Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

toffy

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez toffy

  1. Nigdy nie pomyślałabym, że będę pisała na jakimś forum o swoich problemach ale czuje że już więcej nie dam rady zdusić w sobie. Nie mam z kim porozmawiać, nie mam żadnej koleżanki której bym na tyle ufała zeby zwierzyć się z tego, co teraz u mnie się dzieje. Jestem mężatka, od 8 lat, ale od ponad roku tego związku już nie ma. Mąż jest starszy ode mnie o 14 lat. Nigdy w niczym nam to nie przeszkadzało. On ma swoje przejścia za sobą, ja swoje. To jest nasze 1wsze małżeństwo. Na jego wyraźna prośbę, nie wyszłam za innego, na bardzo krótko przed ślubem wszystko odwołałam. Ze swoimi rodzicami nie mam kontaktu do teraz z tego powodu. Wiec jestem w tym wszystkim całkiem sama. Mamy dwójkę dzieci, jedno świadomie oboje chcieliśmy, drugiego wyblagalam ja. Mąż jest jedynakiem i bardzo chciał mieć tylko jedynaka. Pracowaliśmy razem. Prawie dwa lata temu, w pracy, zdarzyła się daremna sytuacja, pewien kolega obsypał mnie tak komplementami, wyraził swoje zainteresowanie moja osoba (którego tak bardzo mi brakowało i nadal brakuje) ze dałam się ponieść chwili, ale Męża nigdy fizycznie nie zdradziłam, choć on nigdy do końca mi nie uwierzył i dzisiaj mysle ze nawet nie wybaczył. Warunkiem dla którego został (bo chciał odejść) są oczywiście dzieci, no i kazał mi zmienić prace. Tak się stało. Dużo czasu upłynęło, ale w małżeństwie wydawało się być dobrze. Zapomniałam jeszcze dodać, ze jestem osoba dla której seks mógłby wcale nie istnieć, o czym kilkakrotnie informowałam jeszcze wtedy nie męża. Chyba do końca mi wtedy nie wierzył. Niestety, ciagle musi się prosić o to zeby coś miedzy nami było fizycznie bo mnie naprawdę to w ogóle nie jest potrzebne. Mysle ze z tym ma wielki problem. Niestety, od jakiegoś czasu jest miedzy nami wręcz fatalnie. Mąż ciagle jest rozdrażniony, krzyczy po dzieciakach i po mnie, wszystko mu przeszkadza, z niczego nie jest zadowolony. Ja niestety zmieniłam stanowisko(nie z własnego wyboru a przesunięc w firmie), mam mnóstwo obowiązków które poprostu mnie powoli przerastają. Mam strasznie dużo stresu. Ponadto, od kilku miesięcy mam pod opieka babcie 85 l., mieszka w osobnym mieszkaniu, ale niestety ma kłopoty z pamięcią i trzeba jej doglądać i pomagać. Do opieki jestem zupełnie sama. Dzieci są tak rozbrykane, nie słuchają, maja swoje humory, no po prostu czuje ze w końcu tego nie wytrzymam. Czuje ze jestem na prawdę o krok od zwariowania. Czuje się samotna. Mąż albo udaje ze mnie slucha, co potem wychodzi bo nie wie o czym mówię do niego (mimo ze kilkakrotnie mu wcześniej o tym mówiłam), albo nawet nie udaje i po prostu nie słucha. Czuje ze jestem mu potrzebna tylko do zaspokajania fizycznego. Zawsze był typem samotnika. Codziennie wieczorem ucieka do mieszkania swojej mamy, niby pod pretekstem ćwiczeń tam. My mamy bardzo małe mieszkanie , 35 m na 4 osoby. Nie ma szans na zmianę. Nie wiem czemu się zdecydował założyć rodzine. Kocham go ale czuje ze zmarnował mi życie. Nie umiem odejść, nie mam kompletnie gdzie. Zreszta nie wyobrażam sobie bez niego życia. Ciagle się łudzę ze to małżeństwo przetrwa, ze jeszcze będzie lepiej. Ale ile można chcieć za dwoje nie wiem po co to pisze ale muszę komuś się wyżalić bo zwariuje
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.