Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Mary-Lu

Użytkownik
  • Zawartość

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Mary-Lu

  1. Jestem pracującą kobietą, mam 30 lat, w związku z mężczyzną od ponad 3 lat. Nasza znajomość nie konkretyzuje się, mimo że obojgu nam na tym zależy, mamy jednakowe podejście do życia - koniecznie ślub, rodzina itd. Mój mężczyzna na początku związku był zdecydowany brać ślub choćby zaraz, co jasno komunikował. Minęły jednak 3 lata i zaczął mnie zastanawiać brak tej początkowej decyzyjności z jego strony (najpewniej powodowany moimi lękami, niby chcę ślubu, ale ciągle bojkotuję nasz związek - płaczę, mówię, że nie wiem, że się boję; dodam, że całe życie, właściwie codziennie byłam świadkiem kłótni rodziców). Mimo to trwamy razem, czekając nie wiadomo na co, bo teoretycznie dobrze nam razem, uważamy siebie wzajemnie za książkowych kandydatów na męża/żonę. Dzieli nas ok. 150 km, co niczego nie ułatwia i tak naprawdę męczy fizycznie i psychicznie (wspólne zamieszkanie nie wchodzi w grę ze względu na wiarę). Ale to tylko kontekst. Właściwie najbardziej martwi mnie, co się ze mną dzieje po spotkaniu z bliskimi koleżankami, które są szczęśliwe u boku, co istotne, według mnie atrakcyjniejszych fizycznie mężczyzn niż mój chłopak. Wstyd się przyznać, ale odczuwam wtedy stres, jakiś ścisk w sercu, w gardle, kiedy widzę, że chłopak koleżanki jest wyższy, ma w moim mniemaniu ładniejsze oczy niż mój towarzysz życia itp. Kiedy mam jakiś "nowy nabytek" zobaczyć pierwszy raz towarzyszy mi jakiś chory stres, przyspieszone bicie serca i myśli - a co, jeśli się okaże atrakcyjniejszy od mojego mężczyzny? Po poznaniu odczuwam albo ulgę, albo przeciwnie - jakąś dziwną zazdrość, jeśli mi się spodoba. Nie jestem w stanie nie porównywać! Jest to paraliżujące! Psuje mi to dzień, a nawet tydzień, miesiąc... Zmienia mi się totalnie nastrój, np. godzinę wcześniej zakochana w moim mężczyźnie, po spotkaniu koleżanki i jej chłopaka nie mogę wrócić do normalnego funkcjonowania - wydaje mi się to problem ogromnego kalibru, którego nie potrafię rozwiązać: odwrócenie nastroju, niechęć do spotkania z moim mężczyzną, myśli o zerwaniu, płacz (bo przecież może spotkałabym atrakcyjniejszego, skoro innej się udało). Z czego to może wynikać? Czy to lęk przed bliskością może mną powodować i podświadoma chęć ewakuacji z tego związku? Czy rzeczywiście mój mężczyzna nie podoba mi się na tyle fizycznie i powinnam być wobec niego (i siebie) uczciwa i szukać dla mnie atrakcyjniejszego? Jestem naprawdę sparaliżowana strachem i ocieram się z tego powodu o depresję. Być może ma znaczenie, że, podejrzewam, jako DDD wpadłam w schemat perfekcjonistki, bohaterki rodzinnej podporzadkowanej też zdaniu bliższej i dalszej rodziny, opinii ludzi itp., mało rzeczy w życiu mnie zadowala, a obecny towarzysz życia zaimponował mi przede wszystkim inteligencją i wysoką pozycją społeczną (tak, takie kryteria...). Czy odzywają się we mnie jakieś rany, czy mogę zignorować te jawne sygnały ze strony ciała? Powtarzam, nie jestem w stanie wrócić w jego ramiona, musiałabym wyprzeć ze świadomości, że przyjaciółka "ma lepszego". Co to jest? Nie jestem w stanie tak żyć, bo oszaleję Bardzo proszę o jakieś podpowiedzi, niż powinnam na pewne rzeczy zwrócić u siebie uwagę, przepracować coś, o czym nie mam pojęcia. Bardzo nie chcę ranić mojego chłopaka, on na to absolutnie nie zasługuje.
  2. Pomocy! Czy to normalne, że będąc z chłopakiem od prawie roku, traktując go poważnie (mam 28 lat, rozmawiamy o ślubie), mogę być zazdrosna o to, że chłopak koleżanki jest przystojniejszy, że jest w moim typie? Towarzyszy mi ciągle jakiś lęk z tym związany... Zastanawiam się, dlaczego ja tak nie trafiłam jak ona. Wstydzę się tego, bo sądzę, że kocham mojego chłopaka, ale nie daje mi to spokoju, boję się spotkania przyjaciółki z jej chłopakiem, za każdym razem odczuwam niepokój przez kilka dni po tym spotkaniu, zastanawiam się nad jego wadami, chcę zrobić wszystko, żeby stracił w moich oczach. On wydaje mi się taki idealny, zazdroszczę koleżance tego szczęścia (coś strasznego, wiem). Nie chcę reagować tak emocjonalnie, chcę się pozbyć tego stanu. Czy to w ogóle normalny objaw? Czy powinnam może zastanowić się nad relacją z moim chłopakiem? To dla mnie jakiś absurd, a mimo wszystko to uczucie się pojawia, nie wiem co z tym mogę zrobić. Może to po prostu zwykła zazdrość, że koleżanka w jakimś sensie jest "lepsza", bo ma tego, o którym wszyscy mówią, że jest przystojny? Może to jakaś chora chęć dowartościowania się przez chłopaka? Proszę o jakieś komentarze.
