Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

zorba23

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez zorba23

  1. Dobry wieczór wszystkim. Mam na imię Zuzanna i mam 22 lata. Może to będzie istotne temu na wstępie napiszę najważniejsze informacje o sobie. Od wielu lat zmagam się z depresją oraz fobią społeczną. Od dwóch lat zaś walczę z atakami paniki. Jestem osobą o bardzo słabej wręcz nikłej odporności. Nie wiem co mam robić i co począć. Stres i panika zżera mnie od wewnątrz a ja nie mam do kogo uciec. Ale od początku. Jestem ze swoim chlopakiem trzy lata. Byl to zwiazek na odleglosc. Po prawie dwoch miesiącach bycia razem, podczas jego pobytu u mnie dostal informacje od matki o smierci ojca. Nie przeżył tego jakos mocno tak jak moglby sie tego spodziewać. Ale niestety od tego czasu jego matka jeszcze bardziej zaczela pic. Wczesniej wraz z ojcem tez pili i to w dużych ilosciach, a jak sama tłumaczy zaczela pic zeby on przestał. Jako ze nie układało nam sie na odleglosc a bardzo zalezalo mu na naszym zwiazku, po 5 miesiącach przeprowadził sie do mnie. I dla uściślenia bylo to z jednego krańca Polski na drugi. Kończyłam wtedy szkole, stad decyzja ze to on przeprowadzi sie do mnie (byla podjeta przez niego, nie przeze mnie i nawet go do tego nie namawiałam zważając na jego matke). Bardzo czesto dzwonila do niego matka, juz pod wpływem i płakała do telefonu, mowiac ze ona juz tak nie wytrzyma. Ze ja zostawil, ze czemu on nie przeżywa tak smierci ojca i cala masa innych pretensji jaki to nieodpowiedzialny jest. Zawsze kończyło sie tak samo - słuchał wyzwisk i placzu przez telefon. Wiedzialam ze wzbudza w nim to ogromne poczucie winy, ale jednoczesnie zlosc oraz to ze nie czul sie zle z faktem ze walczy o swoj zwiazek. Ktoregos dnia wyslal jej smsa z pieszczotliwym stwierdzeniem ze „Synowa pozdrawia”. I tu zaczyna sie dramat z moja osoba. Zadzwonila, zaczela plakac i krzyczeć: „Nie powiesz mi ze jestes z nia zaręczony?”. Powiedzial ze nie jest i wyjaśnił motyw użycia tego stwierdzenia. Ona zas jak zawsze użyła określenia „Ja Ciebie nie rozumiem”, zaczela swoja wiązankę na temat tego jak nieodpowiedzialny jest, ze takich rzeczy sie nie mowi, ze ona nie potrafi z nim rozmawiac, ze ja zostawil, ze ja wykończy i przeszła do tematu mojej osoby. Jestem bardzo chorowita osoba i czesto musze chodzic po roznych specjalistach. Slyszalam jedynie jak krzyczy do niego, ze ja tez jestem nieodpowiedzialna, ze kto to widzial by-wtedy 19-letnia dziewczyna byla tak chora, ze ja go wykorzystuje i poleciało wiele wyzwisk. Sęk w tym że prawdopodobnie w momencie, w którym byla prowadzona ta rozmowa, on już stracil pracę i żył na utrzymaniu mojej matki. (Moja mama kobieta o złotym sercu nie miala problemu z tym, co najwyżej wiedziałam jak ciężko jej jest finansowo, temu w wolnym czasie dorabiałam roznosząc ulotki i dając korepetycje aż on nie znajdzie nowej pracy) Potem chciala ze mna rozmawiac ale ja bylam zbyt roztrzesiona i zapłakana by chciec z nia rozmawiac i dalej byc pod ostrzałem. Nigdy od niej nie uslyszalam przepraszam. Miesiac po skończeniu szkoły zdecydowaliśmy ze przeprowadzimy sie do niego bo tam lepsze perspektywy na znalezienie prace. Niestety moj stan psychiczny nie pozwolił mi podejsc do matury, co planowałam