Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

freebail

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

freebail's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Witam. Na wstępie chce napisać, że jestem po ślubie 8 lat , mamy 8 letnie dziecko. Po narodzinach dziecka oraz po ślubie przeprowadziliśmy się do moich rodziców, wszystko było ładnie pięknie, po roku wspólnego mieszkania wyjechałem za granicę, tam gdzie pracował również mój tata. W domu została moja żona z synem oraz teściowa. Przyjeżdżaliśmy w ciągu roku na jakieś 3 miesiące urlopu. Podczas mieszkania żony z teściową narastał jakiś konflikt , tak jakby jedna drugą za coś nienawidziły, moja mama wtrącała się, obrażała się na nią gdy jechała do swoich rodziców, natomiast moja żona od samego początku nie pozwalała zostawać z naszym dzieckiem nikomu z mojej rodziny, tylko w naprawdę zmuszających ją do tego okazjach. Gdy jechała pracować to u niej pod jej nieobecność mógł się dzieckiem zajmować każdy. Po tym jak przepracowałem 2 lata, moja mama postanowiła również wyjechać za granicę do pracy w systemie 6tyg praca 6 tyg urlop, moja żona z tego powodu się cieszyła ponieważ wtedy mogła sobie żyć jak jej się podoba. Po około pół roku była już tym strasznie zmęczona że nie ogarnia domu podwórka dziecka itp bo wszyscy wyjechali a na jej glowie zostalo wszystko. Moja mama żeby się dowiedzieć co i jak u nich, dzwoniła do swojej siostry która mieszka na przeciwko, do niej rzadko a jak już coś to wysyłały sms. W sumie ja zbytnio też nie kontaktowałem się z mamą na jakieś pogaduszki. Po 3 latach byłem zmuszony żeby wrócić bo żona nie dawała rady. Podjąłem prace w PL, mama z tatą cały czas pracowali za granicą. Po roku czasu w kraju, podczas pierwszego dnia na urlopie rodziców, zrobiła się impreza i głośne słuchanie muzyki, zszedłem na dół i powiedziałem że jak nie przyciszy bo dziecko śpi to wyrzuce ten glosnik przez okno. Tata wtedy się zdenerwował i wylał na mnie jakieś żale że wnuczek nie jest i tak za nim bo żona nie pozwala się z nim bawić itp. Od tego czasu przestaliśmy się odzywać z moją rodziną na jakieś 2 miesiące. Gdy nadszedł czas wigili moja żona powiedziała że napewno do nich nie zejdzie i robimy sobie sami u góry. Mieliśmy wtedy kuchnie na korytarzu bo taki był wymóg mojej żony bo ona nie będzie gotowała przy teściowej. Po wigili u siebie oczywiście omineliśmy moją rodzine nie dzieląc sie z nimi oplatkiem i pojechaliśmy do jej rodziców. W pierwszy dzień świąt znów narodził się hałas ze jak to jest że pomimo kłotni w takim dniu nie zszedliśmy się z nimi podzielić opłatkiem. Moja żona jeszcze zaczela sie z nimi klocic gorzej, ja nie potrafiłem tego wszystkiego wyjaśnić, aż w końcu tata kazał nam się wyprowadzić, bo nikt inny nie będzie tak rządził w jego domu. Wyprowadziliśmy sie 5 domów od nich do moich dziadków. Przepisali nam działkę i zaczeliśmy budowę swojego domu. Po roku czasu pierwszą próbę podjeła mojaj mama i przyszła aby się pogodzić, niestety moja żona ją nie wpuściła i kazała jej pójść bo ona nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Drugą próbę po pijaku zrobił mój ojciec, niestety żona jemu też nie otworzyła. Ja z tą całą sytuacją czuje się strasznie źle, gdy przychodzą święta wszędzie rodziny się radują a w moich myślach że ja nie mam do kogo iść bo praktycznie ze wszystkimi nawet z siostrą cioteczną moja żona sie nie odzywa. Syn też czasami pyta czemu nas wyrzucili itp przypomina sobie to bo o dziadkach rozmowy są w szkole więc na nim też się to odbywa, natomiast moja żona twierdzi że lepiej dla niego jak ich nie ma niż miałby ktoś przychodzić i podnosić głos. Ja odkąd się wyprowadziliśmy cały czas mam swoją rodzinę w myślach, nie mogę ich wymazać z pamięci, czasami nawet tęsknię za jakąś ojcowską radą, ponieważ pomimo swojego wieku 28 lat musze radzić sobie sam. Dla żony wybór jest oczywisty albo ona albo oni, innego wyjścia nie ma. Kłócimy się przez to bardzo często, co przekłada się na wypowiadanie z jej strony słów o rozwodzie. Nie chciałbym tym krzywdzić swojego dziecka bo go kocham, lecz jak pomyślę że do końca życia mam uciekać, unikać swoich rodziców mieszkając w małej miejscowości 5 domów od nich to nie wiem czy takie życie ma jakikolwiek sens. Boje się czasami nawet jechać do sklepu jak są na urlopie żeby się z nimi nie spotkać bo nawet nie wiem jak miałbym się zachować. Po przeprowadzce wolałem iść do 3 prac i w domu być tylko nocą. Aktualnie też jestem z żoną pokłócony, ponieważ gdy zapytała mnie co bym zrobił gdyby jeszcze raz przyszedł odpowiedziałem że sam nie wiem i dla niej już było wiadome ze wybieram ich i ich bronie a nie jej. Ona ze swoją rodziną też się często kłóci, jeździ robi hałasy, lecz po dwóch tygodniach wszystko wraca do normy bo w końcu to jej rodzice i obstawiam że gdy byłoby to odwrotnie to już dawno bylibyśmy pogodzeni. Bardzo proszę o jakąś poradę, może coś ze mną jest nie tak, ale jak mam sobie z tym poradzić gdy od 2 lat jest cały czas tak samo.. a miało być lepiej..
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.