Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Emem

Użytkownik
  • Zawartość

    22
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Emem wygrał w ostatnim dniu 21 Luty 2022

Emem ma najbardziej lubianą zawartość!

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

Emem's Achievements

Zaawansowany forumowicz

Zaawansowany forumowicz (3/14)

  • Jest tu ponad rok Rare
  • 7 dni z rzędu Rare
  • 10 Wpisów Rare
  • Twórca Konwersacji
  • Jest tu ponad miesiąc

Recent Badges

1

Reputacja

  1. Też tak trochę mam:), nie jestem wtedy sobą i gadam od rzeczy, tzn gadałam. Zmienia mi się to w ciągu życia, dużo zależy od stanu w jakim jestem. Chora, po porodzie, czy zmęczona przy takich osobach tracę orientację. ale... kiedys było tak zawsze, obecnie właśnie tylko w takich sytuacjach. Daj sobie czas. Otwieraj się na nowe doświadczenia. Popracuj nad pewnością siebie, na bank są jakies treningi i przebywaj wśród ludzi. Jeśli jest się introwertykiem całe życie i woli się zacisze 4 ścian to ciężko mieć wprawę w konwersacji :)..trzymam za Ciebie kciuki i sądzę, że poradzisz sobie z tym, spróbuj pomyśleć.. Jakie to w istocie mało ważne wypaść przed kimś źle, może spróbuj skupić się nad istota tego co w danym momencie, na tej osobie która rozmawiasz. Słuchaj co ktoś ma do powiedzenia i dąż do nieskrępowanego wyrażania własnych myśli. Część ekstrawertykow w rzeczywistości to osoby o takiej samej pewności siebie jak Twoja, poprostu nauczyli się dobrze kamuflować i być w społeczeństwie.. No ale nie o to chodzi. Popracuj nad pewnością. Powodzenia!
  2. MaryJane, tzn. co np. robisz? Owszem, też czasem zastanawiam się nad swoją empatia w stosunku do męża. Może czasem traktuje go zbyt surowo... ale nie macie tej presji, poczucia, że musicie być odpowiedzialne za wszystko, bo druga osoba nie potrafi sama?..
  3. AnnaMaja niezupełnie. Kiedyś nie reagowałam, na jego zachowania, też sprawiałam wrażenie nieśmiałej, w sumie trochę bywam Trochę to tak na zasadzie "miarka się przebrała", moje płacze nic nie dawały.. Zaczęłam się zachowywać jak on. Denerwować się i przede wszystkim wyrażać emocje, to zadziałało, dopiero zaczęło wpływać na jego poprawę.. Już tak nie wrzeszczał i nie swirowal. Żadne żebry o uwagę, żadne płacze itp nic nigdy mi nie dały, więc wiesz... pomyśl nad tym, możliwe, że jeśli zawalczysz o siebie to relacje Twoje i męża też się poprawia. Nie mówię, że agresja jest droga do poprawy związku :D, ale jeśli ktoś po tobie skacze, to nie można się dawać.
  4. AnnaMaja jak pisze MaryJane87 moj mąż nie jest potworem, np. gdyby powiedział do mnie "zamknij ryja" to chyba dostałby w twarz.. MaryJane bardzo dobrze trafila: wyniósł złe wzorce. Jego tata ma toksyczne zachowania, często poniża mamę bez większej przyczyny, ona zachowuje się często jakby była "niezaradna małą dziewczynka", myślę, że to kwestia tkwienia w tym tak długo+jej osobowości. Mój próbuje traktować mnie jak jego ojciec matkę, tylko, że napotyka na opór. Stąd awantury. Kiedyś stawałam w obronie mamy meza, gdy obydwoje z ojcem na niej " siadali", krytykowali i traktowali po prostu okropnie. Wtedy usłyszałam od niej "ale o co