zrobic za rok (bezskutecznie). Mialam sporo obaw po tym jak jego matka mnie wczesniej potraktowała, w dodatku to bylo nasze pierwsze w zyciu spotkanie. Tak, ta kobieta nigdy przedtem mnie nie widziala ani nie poznała. Od razu na wejściu po naszym przyjeździe zrobila awanture ze sie nie przywitałam (nie slyszalam jej wejscia do domu gdyż rozmawiałam przez telefon). Ciezko bylo mi sie przełamać i wyjsc z pokoju ze strachu. Posprzątać, pomoc cos, jakkolwiek odezwać sie do tej kobiety. To nic, bałam sie wyjsc z pokoju nawet by skorzystać z toalety taki strach budziła i dalej budzi we mnie ta kobieta. Zapowiadało sie dobrze, ale zawsze cos jej nie pasowało. A to kolor moich wlosow, a to ze nie mam matury, a to ze mieszkam u niej, moj styl ubierania sie, sposob w jaki sie wyslawiam bo dla niej za mądry. No doslownie wszystko. Jako ze moj chlopak nie byl zbyt towarzyski i woli czas spędzac w domu, kazdy dzien wygladal tak samo: budziliśmy sie, któreś z nas siadało do komputera, oglądaliśmy serial, jedliśmy obiad, on szedl do pracy a ja nie mając co robic dalej siedzialam przed komputerem albo czytalam ksiazke. Szukanie pracy nie przynosiło skutków, za co tez zostalam ochrzaniona i to niejednokrotnie. Ktoregos dnia wyszliśmy z domu na chwile do sklepu. Zostawilam pamiętnik na lozku, myśląc ze nikt w rzeczach grzebać nie bedzie. Zrobila potem awanture mojemu chłopakowi o to co tam przeczytała jak bardzo nieszczesliwa tu jestem. Podsłuchała tez jedna z naszych rozmow i tutaj rozpętała sie konkretna awantura. Zawsze miala wypite. Nie ma dnia by nie pila. Wrzeszczała na mnie ze specjalnie zostawilam ten pamiętnik chcac by ona go przeczytała, ze jestem nikim, ze mace w głowie jej synowi. Z czasem zaczela dopiekac mi w małych codziennych szczegółach. Pluła mi do obiadu, życzyła bym sie udławiła, znikały moje rzeczy. Mialam dosc tego piekła. Po 4-5 miesiącach zycia w męczarni, wzięliśmy sie w garsc, do tego miasta przyjechał moj przyjaciel i wynajęliśmy cos wspolnie. O co tez robila awanture i probowala nam utrudnić bysmy sie nie wynosili. Odetchnelam z ulga, naprawde poczulam jak odżyłam. Nie trzęsłam sie juz z nerwow i bylo lepiej. Pracy dalej nie moglam znalezc, czulam sie jeszcze bardziej przybita przez to. Jego matka co raz to pisala smsy wyzywając go albo mnie, dzwonila i psuła nam wszystkim nastroj. Non stop powtarzała jaki to raj mielismy u niej i błagała go zeby wrocil. Ale ja czulam sie jakbym uciekła z więzienia. Moglam w spokoju gotowac, sprzątać i wychodzic z pokoju kiedy tylko chcialam. Zaczelam pomimo strachu wychodzic powoli i stopniowo z domu chociazby do sklepu byleby nie siedziec ciagle w 4 ścianach. Raz nawet nas odwiedziła ale nie obyło sie bez skrytykowania tego ze pewnie głodze swojego partnera, ze beznadziejnie gotuje i co ja sobie mysle. Jako ze swiat u niego w domu raczej nie obchodzono, procz wspolnego siedzenia przed telewizorem, zaprosiłam go do siebie na wigilie. Moja rodzina bardzo go lubi wiec zgodził sie. Zreszta nawet gdyby spędzał je z matka kazde siedziałoby w swoim pokoju (jest przyzwyczajony do tego bo od dziecka on siedzial u siebie, rodzice u siebie; tak, jest jedynakiem). Podczas swiat matka zrobila mu awanture ze zostawil ja, ze ja wszystko niszczę i nagonka na mnie i moja rodzine. I