Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

AnnaK

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

AnnaK's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Zwracam się z podobnym problemem. Mam 26 lat, od 8 miesięcy jestem na stażu (900 zł od urzędu + bonus pod stołem, więc pieniądze niewielkie), wykonuje zawód zaufania społecznego - jest lekarzem weterynarii. Niestety jestem coraz bardziej skłonna to rzucić. Przerasta mnie odpowiedzialność związana z tą pracą, duża ilość potrzebnej (a brakującej mi) wiedzy. Właściciele zwierząt często nie są łatwymi klientami. Praca związana jest z dużą ilością stresu - czy dobrze zdiagnozowałam, czy terapia przyniesie skutek, czy właściciele będą zadowoleni, czy zrobiłam wszystko co mogłam, za co tym razem opieprzy mnie szef itd. Stres z samego faktu że jestem odpowiedzialna za zdrowie i życie żywych istot, stres spowodowany presją ze strony właścicieli (tanio, szybko i skutecznie) i stres zwiazany z presja ze strony szefa (zebym jak najszybciej zdobywała doświaczenie i kompetenecje, ale najlepiej w pojedynke i z powietrza). Od 8 miesiecy mam problemy żołądkowo jelitowe (biegunka na tle stresu, odruch wymiotny przed wyjściem do pracy), włosy wychodzą mi garściami, nie mam sił na nic. Czuję się jak w pułapce. Z jednej strony czuję jak ten staż (praca) wyniszcza mnie psychicznie i fizycznie, a z drugiej nie mam jaj by zrezygnować. Rozmawiałam kiedyś z mamą, powiedziałam jej że w kryzysowym momencie chciałam składać CV do pracy w księgarni (jedynym warunkiem żebym mogła przerwać staż bez konsekwencji finansowych jej podjęcie zatrudnienia w oparciu o umowę o pracę). Powiedziała, że chyba oszalałam, że nie ma mowy, nie po to studiowałam. Bardzo się tym zestresowałam, bo poczulam, że w razie kiedy naprawdę już nie będę miała sił dłużej tego ciągnąć, to nie znajdę w mamie oparcia. Z drugiej strony – co ja mam robić? Nie mam żadnych innych kwalifikacji, nie znam biegle nawet pakietu Office, nie ogarniam faktur itd. Jestem zła na siebie, że jestem taka słaba. Że nie jestem jak koleżanka z pracy, która jest świetnym lekarzem. Że nie jaram się weterynarią. Że nowe metody badań mnie nie ekscytują a przerażają – czy dobrze je wykonam, czy będę wiedziała kiedy wykonać, czy nie naciągnę właścicieli na niepotrzebne koszty? Boję się, że jak zrezygnuję, to nie będę atrakcyjna dla narzeczonego i dla naszych znajomych. Że nie będą chcieli mieć w swoim gronie takich złamasów i porażek życiowych jak ja. Nie czuje się w ogóle lekarzem weterynarii. Nie chcę nim być. Przerasta mnie odpowiedzialność, ilość rzeczy które trzeba ogarniać. Jestem za głupia na to albo zbyt leniwa, może za bardzo cenię sobie pracę „od-do” i życie prywatne po pracy, spokój. Nie mogę jednak zrezygnować, bo tyle lat studiowałam, tyle osób wspierało mnie finansowo i duchowo. Wiem, że sprawię tym zawód mamie, cioci która wspierała mnie finansowo, wielu znajomym (niektórzy może będą się cieszyli, że „Anna wymiękła, wielka pani weteryniarz”). Będę NIKIM. Szarym człowieczkiem. Sprawię zawód sobie. Że niby byłam taka super, taka mądra i ambitna, a teraz co? Obiecałam narzeczonemu, że wytrzymam dwa lata i wtedy wydam werdykt, czy chcę sie tym zajmować czy nie. Ale nie wiem czy dam radę tak długo. Marzę czasem, że na coś zachoruję, dostanę L4 i nie będę musiała iść do tej pracy. Czekam aż ktoś mi pozwoli zrezygnować. Wręcz rozkaże. Czy to wypalenie? Co mogę z tym zrobić?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.