ci chodzi" i przestałam jej bronić.. Najlepiejby było żebyśmy obydwoje poszli na terapię :D, bo obydwoje nie najlepiej radzimy sobie z silnymi emocjami, nerwami i stresem. Nie pozwalam mu na to żeby mówił tak do mnie, ogólnie, więcej wymagam, trzeba.. I Ty też powinnaś, dbaj o siebie, masz prawo wyjść, da sobie radę. Nie chcę zrozumieć, że jest Ci ciężko. To zadbaj o siebie, tak, aby nie było Ci aż tak ciężko. Ja też czasem łapie straszne doły, więc wiem, że łatwo pisać, gdy jest dobrze. MaryJane87 a co u Ciebie? Widzę, że bardzo wszystkich wspierasz mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży.. Pozdrawiam serdecznie dziewczyny
  5. MaryJane87 wiem, miałam Ci odpisać. Dziękuję. Miałam napisać, że jest spoko, ale nie jest. Dzieci znów są chore, synek wymiotuje. Mam nadzieję, że jakoś dam radę i że młody dobrze zniesie to choróbsko. Muszę podjąć decyzje co do przedszkola, bo niestety dzieci wciąż są chore.. Z drugiej strony córeczka potrzebuje towarzystwa dzieci, a nie tylko mnie. Jest prywatne, więc płacimy nie mało, córeczka nie chodzi. Życie AnnaMaja nie. Wiem, że są ludzie, którzy wszystko hejtuja, są tacy, którzy myślą, że świetnie sobie radzili i o co chodzi, patrzą na wszystko jedynie przez pryzmat samych siebie i swoich doświadczeń. Pomijają, że mogli mieć dużo pomocy partnera, mógł być bardziej empatyczny (mój mąż nie ma zachowań wspierających, no nie ma.. a to ciężkie, gdy jest to najbliższą dla Ciebie osoba), może były rozumiejące mamy babcie, może podejście bardziej lajtowe.. ale ja mam lajtowe podejście, rzecz w tym, że jeśli ja nie zrobię nikt nie zrobi, to się powoli zmienia mój mąż się uczy. Gdy pierwsze dziecko przyszło na świat nie robił dosłownie nic. I wszyscy uważali, że tak ma być. Musiałam strasznie z nim walczyc, żeby nauczył się dawać dzieciom leki, zaprowadzać do lekarza, przeczytać książkę, wykapac, czy polozyc spać. Są efekty. Dzieci też nie są takie same: jedne mają więcej energii, łagodniejsze temperamenty itd.. Nie wszystkim jest tak samo dane. To co ja robie: kiedy jest źle staram się znaleźć chwilę ciszy i pomyśleć co jest najważniejsze. Mnie trochę wkurza, że tyle robię, a i tak tego nie widać i nikt tego nie docenia ;), więc muszę przestać się na tym skupiać. Bycie tu i teraz jest ważne, Ty i Twój spokój, to jak postrzegają Cie dzieci, jak chcesz żeby Cie postrzegały. U mnie to sinusoida, raz udaje mi się to wprowadzić w życie, a raz nie.. Raz mam ochotę zamordować męża za ciuchy porozrzucane po całym mieszkaniu itd, a raz mam to gdzieś.. Rozmawiaj z mężem, powiedz, że tego potrzebujesz, córka też musi nauczyć się być z innymi. Niech tata się stara :), niech widzi go jako bohatera. Moje dzieci też u wieszają mi się do nogi, jak mam wyjść na 2h, ale wiem, że nic im nie będzie.
