakupach. Tak zresztą wygląda też sytuacja dotycząca 90% mebli i wyposażenia w naszym domu. Mój mąż uważa, że jest w porządku, że jego rodzina jest w porządku. Na poprzedni weekend był u teściów składać szafę, wrócił po dwóch dniach. Teraz na weekend był u nas jego ojciec, został na nic, aby mogli napić się dzien wcześniej piwa, a przy śniadaniu oznajmił i to nie nam, a mojej córce, że dziadkowie przyjadą w przyszły weekend. Kiedy powiedziałam, że my mamy za niedługo rocznice, nic się nie odezwał.. ani on, ani maz. Chyba tylko to już który rok i jak ten czas leci Czuje, że nikt się ze mną nie liczy,mam tylko zajmować się dziećmi, domem, mężem i pracować, bo jakby mogłoby być tak, że nie dokładam się do domowego budżetu, poza tym teść, gdy byłam w drugiej ciazy nagle zrobił mi pogadanka, na temat, tego, że jak mąż przychodzi z pracy, to powinien mieć obiad na stole. Swoją drogą ja gotuje, mój mąż nie, ale nie będę jak służąca przynosić mu pod nos jedzenia. Tego wszystkiego jest znacznie więcej, zaproponowałem mężowi terapię, ale usłyszałam tylko śmiech i tekst, żeby nie wyszlo, że to Ty musisz się leczyć. Ciężko mi podjąć decyzję, odnośnie rozstania..ze względu na córeczkę, bo ona bardzo go kocha, lubi też nasz dom... a ja nie wiem jak to się skończy. Mam jednak takie momenty, że nie mogę tu wytrzymać, ostatnio wszystko zaczyna mnie już wyprowadzać z równowagi, jestem już tak strasznie zmęczona tym wszystkim. Mąż się teraz na mnie odgrywa za niezadowolenie z wizyty teściów itd.. Jeśli się nic nie zmieni, to faktycznie złożę pozew o rozwód. Zresztą wczoraj od niego usłyszałam, że on może odwiedzać dzieci na weekendy. Także sam chyba już podjął decyzję, albo mnie straszy.
  20. Jestem mamą 5 miesięcznego maluszka i 4 latki. Obecnie na macierzyńskim. W kółko sprzątam, gotuje, zajmuje się dziećmi. Mam wrażenie, że wariuje, nie mogę liczyć na niczyja pomoc. Nawet teraz kiedy to pisze, to robię to w pośpiechu, żeby ze wszystkim zdążyć. Mój mąż ma trochę inne podejście.. zachowuje się jakby wszystko mu się należało. Zrobiony obiad, posprzątane dom..gdy sama coś zostawię, co rzadko się zdarza, a jeśli tak faktycznie jest to zaraz to po sobie sprzątam, jeszcze mi to wypomni. Sam zostawia rzeczy notorycznie. Po wielu, naprawdę wielu rozmowach, czasem klotniach, wymyślił i oznajmił mi, że skoro nie mówię mu co on ma robić to on nie wie np. poszłam rano się kąpać, wstała naszą 4 latka, mija już trochę czasu od kiedy jest na nogach..on odpala konsolę i gra, nie zrobi jej śniadania, wszystko czeka na mnie, jeśli ma przewinąć synka, to muszę mu powiedzieć, że trzeba to zrobić... kiedy mówię mu, że nie podoba mi się układ, gdzie jeśli mu nie powiem, to nie zrobi praktycznie nic, to się wkurza i mówi, że on nie widzi, że coś jest do zrobienia. Jeśli proszę go o to, żeby mi pomogl, bo nie daje rady,to on najpierw przytakuje, ale potem nie robi tego o co go poprosiłam, tylko znajduje sobie jakieś zajęcia w ogrodzie,myje samochód.. itp.. Kiedy płaczę, wkurza się, że płacze.. mówię mu, że potrzebuje jego pomocy, ale to nie daje żadnego rezultatu. Gdy przychodzi z pracy jedna z pierwszych rzeczy jakie robi to włącza tv i mógłby tak do wieczora siedzieć i oglądać telewizję. Dzisiaj wypił że mną rano kawę, a potem zapytał,czy może włączyć konsolę.. powiedziałam, że ma rozpakować chociaż połowę rzeczy ze zmywarki, a on na to "dobrze mamo" to są już jakieś kpiny. On jest dorosły, czy nie koniecznie? Muszę go prosić o to żeby wyszedł na spacer z nami, o wszystko, ja wychodzę sama z dwójką dzieci, A on twierdzi,że może na dwór sam moze wyjść tylko z jedbym,bo z dwójką nie da rady. Nie ma między nami prawie, żadnej bliskości, on niby chce, coś czasem wspomni, ale potem odpala konsolę lub tv. Jest i tak lepiej niż było, bo czasem w czymś "pomaga" ale dobrze wcale.. U niego w domu podział obowiązków był taki, że matka robiła wszystko w domu, A ojciec szedł na działkę.. moj maz chciałby, żeby wyglądalo to tak samo,ale ja tego nie chce.. Jego matkę we wszystkim wyereczala babcia, co też uwazam za dziwny układ, ale miała duża pomoc w domu, przy dziecku.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.