Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

arghail

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez arghail

  1. Kilka miesięcy temu odnowiłam kontakt z mężczyzną, z którym była 10 lat temu w związku. Znajomość trwała 2 lata. W tym czasie widywaliśmy się raz na miesiąc, czasem rzadziej. Pan niepracujący, studiujący zaocznie, mieszkający z mamą, miał rentę chorobową (był po nowotworze). Mama go utrzymywała. On do pracy nie chciał za bardzo pójść ponieważ "po co skoro można mieć pieniądze za nic". Chodził spać po 2 w nocy, w tych godzinach był też najbardziej "aktywny", spał do 14stej. Nie można było w niczym przeszkadzać. Odpisywał na wiadomości kiedy miał czas i ochotę, to samo z odbieraniem telefonów. Nie można było z nim poważnie porozmawiać ponieważ kiedy czegoś nie rozumiałam on twierdził, ze nie będzie mi tłumaczył i to moja sprawa czy rozumiem czy nie, twierdził że wyjaśnił mi wszystko obszernie. Na spotkania nie miał czasu bo wciąż miał coś do załatwiania, albo gdzieś jeździł z kolegami. Wiele razy mówiłam wprost co mi się podoba, zwłaszcza to, że się nie widujemy. On mi wtedy na to, że ja go nie rozumiem, że nigdy się nie dogadamy. Po czym wysłał mi emotikony, a to smutne a to buziaki. Mówił, co ja za to mogę że nie mam czasu. Pewnego wieczoru odwoził mnie do domu, przejeżdżaliśmy przez jego miejscowość i nagle on zaczął ziewać i mówić że jest bardzo zmęczony, do mnie było ok 30 minut autem. Powiedziałam, że skoro jest tak mocno zmęczony to niech podwiezie mnie na dworzec i jedzie do domu spać. Tak też zrobił. Kiedy wysiadłam z auta odjechał mi pociąg. On również. Napisałam że uciekł mi pociąg i następny mam o 23 a była 20.30. On mi odparł, że teraz nie podjedzie po mnie bo musiał gdzieś wykręcić autem i coś załatwia. Czekałam zimą na zimnym dworcu do 23. kilka minut przed przyjazdem pociągu dzwoni, mówi wyjdź to cię odwiozę. Poszłam. Kiedyś powiedział mi że jego kolega jest takim samym osłem jak ja i mam się jeb.nąć Powiedziałam, że jeśli mnie nie przeprosi to nie mamy o czym rozmawiać, a on odparł, czy ja pomyślałam, żeby go przeprosić za to że musiał się tak do mnie odezwać. Raz był okropny po czym wysyłam smutne emotikony i pytał czy mi przeszła złosć, że ja taka nie jestem tylko udaję żeby mu zrobić przykrość Nie spędziliśmy razem ani świąt, ani walentynek, dnia kobiet imienin czy urodzin. Nigdy nie byłam u niego w domu. W dniu moich urodzin złożył życzenia. Zaprosiłam do siebie na kawę. Oznajmił, że nie ma czasu. Było mi przykro. Powiedziałam to. Stwierdził, że nie ma czasu ani ochoty tego dnia na nic. Byłam zła, rozgoryczona, powiedziałam mu że skoro musi mieć ochotę na spotkanie ze mną to może powinniśmy sobie dać spokój. Powiedział, ze kończy ze mną znajomość na moje życzenie. Ważna rzecz. On do mnie dzwonił jak chciał się onanizować, był wtedy bardzo miły. Kazał mi wysłać nagie zdjęcia. Nie robiłam tego a on pisał że mu przykro. Znajomość zakończyła się. Kilka razy coś pisał, dzwonił. Kontakt odnowił się kilka miesięcy temu. Nie wierzyłam, że tak się zmienił. Nadal mieszka z mama ale pracuje. Był czarujący, dzwonił kilka razy dziennie, smsował. pisał że tęskni, że czuje jakbyśmy znowu byli razem. Tak było do pierwszego spotkania. Potem kontakt był ale mniejszy. Pytam czy jesteśmy razem. On nie wie czy chce z kimś być czy nie. Znowu dzwoni pisze że tęskni, że nie mam zmarnować szansy bo nas ciągnie do siebie. Ok. smsy, telefony. Ale i znowu onanizowanie się. Dzwonił kiedy byłam w pracy i opowiadał co by teraz robił. lub co robi. Pytam konkretnie, chcesz ze mną być? "tak ale nie wiem kiedy bo za duża odległość" (30km) potem, że nie wie. Spotkaliśmy się, był sex po czym on szybko musiał wyjsc bo miał sprawę (wiedziałam o tym wcześniej). Wychodzi i podaje mi tylko rękę i mówi "to cześć" Umiera mi bliska osoba, żale się, on nawet nie zaproponował spotkania. 