  3. Mam 28 lat i nie potrafię przyznać się rodzicom, że mam chłopaka! To mój pierwszy poważny związek, wcześniej nie było potrzeby, żeby przyznawać się do takich rzeczy. Znajomi, którzy wiedzą, sugerują mi, że coś ewidentnie jest nie tak - albo go nie kochasz, albo nie wiadomo co. I właśnie sądzę, że u mnie jest to bardziej "nie wiadomo co". Jestem z nim już 7 miesięcy, oboje jesteśmy w takim wieku, że myślimy o sobie poważnie, rozmawiamy o ślubie, dzieciach i najwyższy czas, żeby wreszcie o tym powiedzieć w domu. Ilekroć rodzice pytają, czy się z kimś spotykam, czy mam kogoś, przemilczam odpowiedź, albo zaprzeczam... Jest to dla mnie blokada nie do przeskoczenia. Nie wyobrażam sobie, jak mówię mamie, że mam chłopaka, to ponad moje siły... Po prostu nie jestem w stanie. Jak sobie z tym poradzić? Skąd w ogóle ten problem? Wydaje mi się, że jestem z rodziny dysfunkcyjnej, że taka wiadomość mogłaby braci i rodziców przestraszyć, że trzeba kogoś jeszcze wpuścić do domu, obnażyć się ze wszystkimi problemami... Pochodzę też z bardzo religijnej rodziny i mam wrażenie, że posiadanie chłopaka jednoznacznie rodzicom kojarzy się z grzechem. Boję się ocen, wtrącania we wszystko. Nie mam pojęcia, czy to są właściwe przyczyny. Wiem, że powinnam zdobyć się na siły do tego, by wreszcie powiedzieć, czym tak naprawdę teraz żyję, przestać kłamać, że oto wyjeżdżam gdzieś z koleżanką, mówić, że nie mogę przyjechać z jakiegoś wymyślonego powodu. Jak się przełamać? Proszę o podpowiedź.
  4. Dobry wieczór! Proszę o radę. Mam 27 lat. Od czterech miesięcy spotykam się z chłopakiem, poznanym przez internet (to mój pierwszy poważny związek, wcześniej uciekałam od mężczyzn, którzy zaczynali się mną poważnie interesować). Aktualnie mój problem polega na tym, że czas ucieka, chłopak zaangażował się już tak bardzo, że chce mi się oświadczać, planuje dzieci, a moje uczucia nie są na tym samym poziomie jak u niego. Ciągle nie wiem, czy to ten właściwy. Widzimy się tylko w weekendy, bo dzieli nas kilkaset kilometrów, ale mamy codzienny, ciągły kontakt telefoniczny, przez msg itp. Relacja tak naprawdę pięknie się rozwija - on z siebie daje ogrom uczucia, a ja przed tym nie uciekam, również daję z siebie wszystko. TYLKO! Czy ja nie oszukuję samej siebie i co gorsza - jego? Na początku postanowiłam dać czas tej znajomości, on był pewny od pierwszego spotkania, ja ciągle uważałam, że potrzeba czasu. Myślę, że po czterech miesiącach powinnam już się określić, choćby przed samą sobą. A ja nie mam pojęcia, co do niego czuję! Chłopak nie jest idealnie w moim typie, ale pociąga mnie fizycznie. Bardzo imponuje mi intelektem, jest szlachetny, opiekuńczy, zaradny i kocha mnie... Wiem to na pewno. Będąc w tej relacji ciągle obawiam się, że ponieważ nie czuję zakochania (nie wiem co to jest, bo chyba nigdy się nie zakochałam), ani żadnych innych fajerwerków, kiedyś może pojawić się jakiś inny mężczyzna, który jednak wywoła u mnie te emocje, a wtedy mogę porzucić swojego obecnego chłopaka. Miałam trzy sny z tym związane: ucieczka sprzed ołtarza, odejście z innym x 2. Dostrzegam zalety w swoim chłopaku, ale nie wiem dlaczego chyba bardziej skupiam się na wadach i boję się, że kiedyś na mojej drodze stanie ktoś, na kogo spojrzę tak, że tych wad nie ujrzę (to chyba jest zakochanie?). Zastanawiam się czy to nie kwestia tego, że tak naprawdę nie znam żadnego szczęśliwego małżeństwa. Znajome kobiety - żony (z rodziny) rozprawiają na temat bylejakości swoich mężów, wyliczają ich mankamenty, a ja tego słucham całe życie. I też chyba podświadomie staram się spełnić oczekiwania ich wszystkich względem mężczyzn... Proszę o jakąkolwiek wskazówkę: jak powinnam pokierować tą znajomością, żebym wreszcie wiedziała, co tak naprawdę czuję?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.