Witam serdecznie. Odwazyłam się pierwszy raz w życiu napisać na forum o sobie i swoim życiu. Potrzebuje pomocy. Ale zacznę od początku. Mam 37 lat córkę nastolatkę i męża który nie jest jej ojcem. Znamy się 7 lat. Do zeszłego roku jakoś to było. Powiedzmy miał swoje histerie o głupoty choć myśląc teraz od nich zaczął mnie wpedzac w kompleksy. Zdazylo się że byłam winna że mu bateria W zegarku się wyczerpała, czy też ze pokój na wakacjach bez widoku na morze. Zloscil sie kiedy nie chcialam przefarbowac włosów na blond. Jestem brunetka i zle bym sie czula. Byl zły że za mało ćwiczę i nie mam wyrzezbionego ciała. Choć jestem szczupła. Raz zrobił awanture że przed wyjściem do jego znajomych nie schlodzilam alkoholu. Ze jestem egoistka. Wiec mnie nie zabrał. Ciągle dokucza że mało zarabiam. Pracuje za niewiele ponad najnizsza krajową. Ale jego koleżanki są bardzo zaradne. Jak i jego mama. Każe mi brać z nich wzór. Ale najgorsze dopiero sie stało. Moja mama narobila takich długów ze straciła mieszkanie które wykupilam. Codziennie słyszę wyzwiska. Choć ledwo żyje po tej sytuacji. Od roku nie mogę się pozbierac. Wyzywa ją i mnie też. Mieszkam u niego. To jego mieszkanie. Więc codzień mam wypomniany dach nad głową. Przy kłótni już mnie straszy rozwodem. A ja jestem kłebkiem nerwów. Owszem staram się bronić więc daje się wciągnąć w jego histerię. Wyzywa mnie od dziwolągow dziwaków. Wypomina ze jestem nikim nic nie mam.za mało się odwdzieczam. A jak mi źle to wiem gdzie są drzwi. Krytykuje na każdym kroku. O pracę o dom itd. Sam nie pracuje jestvna zasilku pielegnacyjnym. Ale to ze mu sie kariera nie ulozyla to tez przeze mnie. Nie dorastam im do piet wedlug niego.choc zaznacze jestem osoba wyksztalcona i pracuje w urzedzie. Ale zarabiam malo. Czuję się nikim. Zostałam tak na prawdę sama. Trzymam się a może próbuje sie trzymac dla córki. Czasem żałuję ze tu jestem. Bo jestem w pułapce bez wyjścia.