Mam 22 lata. Byłam przez ponad 4 lata w związku z chłopakiem, który był dla mnie całym światem. Chciałam mieć z nim rodzinę. Byłam szczęśliwa. Do czasu kiedy zaczęły dopadać mnie jakieś zaburzenia nastroju, ciągle było mi smutno, zamykałam się w sobie... Moj chłopak, z którym wtedy jeszcze byłam nie zwracał w ogóle na to uwagi, nie interesował się mną... Aż sam później zaczął się dziwnie zachowywać i się rozstaliśmy w bardzo chaotyczny sposób. Niedługo potem poznałam mojego obecnego chłopaka, w którym się zakochałam i mamy teraz razem dziecko. Dziecko, które zawsze chciałam mieć. I wszystko byłoby pięknie. Gdyby nie to, że nic mnie nie cieszy. Mam to czego zawsze chciałam, a nie cieszy mnie to. Nie potrafię odczuwać radości. Strach i stres bardzo często czuje, ale nic po za tym. Przeraża mnie to, bo chce kochać moje dziecko i chłopaka, a czuję pustkę. Nic po prostu. Wcześniej zdążały mi się nawet myśli samobójcze ( nawet będąc w ciąży), ale teraz boje się o moją córeczkę i stratam się jakoś ogarniać, ale jest ciężko. Dlaczego tak się dzieje? Dodam też, że niespełna rok temu okazało się, że choruje na SM. Ale nie wiem, czy ma to coś wspólnego.