Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Kam88

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Kam88

  1. Witam, jestem 33 latką, która od kilku dobry lat jest w związku a w tym roku wychodzi za mąż. Teoretycznie wszystko jest w porządku, wiem, że narzeczony mnie kocha, stara się i dba o mnie. Jest nam ze sobą dobrze, ale ciągle nachodzi mnie lęk przed wizją rzeczywistości. Byłam wychowana w dość tradycyjnym domu, gdzie rolą kobiety było sprzątać i gotować. Tego nauczyła mnie matka i tego ode mnie wymaga. Wielokrotnie czyni mi uwagi jak mam gotować, jak sprzątać, co i kiedy, jak często. Strofuje mnie na każdym kroku, abym nie przyniosła jej wstydu. Rozmawiałam o tym z narzeczonym wielokrotnie. Jego stanowisko jest takie, że mnie rozumie, sam przyznaje, że nie szuka kucharki ani sprzątaczki. Ma raczej zdroworozsądkowe podejście do życia, twierdzi, że dom jest azylem i miejscem odpoczynku nas obojga, a życie nie kręci się wokół sprzątania i gotowania. Niestety 33 lata życia z matką zrobiły swoje. Mam tak wpojone w głowie, że wstając z łóżka rano należy myśleć co ugotować na obiad, a najlepiej myśleć o tym już poprzedniego dnia. Jeszcze większy problem dotyczy sprzątania. Zawsze obsesyjnie sprzątam łazienkę, denerwują mnie krople wody na wannie czy prysznicu, zmywam podłogę, żeby nie było smug bo one też mnie denerwują, często ścieram kurze, aby nikt (matka) nie dostrzegł, że coś jest zakurzone, wycieram kieliszki i szkło, każdy zaciek czy niedokładne mycie denerwuje mnie. Aktualnie nasz nowy dom jest na ukończeniu i tu też jest problem. Ja już boję się, że będę sama musiała wszystko sprzątać mimo zapewnień męża, że tak nie będzie. Aktualnie to on przebywa częściej na budowie, sam ogarnia całą papierologię i użeranie się z wykonawcami, za co jestem mu wdzięczna ale nie potrafię mu tej wdzięczności okazać. Kiedy pyta mnie o wybór płytek, kolorów itd, z jednej strony cieszę się, że liczy się z moim zdaniem, ale z drugiej wkurza mnie, że akurat przeszkadza mi w pracy lub w czymś innym. Boję się, że nie poradzę sobie w roli żony, że ktoś znowu będzie ze mnie niezadowolony. Narzeczony zapewnia, że żeni się ze mną a nie z moją matką i pora odciąć pępowinę i żyć swoim własnym życiem na własnych zasadach. Życiem, gdzie sprzątanie i gotowanie będą dodatkiem do niego a nie głównym tematem. Z jednej strony rozumiem to, ale nachodzą mnie takie dni, gdzie ciągle o tym mówię. Każda nasza rozmowa z narzeczonym kończy się na sprzątaniu i gotowaniu, co jest niestety moją winą, bo tak obracam temat aby do tego dojść. Wiem, że on jest bardzo wyrozumiały, ale boję się, że i to ma swoje granice. Niby nie chce kucharki, ale pewnie rosół to by zjadł. Niby nie chce sprzątaczki, ale pewnie chce mieć czysty dom. Jak uwolnić się od tych wpojonych mi przez matkę nakazów i powinności kobiety w społeczeństwie? Jak być dobrą żoną aby nie zwariować? Wszystko widzę w czarnych barwach- będzie dom- super, ale trzeba go posprzątać, utrzymać.....
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.