życzy mu beznadziejnych swiat. Kolejny raz kiedy sie poplakalam i trzęsłam ze strachu. Tydzien-dwa pozniej dostalam swojego pierwszego w zyciu ataku paniki gdzie myslalam ze umrę bo zdrętwiała mi połowa mojego ciała a ze bylam pod wpływem podczas imprezy zaczelam jeszcze bardziej panikowac. Dwa miesiace probowalam sie dowiedziec co to zwalając przyczyny na serce i układ nerwowy az trafilam do psychiatry ktory w koncu to nazwał. Zanim potrafiłam w spokoju zasnac od stycznia minelo prawie pol roku nieregularnego snu. Ale czulam spokoj bo jego matka sie nie wtrącała. Co najwyzej od czasu do czasu pisala mu ze teskni albo narzekała ze on nie dzwoni, nie odwiedza. (On nigdy jakis rozmowny nie byl, zwłaszcza ze nie mial z matka jakis mocno zażyłych relacji, mial... ledwe o ile moge to tak określić. Z ojcem łączyła go zas wspólna pasja a ona w tym wszystkim byla troche jak takie piąte kolo u wozu). Moj chlopak w wakacje stracil prace, szukal nowej, ja czulam sie na tyle dobrze ze udalo mi sie podjąć prace fizyczna, co niestety zle sie skonczylo. W pracy znalezlismy nowego wspollokatora i tak upływał czas. We wrześniu byly jej urodziny. Znalazlam bardzo fajna motywująca i podnosząca na duchu ksiazke. Chcialam zakopać topór wojenny i wbrew sobie dac jej kolejna szanse a jednoczesnie pomoc jej jakos walczyc z bólem po stracie meza. I od czasu jej urodzin bylo juz coraz gorzej. No wlasnie... ja straciłam prace, on znalazl ale bardzo slabo płatna, ciezko bylo nam wiązać koniec z końcem. Jego matka dowiadując sie o tym znow zaczela swoje gnębienie, wymuszanie poczucia winy, denerwowanie nas. W koncu zabrała sie za czytanie prezentu i zaczela wmawiać nam ze zrobilam to specjalnie by uswiadomic jej ze ona jest wszystkiemu winna, ze jest nikim, ze w książce pojawia sie Bog a przeciez ona nie wierzy i ze od kiedy jej syn jest wierzący? Moze i brzmi to jak glupoty, ale dla mnie to byl ponowny początek codziennych atakow paniki. Mialam dosc wysłuchiwania od obcej kobiety jaka niedojda życiowa jestem bo sama juz wystarczajaco sie dobijam faktem ze nie mam matury, ze ciezko mi znalezc prace, ze moje zdrowie podupada a ja nawet nie wiem od czego zaczac. Swieta znow spędziliśmy u mnie i znow napisala do niego wiadomosc. Powiedziala mu ze ma nadzieje ze beznadziejnie spędza swieta i ze sie zle bawi oraz ze ona doskonale wie ze moja rodzina ja obgaduje przy świątecznym stole. Fakt, moja rodzina bardzo dobrze wie o jej zachowaniu w stosunku do mnie lub mojego partnera, ale nigdy nie pomyslelibysmy zeby w swieta rozmawiac wlasnie o jej osobie. Nowy rok i nowe problemy. Straciliśmy wspollokatora, nie chcial zaplacic za czynsz, wiec zadłużyliśmy sie u właścicielki, ja dalej bez pracy, zadna z rozmow kwalifikacyjnych nie kończyła sie dobrze, nikt nie szukal pokoju do wynajęcie wiec podjelismy ciezka decyzje ze musimy do niej wrocic. I probowalam znowu dac jej szanse, napisalam nawet dluga przeprosinowa wiadomosc. Tez odebrała jako atak ale powiedziala ze nas przyjmie. I tak od tego czasu mieszkamy u niej. Dalej boje sie wychodzic z pokoju, pracy nie znalazlam, probowalam sie wyniesc do swojej mamy, ale nie wyszlo to za dobrze zwłaszcza ze mam bardzo wielka traumę wobec swojej rodzinnej miejscowości i w miedzyczasie sklocilam sie z cala moja