  6. AnnaMaja trochę jakbym czytała o sobie. Myślę, że potrzebujesz odskoczni i więcej luzu. Mój mąż też ma problem ze zrozumieniem, że macierzyński to nie "siedzenie w domu". Pomyśl sobie co faktycznie jest ważne? Mnie ta monotonia też dobija..ale czas z dziećmi można naprawdę wspaniale spędzać czas, nawiązać z nimi więź. Wcale nie musimy siedzieć tylko w domu i w kółko sprzątać, chyba mamy wgrane takie wzorce.. ale czy na tym polega życie. Ja zdecydowanie lepiej czuje się jak trochę odpocznę, posłucham muzyki.. dawno nie robiłam nic dla siebie, jeśli Ty też musisz to zmienić.. . Córeczka też teraz była chora, znowu.. była dwa dni w przedszkolu, zaraża brata. Wiem, że to koszmar. Wiem, ze to ciężkie i wiem, że potrzebujesz zmian. Skup się na sobie... To pierwsza podstawowa rzecz. Na tym czego chcesz sama od siebie, jaką chcesz być, jaką chcesz być mama i osoba bądź dla siebie. Miej ten czas dla Was. Może możesz chodzić z dziećmi na jakieś zajęcia? Twoja córeczka jest już duża, mogłaby chodzić na jakieś tańce, basen, cokolwiek? Wiem jak to jest, gdy mieszkasz kawał drogi od miasta, w miejscu gdzie nic nie ma i jak przez 80% czasu jesteś tylko z dziećmi. Jak będziesz chciała pogadać, to dawaj znać. Pozdrawiam i trzymam kciuki..
  7. Moja mama mnóstwo pracuje, poza tym ma nowego faceta. Moja teściowa boi się sama zajmować dziećmi z tego co widzę, kiedy na Świecie była jej mama, babcia męża i jej pomagała, to jeszcze jeszcze, ale teraz nie wiem, czy by została..moze. Chyba jakaś dziwna niechęcią pałam do rodziny męża, nawet nie jestem pewna, czy chciałabym, żeby zostawali z dziećmi. Boję się zacieśniania relacji, ponieważ to taki typ ludzi, że Ci zaczną zaraz wszystko ustawiać, zwłaszcza teść, od którego nieraz usłyszałam teksty typu " mąż to powinien mieć obiad na stole jak wraca z pracy itd" ;), obiad zawsze był, ale trzeba się bardzo zmęczyć i pójść do niego do kuchni, wyciągnąć talerz z szafki. Ogólnie mój mąż ma zachowania mojego teścia. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że w trakcie awantury też rozwala różne rzeczy. Mojemumezowi też niby wcale nie zależy na porządku, ale gdy coś leży zostawione, albo on coś musi zrobić, nie da się nie zauważyć niezadowolenia. No i tyle. Ja wiem, że powinnam rzucić na luz..nie przejmować się ludźmi i mieć w 4 literach. Spróbuję...
  8. No i dzisiaj powiedział, że nie wie jak dam radę jak wrócę do pracy skoro już nie daje rady. ... I ma rację, nie wiem jak. Powiedziałam mu, że jak się podzielimy obowiązkami to dam radę, ale tak naprawdę najchętniej bym wyszła i poszła przed siebie.. Bo, odechciewa się dawać radę.
  9. Aaa bałagan wkurza mnie, ale wiesz jeśli mój mąż dopóki sytuacja nie jest mocno napięta czegoś nie robi od miesięcy, to.. Jak nie być wkurzona? Oczywiście, że jego nie wkurza, on może spać pod niepowleczona kołdra, nie przeszkadza mu lepiącą się podłoga i pranie piętrzące się do sufitu. Nie rozpakuje kartonów po przeprowadzce, mogą stać miesiącami. Nie angażuje się za bardzo. Poprostu. Od czasu do czasu coś więcej robi i wtedy jest zdenerwowany, bo okazuje się, że tadam jest brudno. Odpuściłam, ale źle się czuję w syfie..
  10. Lekarstwa na co? Co mi pomoże n niedawanie rady? Który lek? Dziękuję Koleżanko, to miłe z Twojej strony. Tak, pewnie brakuje mi witamin. Zamówiłam teraz coś, mam też niedoczynność, nie mam pojęcia w jakim stanie, bo ani mi się nie chce ani nie do końca mam czas to sprawdzać, spróbuję to zrobic. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego
  11. Wiecie to jeszcze to... Koleżanko piszesz "dla dzieci", od 5 lat robię dla dzieci.. Przechodziłam przez wojnę z teściowa i babcia męża , bo one wiedziały wszystko lepiej,wychodziłam zapłakana do pracy, bo babcia męża stawała w drzwiach, przed moim wyjściem i się zaczynały pytania " co dziecko je", a córeczka była u nich od 3 miesięcy, więc pytania bezsensowne. I mimo, że jednego dnia już jej odpowiadałam, to potem kolejnego robiła to samo i znów to samo. Czepiała się, że karmie jeszcze piersią, że córeczka nie chodzi w chodziku. Nie jestem silna, gdybym była dałabym wtedy córkę do żłobka lub poszła na wychowawczy, a ja to znosiłam, bo mąż i oni uważają, że tak najlepiej. Po co? MaryJane toksyczność to jedno, a drugie to to, że nie daje rady. Teraz tak sobie pomyślałam co on robi, to w sumie: pracuje i robi zakupy, choć też nie zawsze. Trochę posprząta czasem po jedzeniu dzieci. To wszystko. Przychodzi robi sobie jedzenie i włącza tv. Zdarza się, że powiesi pranie, lub wsadzi i wyjmie z suszarki. To robienie wszystkiego i mimo wszystko ciągły bałagan itd mnie przytłacza. Syn wisi na cycu cała noc, późno zasnął, wstał przed 7, jestem zmęczona, tak poprostu. Prosiłam męża żebyśmy chociaż pojechali na 3 dni urlopu, to powiedział, że on nie potrzebuje.. Tak. Mówiłam, że ja potrzebuje. Jest to wszystko trudne, dla mnie trudne. Bo jak się w miarę układa daje rade, ale jak rozleje rano na siebie gorąca kawę, wszystko się piętrzy, a syn mimo usypiania godzinę nie chce zasnąć, to już mam dosyć.
  12. MaryJane87 tak zwraca się do mnie po imieniu, ogólnie z reguły bardzo ładnie się do mnie zwraca i często bywa w porządku, gdyby było inaczej pewnie nie miałabym żadnych wątpliwości. On po prostu robi rzeczy o których mowa powyżej bez większego lub żadnego powodu, często nagle. Tak jak wiele ludzi w obecnym czasie jest uzależniony od tv i telefonu, co dodatkowo utrudnia nam komunikację. Widzisz teraz jest lepiej, nie wiem, mam nadzieję, że ten stan utrzyma się dłużej.. Bardzo Wam dziękuję za okazane wsparcie. Ciągle zastanawiam się nad terapia dla siebie, skoro nie z nim, ale nie wiem nawet kiedy, dzien jest za krótki i dzieciaki nie mają innej opieki. Pozdrawiam serdecznie
  13. Nie zupełnie, dużo sił mnie to kosztuje, przez co ogólnie jestem już wymęczona, tak po prostu. Teraz jest ok i pewnie bedzie ok przez jakiś czas. Jednak wygląda to np. tak, że wszystko jest ok, schodzę z synkiem na parter, jestem po porodzie.. ciągle latam z cyckami na wierzchu, proszę go zupełnie normalnie aby trochę przesłonił większe okno, bo czuje się niekomfortowo, pada wypowiedziane paskudnym tonem " a kto cie widzi", a nie reaguje na tą zaczepkę, wchodzę spowrotem po coś do góry, gdy schodzę, wszystkie okna na dole są pozasłaniane roletami anty., jest jak w piwnicy.. chce mi się płakać, mówię mu, słuchaj chodziło mi o to żebyś tylko trochę zasłonił, a on na to " nie, teraz będziemy tak siedzieć".. Jade autem pierwszy raz prowadzę nasz samochód, skończyłam kurs, jakis czas temu zgubiłam dowód osobisty, nie mogłam go znaleźć przez dobre 3 miesiące. Wyrobiłam nowyx tamten zastrzegłam. Wsiadam za kółko, widzę, że dowód leży na skrzynce