Cześć, mam dosyć spory problem w związku który mógłby być idealny, a nie jest...
Ale od początku, od pół roku jestem z moją obecną kobietą. Jednakze nasz związek męczy spory problem, problem z mojej strony, mianowicie zazdrość.
Jestem cholernie zazdrosny o każdego mężczyznę w jej otoczeniu, nie ważne czy to przyjaciel czy kolega z pracy. Po prostu ogarnia mnie jakiś szał. Często dopiero po kłótni uświadamiam sobie, że nie było warto, po co to robiłem. Czemu właściwie byłem zazdrosny?
Próbowalem sobie z tym poradzić, postawiłem sobie twarde zasady, zacząłem przyzwalać na wyjścia ze znajomymi i tak dalej ale kompletnie nic to nie dało, ba pogorszyło sprawę.
Cholernie mnie to męczy, nie pomaga też kosmicznie niska samoocena i przejścia w poprzednich związkach gdzie dochodziło do zdrad. Nie wiem co się ze mną stało, byłem kiedyś ostoją spokoju i nie było u mnie praktycznie mowy o zazdrości.
Moja partnerka cały czas uświadamia mi dobitnie, że nie mam racji argumentując lub po prostu mi to udowadniając, a ja twardo idę w swoje i dopiero grubo po fakcie dochodzi do mnie, że nie miałem racji. Cały czas niestety uświadamia mnie też niestety, że dalej tak być nie może i nie będzie, a ja nie umiem sobie z tym poradzić.
Jak to ugryźć? Jak zacząć w końcu ufać i jak radzić sobie z tą zazdrością?