2 miesiące pytam kiedy się spotkamy, on nie wiem, nie ma czasu i to nie jego wina. Mówię że mi przykro a on nazywa mnie egoistką z trudnym charakterem. Kontakt jest ale mniejszy ale nadal onanizowanie. Zakończyłam znajomość a on Wrócił. Dzwonił, pisał że tęskni. Smsy, telefony. Czekałam aż będzie chciał się spotkać. Nie zrobił tego. Pytam kim dla ciebie jestem, nie odpowiedział tylko zapytał kim on jest dla mnie. Powiedziałam że bardzo ważna osobą i mi na nim zależy. Pytam a ja dla ciebie kim? On mi na to "też ale długo jestem sam i nie wyobrażam siebie żeby było odwrotnie ". Mówię ok, rozumiem czyli to nie ma sensu bo ja oczekuję czegoś innego. Po czasie on pisze że nie mam odtrącać jego uczuć. Ja powiedziałam ze jak chce pogadać to zna mój nr ale lepiej w 4 oczy. Nie odpowiedział. Nie spotkał się. Znowu kontakt, telefony i smsy. Kilka dni temu miałam być w jego mieście. Dzień wcześniej wieczorem rozmawialiśmy. Napisałam rano że będę ok 15-16 i niech mi da znać gdzie się spotkamy. On ze da znać. Przypomniałam się ok 13. O.14.30 dzwoni i mówi że wyjeżdża bo był umówiony i szkoda ze mnie nie ma prędzej bo może by jeszcze z pol godziny przeciągnął zeby sie zobaczyć. Mówię ok to pytam kiedy wraca. Mówi że wieczorem, pytam czy o 21 jak będę to się zobaczymy? On na to że będzie o 22. Okazało sie ze o 21 byl juz ale ja bylam juz w domu. Zapytałam następnego dnia dlatego mi prędzej nie powiedział że ma wyjazd a on do mnie że myślał że ja będę wcześniej w jego mieście, że w sumie to i tak miał prędzej jechać ale przedlużał żeby sie zobaczyć. Ja mówię, że skąd mialam wiedzieć, ze gdybym wiedziała to bym ustawiła inaczej wyjazdy. On mi że nie mówił bo myślał że będę rano. Wkurzyłam się i powiedziałam że to bez znaczenia bo i tak by mu nie pasowało. On na to że zaraz mi wyliczy ile godzin mu pasowało od rana (ale ja tego nie wiedziałam). Napisałam że czuję że jestem mu obojętna, że nie widzieliśmy sie 3 miesiące, że nie wierzę że przez 90 dni nie mial dla mnie czasu. Że nie chce byc opcją, że czuję sie niedoceniona ze mi z tym źle. Że nie wiem kim dla niego jestem. I że jeśli tak ma byc to lepiej to zakończyć. A on do mnie że szkoda że ja nie mialam dla niego czasu przez 90dni. Odpowiedzialam że powinien sie wstydzić tak napsialc, w odpowiedzi dostałam że skoro mi nie wstyd. Po kilku godzinach pisze do mnie co robię. Ja odp ze ma do mnie nie pisać. A on do mnie że wróciłam z leczenia i znowu go zostawiam. Pytam czy pogadamy? Chce pogadac, wyjaśnić ustalić. On do mnie ze ja juz zakończyłam to i nie mam mu mieszać w głowie. Pytam czy on nie widzi że próbuję zburzyć mur miedzy nami? A on do mnie ze sama ten mur właśnie ponownie postawiłam. Pytam czy pogadamy, że mi zależy. A on że ja już sie okresilam. Wyjaśniłam że mi zależy że próbowałam napisać co mnie boli, jak mi źle jak bardzo tęsknię, może robię to nieumiejętnie ale nie potrafię inaczej przez smsa a na żywo nie mialam szansy. Że mi zależy, że nie chciałam go stracić. I przepraszam i rozumiem że go straciłam. On milczy. Nie chciałam go zranić Chciałam tylko bliskości i czuć że jestem ważna. Czy to ja swoim zachowaniem zniszczyłam tą relację? On nie odzywa się do mnie już 4 dzień. Bardzo cierpię
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.