rodzina i jedynie z mama mam kontakt, nie mam tu nikogo, nie jestem tu zameldowana, a co za tym idzie nie mam ubezpieczenia. Tak, zyje na jego i swojej matki utrzymaniu i kazdego cholernego dnia z tego powodu mysle o skończeniu ze soba, ale ja nie o tym. Non stop ta kobieta wygarnia mi to, ale nie w oczy tylko za plecami, w stosunku do jej syna. Dopiero gdy wystarczajaco duzo wypije albo jego nie ma w poblizu, zbiera sie na odwagę by personalnie mnie zaatakować słowami. Kiedy probuje sie bronic slysze jedynie ataki, mówienie ze to ona ma najgorzej bo straciła meza przed 50. ONA, nikt wiecej. Problemy wszystkich innych a trywialne i obie wymyślają. Gdy jestem chora zawsze slysze ze ona nie rozumie jak moge byc chora siedzac ciagle w domu. Ze wykorzystuje jej syna, ze mu nie pomagam, ze nie sprzątam i nie gotuje. Ale kiedy juz probowalam to zmienic ciagle patrzyła mi na rece, pouczała mnie, krzyczała, wytykała bledy. Jakos pare miesiecy przed tym jak jej syn stracil prace, adoptowała sobie pieska. Nie dba o niego. Pies lgnie do ludzi - ona ją (suczkę) gani ze skacze z radości i lize innych albo chce sie bawic, pies załatwia sie kilkanascie razy w domu albo dusi sie bo ewidentnie ma problemy zdrowotne - krzyczy na psa i mowi ze na pewno za duzo zjadł i sie wyglupia. Pies w momencie gdy ona wychodzi do pracy jest zamykany na ciemnym przedpokoju i jedyne źródło światła jakie ma to slaba lampka z toalety z drugiego konca korytarza. Energiczny pies, nie typowy kanapowy, w dodatku bardzo duzy jak na roczne zwierze (przygarnęła ja jako szczeniaczka). Nawet jej syn ma pretensje o to w wziela sobie zabawkę na chwile i nawet nie dba o nia. Jej problem do nas byl ze taki ze uratowaliśmy 3 koty i do tej pory je mamy. Jako iz sytuacja finansowa byla dobra, wiedzieliśmy ze mozemy sobie na to pozwolic i w przeciwieństwie do niej naprawde dbamy o te zwierzęta i oboje ciagle edukujemy sie w ich kwestii. No i pieniądze... o to pretensje sa ciagle. Przy pierwszym odejściu ze wpólnym mieszkaniem oskarżała mnie w jestem tylko po to by ich okraść i wyłudzić pieniadze. Jako ze jej syn przez internet ma dostep do jej konta bankowego bo po smierci meza zażyczyła sobie takiej opcji w razie jakis ewentualności, pojawiło sie oskarżenie ze my ją okradamy. Wiec założyła nowe, „sekretne” konto. Ciągle narzeka na brak pieniędzy, ale co chwile kupuje nowe, niepotrzebne rzeczy: nowy bajerancki odkurzacz (ten „stary” jest calkiem nowy i sprawny) ktorego nawet nie używa, drzwi do pokoju tylko po to by pies tam nie wchodził, mimo ze gdy drzwi byly zasuwane tez nie wchodził, nowa szafka ktora ciagle stoi pusta, radyjko i wiele innych. Nic z tego od używa. Procz drzwi. Coraz bardziej przerasta mnie to wszystko. Mysl ze jestem ciężarem na barkach swojego faceta, jego matka gnębi nas oboje, on jest w sidłach toksycznej relacji z nia. Obawiam sie o swoje zdrowie psychiczne bo nie wiem jak dlugo jeszcze pociągnę zycie w takim stresie. Zaczynam miewać ogromne nerwobóle i boje sie jak to moze rozwinąć sie z czadem. A nie mamy gdzie uciec. Nie mamy znajomych z ktorymi moglibyśmy sie spotkac. Nie mam juz sił naiwnie liczyc na to, ze raptem znajde prace (bo telefon ciagle milczy), odłożymy troche pieniedzy i sie wyprowadzimy. Rozumiem podejscie moich znajomych i