Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

taiwuno

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez taiwuno

  1. Cześć, Od paru dni budzę się z pewną natrętną myślą. Cały czas dbam o swój rozwój. Każdy tydzień w moim życiu przynosi coś nowego. Z każdym tygodniem wiele rzeczy wiem inaczej, dojrzalej. Nawet nie wiem czy pisząc tutaj wybrałem dobre miejsce. Może powinienem raczej udać się na jakieś forum filozoficzne. Od pewnego momentu zastanawiam się... przeżyłem wiele i mogę wymieniać mnóstwo dumnych rzeczy z moim udziałem. Ale to dla mnie nie jest w żaden sposób satysfakcjonujące. Mogę brzmieć teraz pysznie - przepraszam z góry, taki ton nigdy mi się nie udzielił w normalnych kontaktach. Mam wrażenie jak gdyby... mówienie o tym gdzie się było, kim się było, co się robiło, przez to co się przeszło... było takim torowaniem sobie drogi do uprzywilejowania w posiadaniu prawa decydującego głosu... budowania autorytetu. Może z jednej strony to chęć bycia ponad wszystkimi (brzmi to arogancko), z drugiej strony próbuję myśleć że w relacjach między ludźmi nie powinniśmy patrzeć na siebie z góry... albo z dołu. Nie chcę być kimś kto potrafi przez godziny gadać o swoich dokonaniach, naukach i zasadniczości mądrzenia się nad kimś gdy to potrzebne. Chciałbym budować obraz tego kim jestem u innych ludzi osobowością, wiedzą... ale znowu gdy brakuje tego obszernego przedstawienia się, często jesteśmy generalizowani. A to już nawet nie jest problem we mnie. Problem zaczyna się wtedy kiedy szukam zrozumienia w drugiej osobie poprzez uzasadnianie siebie przez moją historię. Nawet gdy to zyskuję, potencjalnie powinienem być zadowolony. Do tej pory tego nie rozumiałem, ale od pewnego momentu to dziwne uczucie spełniania traktuję bardziej jako niesmak. I tu nawet nie chodzi o aby na dzień dobry witać ludzi swoimi osiągnięciami. Po prostu w moim przypadku chodzi o nawracanie do nich w potrzebnych sytuacjach. Muszę przyznać że temat przeczytałem od góry do dołu dodając linijkę tu i ówdzie za nim wypuściłem go na światło dzienne. Może nawet przypadkowo zacząłem rozumieć swój problem przez to. Tak jakbym brak kompetencji widoczny z perspektywy jedynie mojego rozmówcy zakrywał doświadczeniem... a może udowadniał po prostu że mam rację... sam już nie wiem. Też nie mam na myśli tego że jest jedynie jedna droga do rozwiązania problemu i tą drogę znam akurat ja. Nie raz i nie czwarty życie pokazało że trzeba się wzajemnie akceptować mimo różnic. Popełniam drugi błąd - że nie daję ludziom przestrzeni i czasu do interpretacji, wszystko chcę już na teraz mieć ustalone i tyle. Nie do pomyślenia dla mnie jest zostawienie sprawy niedomkniętej na jakiś okres czasu ze skutkiem... w sumie różnorakim. Przykładem mówiąc... ludzie którzy pochodzą z rozbitej rodziny, domu dziecka... często gęsto użalają się nad sobą. Buntują się przeciwko wszystkiemu i mają gdzieniegdzie momentami zgubne poczucie wyższości. (tutaj wtrącenie: może kłamię albo to niewłaściwe słowo, ale czasami takie udawanie jest próbą oszukania samego siebie... nawet prozaiczny brak poczucia własnej wartości w moim jedynie osobistym miewaniu - takie depresyjne podejście w którym mamy dosłownie wszystko dookoła w d...e, stwierdzamy że na nic więcej nie zasługujemy i nie zważamy na zdanie innych - jest przejawem poczucia wyższości) Różnie jest to manifestowane. Być może nie wynika to z tego co mówią i jak się zachowują - "Ty mi nic nie możesz powiedzieć bo nie przeżyłeś tego co ja". Czasem przekładanie własnego podejścia ponad zdanie innych bez żadnej racjonalności jest dla mnie tego typu zachowaniem. Rezygnacja ze wszystkiego, z walki, z rzeczy dla których my jesteśmy ważni. Czyli nawet nieświadome i ślepe ignorowanie ludzi którzy rozsądnie mogą nam pomóc. Nie musi być w tym ani dojrzałości logicznej ani emocjonalnej. Nie mówię teraz o wszystkich ludziach oczywiście a nawet jeżeli zahaczam o jakiś próg, to też chciałbym zauważyć że są przecież ludzie którzy w niektórych sytuacjach będą mieli po prostu rację w tym kim są i dlaczego tacy są. I będą mieli do tego pełne prawo. Budowanie nici porozumienia na zasadzie - ja też pochodzę z rozbitego domu - moi rodzice byli ... i [...], "gaszenie" drugiego rozmówcy tym że się pracowało tutaj i jako kto, przeżyło się takie coś i dlatego powinno się być szanowanym razy dwa... "nie chcesz iść do takiej pracy a ja byłem <zawód który zdecydowanie gorzej się traktuje> od pewnego czasu jest dla mnie najsłabszym chwytem. Chwytem który sam stosuję. Nie wiem jak się tego wyzbyć... Gdzie jest złoty środek? Z jednej strony naprawdę można na tym budować wartość swojej osoby u innych. Z drugiej strony wymagam od siebie znacznie więcej. Wiem że to przejdzie, dziesiątki osób do których aspiruję działało podobnie i mają z tego naprawdę owocny plon. Ale osobiście tego nie chcę. Zaś gdy byłem młodszy postępowałem odwrotnie. Większość rzeczy trzymałem w tajemnicy ale nie mogłem liczyć na jakiekolwiek zrozumienie.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.