rozdzielczej, oczywiście myślę, że to nowy. Jedziemy, samochód mi gasnie, z nim w między czasie oczywiście nie mogę się dogadać, bo kiedy proszę żeby mi powiedział jak wyjechać lub coś zrobić, milczy. Przesiadamy się, teraz on jest za kierownicą. Dowód znika ze skrzynki. Wpadam w panikę, że wypadł przy przesiadaniu, a to nowy dowód, dopiero wyrobiony. Wpadam w panikę, proszę go żebyśmy zawrócili, w trakcie jazdy spowrotem znajduje ten dowód pod siedzeniem. On mówi do mnie, że mam na niego spojrzec, ja trochę wariuje, bo nie wiem co znów się odpierdziela, on znów mówi że mam spojrzec na dowód.. Okazuje się, że znalazł w aucie mój stary dowód, nie powiedział o tym, kazał mi się domyślić, ale zawrócił...ja byłam cała w stresie i spoko, prawda? Okazało się że zawracaliśmy po dowód, który był stary, zastrzezony i w efekcie jeszcze leżał pod siedzeniem. Takich sytuacji jest mnóstwo. Ja trochę czuje się krucha, jak takie źdźbło trawy, nie potrafię z tego wyjsc, zrobiłam się zgorzkniała. Nie chcę z nim żadnych czułości, nawet przytulenie go jest dla mnie problematyczne. On na zewnątrz przed moja rodzina i obcymi ludźmi jest cudowny,robi o co go poproszę, jest milutki, zabawny innym zawsze służy pomocą. Jest libiany. Dla mnie też taki potrafi być: jest kochanie, słoneczko, jesteś piękna, wspaniała, dziękuję, że jesteś i jestem taki szczęśliwy. Bardzo niewiele trzeba żeby się zmienił. Poza tym niespecjalnie czuje, że to co mówi to prawda. Już nie wiem co w nim jest i co jest prawdziwe. Druga rzecz która mnie w nim zastanawia, to bardzo dziecinne zachowania zarówno przy mnie jak i przy jego rodzicach. Mówi, że zrobił "kupkę", że musi sobie zrobić kanapeczke, jest dość infantylny, ale też nie zawsze, czasem gdy mówi jest bardzo poważny.. Moja matka mówi, że powinnam z nim narazie być, że nie stać mnie na życie bez niego i niestety trochę ma rację. W stosunku do dzieci z reguły jest ok, był moment, że brzydko zwracał się do córki, ale to się uspokoiło. Ogólnie na przestrzeni czasu jest lepiej, ale było to okupione wieloma kłótniami, moimi nerwami, moim pisaniem i mówieniem do niego, grozenuen rozwodem itd. Awantury są zdecydowanie rzadziej, ale wtedy też wystarczy jedno słowo zapalne i zaczyna się jazda. Z reguły potem dochodzę do siebie parę dni. Widzę, że w jego zachowaniu jest poprawa, ale czy tak zostanie, czy to jest prawdziwe, nie mam pojęcia jaki on jest tak naprawdę. Nie mówi mi o wielu rzeczach sam z siebie, np. że dostał podwyżkę, albo jakie ma plany co do ogrodu, lub domu. O tym, że coś chce kupić, lub kupił. Nie chcę podejmować ze mną decyzji, ale potem wymaga ode mnie żebym z nim sądziła rośliny, lub coś robiła, tak jak on sobie zaplanował, wymaga w pewien sposób porządku w domu, ale sam go nie zrobi. Takie to wszystko wesołe. Próbowałam z nim rozmawiać wiele razy, próbowałam spokojnie i krzykiem, natrafiam na ścianę. Z nim jest dobrze, tylko bez rozmów, nie ma zagłębiania się w nic, nie obchodzą go moje, czy jego własne emocje. Dopóki czuje się silna jest ok i daje rade, ale gdy jest gorzej, wiem, że on jeszcze czymś mnie dobije.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.