rodzicow bo niewiele moga zrobic, ale porady w stylu „nie sluchaj”, „zignoruj to”, „nie bierz do glowy” sprawiają ze jeszcze gorzej sie czuje bo to nie dziala. Ciezko ignorowac kobiete z ktora sie mieszka, ktora jest matka mojego partnera. Ciezko nie slyszec tych slow i wrzasków, tego jak wali w stol i inne meble pięściami lub wrzeszczy jakby ja zazynali, kiedy jej syn stanie w mojej obronie. Ciezko znosic to, kiedy dopieka nam nawet w takich sytuacjach gdy wie ze jestesmy chorzy, bo zawsze i tylko wtedy urządza sobie jednoosobowe pijackie imprezy z telewizorem pogloszonym na full. To ile razy probowala mnie wyrzucic z domu nawet nie zliczę. I to nie tak, ze moj chlopak mnie nie broni. Broni mnie, ale tez ze wzgledu ze to jego matka, boi sie powiedziec prawde, wygarnac jej cokolwiek zwłaszcza kiedy zyjemy pod jej dachem. Pomijajac juz ze ona nie slucha i zyje w swojej wyimaginowanej rzeczywistosci. Mam na mysli to ze np ja opowiadam jej o tym ze jej syn mial kiepskie relacje z nia - opierając to na jego slowach, a ona tłumaczy ze byli bardzo blisko ze soba bo przeciez wraz z ojcem i z nim chodziła na koncerty albo raz czy dwa pojechali nad morze. Myli pojecia i bardzo chętnie wypowiada sie na tematy na ktorych kompletnie sie nie zna. A mi ciezko tez zniesc to, ze widze jak nasz zwiazek na tym cierpi i coraz bardziej sie rozpada kiedy te wszystkie negatywne emocje odreagowujemy na sobie. Boli mnie ze ta kobieta jest calkowicie bezkarna w tym wszystkim co robi i uwaza ze ma prawo gnoić mnie do upadłego i robic ze mnie największe scierwo na tym swiecie. A przede wszystkim tak mocno ranić osobę, którą kocham. Manipulować nią i szantażować emocjonalnie. Tak powrócę na moment do fragmentu ze sprzątaniem. Cale mieszkanie jest brudne, bardzo brudne. Nic nie ma swojego miejsca, jest zagracone w szafkach w kuchni. Temu obrzydzenie mnie bierze kiedy musze skorzystać z lazienki w ktorej śmierdzi, toalety w ktorej ona nigdy nie spuszcza wody i smrod roznosi sie po calym mieszkaniu, kuchnia tez nie należy do przyjemnych miejsc. Jedyne czyste pomieszczenie to jej pokoj. Ciagle powtarza ze ona nie ma czasu na to wszystko i ze moglabym jej pomoc sprzątnąć, ale ja nigdy nie widzialam jej sprzątającej. Nigdy. Sek w tym ze ona caly dzien po powrocie z pracy spędza na oglądaniu tv i piciu wódki. Nie mialabym problemu ze sprzątaniem (zwłaszcza ze bardzo lubie to robic no i mialabym jakies zajęcie a nie bezczynnie bym leżała wysyłając kolejne cv) gdybym widziala, ze moja robota przyniesie jakis efekt i zostanie chociaz doceniona, ale zrazilam sie mocno po tym kiedy non stop slyszalam negatywne opinie bez wzgledu na to jak wypucowane na błysk mieszkanie by nie bylo. Zostalam rowniez zgnojenia za to ze mialam czelność zapytać czy ma jakies środki czystości w domu bym mogla chociaz zagrzybialy prysznic wyczyścić. Powiedziala mi ze musze sobie sama woda poradzić bo ona nie sprząta wiec nie potrzebuje takich wynalazków. Przepraszam za tyle prawdopodobnie nieistotnych szczegółów, ale chcialam jak najdokładniej opisać sytuację, wyjaśnić to w jakiej pozycji się obecnie znajduję i znajdowałam wcześniej oraz wiele irracjonalnych zachowan tej kobiety, ktorych nie potrafie zrozumiec. Czy faktycznie z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.