Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Człowieczek007

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Człowieczek007

  1. Witam, Mam 20 lat i mój problem wydaje mi się trochę błahy, ale nie daje mi spać i męczę się z tym od kilku dni, chociaż tak naprawdę od kilku ostatnich lat. Mam przyjaciółkę, nazwę ją K, znamy się od 4 klasy podstawówki, przyjaźnimy od 5. Od tego czasu mogłoby się wydawać, że jesteśmy nierozłączne, a jednak ostatnio mam jej zwyczajnie dosyć. Wszystko zaczęło się już w gimnazjum. Mieszkamy na małej wsi i było tam co prawda gimnazjum, ale ja bardzo chciałam pójść do szkoły do większego miasta i rodzice się zgodzili. Nie był to jakiś świetny okres, czułam się tam trochę samotna i zagubiona, ale dużo się wtedy nauczyłam. W każdym razie K nie poszła tam ze mną do szkoły, zaczęła chodzić tak jak reszta moich znajomych do gimnazjum u nas na wsi. W szkole nie miałam wtedy bliższych przyjaciół więc każdą wolną chwilę spędzałyśmy razem. Nie opowiadałam jej wtedy dużo o mojej szkole, a jednak po kilku latach w liście, który do mnie napisała gdy się pokłóciłyśmy, wyznała, że była zła, że ja poszłam tam do szkoły a ona nie. Napisała tam, że była strasznie o to zazdrosna, tak samo o tablet czy telefon, który dostałam w prezencie od rodziców. Zrobiło mi się wtedy strasznie głupio i po prostu wstyd, nigdy nie prosiłam rodziców o te prezenty, nie sądziłam też, że ktoś może mi tego zazdrościć. Ale lata mijały i wszystko odeszło jakoś w zapomnienie. Gdy skończyłyśmy może z 15 lat, albo nawet wcześniej, zaczęłyśmy razem jeździć na różne wakacyjne obozy, wyjazdy. Wcześniej spędzałyśmy czas głównie tylko we dwie, więc byłam w szoku gdy zobaczyłam jak się na tych wyjazdach zachowuje. Ściągała uwagę dosłownie wszystkich i to nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jak byłyśmy same była kochana i miła, a na tych obozach po prostu mnie olewała, ale też dogryzała przy wszystkich. Wstydziłam się i było mi przykro, bo czasami coś co chciałam aby zostało między nami słyszało kilkanaście osób, oczywiście uważała że to tylko takie żarty. Wkurzało mnie też wtedy to jak się wdzięczy do chłopców, zawsze była bardzo ładna i wykorzystywała to w najgorszy możliwy sposób, traktowała ich po prostu źle, bawiła się uczuciami innych. Nie rozumiałam tego, przecież była taka super gdy byłyśmy same. Po jednym takim wyjeździe stwierdziłam, że to koniec, że mam dosyć tego. Chciałam z nią rozmawiać o tym zachowaniu, ale ona rozumiała to na opak, myślała że jestem zazdrosna o jej koleżanki z wyjazdu, a nie chodziło przecież o to. Zaczęłam ją olewać, ignorowałam wiadomości od niej itd, ale mało co to dało. Ciągle do mnie pisała, w końcu jej mama zadzwoniła do mojej i moja stwierdziła, że mnie rozumie, ale że powinnam spróbować załatwić to inaczej, bo ignorowanie nic mi nie da. Napisałam wtedy do K list, wylałam to co mi leży na sercu, ale ona znowu zrozumiała to w zły sposób. Odpisała mi, głównie pisała o tym jaka jest beznadziejna, i że nikogo nigdy nie interesowała, i że mnie kocha. List też był mokry, jak twierdziła od jej łez, więc znowu zrobiło mi się głupio, że tak ją niesprawiedliwie potraktowałam. Później jakoś to leciało, zapomniałyśmy o tym wszystkim i zaczął się okres liceum itd. Po maturze wyjechalam na 2 miesiące do pracy w Anglii i było mi wtedy trochę ciężko, rozmowy z K podnosiły mnie na duchu i umilały czas, była dla mnie ogromnym wsparciem. Wróciłam i zaczęłyśmy studia, ten sam uniwersytet, ale inne kierunki. I tak czas leci, ale ostatnio ta przyjaźń mi ciąży. Po pierwsze K jest zazdrosna o bardzo wiele rzeczy, zaczęło się od tego nieszczęsnego tableta, potem jeszcze o to, że miałam z kim pójść na studniówkę a ona nie, ale głównym punktem tej zazdrości jest fakt, że mam małe, ale bliskie grono przyjaciół. Ona poza mną nie ma nikogo. Strasznie łatwo nawiązuje kontakty z innymi, mi to wychodzi gorzej, jestem dosyć nieśmiała. Mimo to mam kilka bliższych osób z którymi utrzymuję stały kontakt, spotykam się z nimi, regularnie piszemy, albo rozmawiamy przez telefon. Ona ma co prawda znajomych ze studiów, ale nie są na tyle blisko. Moi przyjaciele to głównie ludzie z liceum, których znam już od gimnazjum, mimo że wtedy się jeszcze razem nie trzymaliśmy. Nie chcę żeby K czuła się samotna, więc jak gdzieś razem jeździliśmy zawsze ją zapraszalam, tak samo na sylwestra itd. Zna większość moich znajomych, ja jej niezbyt, mimo że jest ich mnóstwo, ale nie utrzymuje z nimi głębokich i stałych relacji. Sama mi powiedziała, że jest o tych moich innych przyjaciół zazdrosna. Był moment, że miała chłopaka, dawała mi wtedy wyraźnie do zrozumienia, że teraz moja kolej i ja powinnam jej zazdrościć, bo nikogo nie mam. Nie przepadałam za nim i jakoś niebyt jej tej relacji zazdrościłam, przeczucie mnie nie myliło, koleś okazał się zwyczajnie dupkiem i zerwali. Po drugie właśnie faceci. Ona na siłę chce kogoś mieć, już miała jedną intensywną znajomość przez tindera, a potem tego chłopaka, również poznanego przez ten portal. Strasznie szybko się zeszli, ledwie się znali. Aktualnie nie są parą może od 3 tygodni, a ona już obmyśla plan jak znaleźć kolejnego, chce pisać do starych kolegów, już zresztą kilku kokietuje przez fb. Jest to po prostu męczące i zastanawia mnie po co jej to. Po trzecie kompleksy. Ma ich masakrycznie dużo, głównie na temat wyglądu, chce poprawić nos, usta i uważa się za grubą. Ma świetne kształty i co ciekawe, pomimo tego całego gadania, podkreśla je dosyć świadomie swoim ubiorem. Ja jestem od niej wyższa i pełniejsza. Męczy mnie mówienie jej ciągle że jest wystarczająco chuda i ładna. Ostatnio powiedziała, że wie dlaczego nikt w liceum jej nie podrywał, jej zdaniem po prostu była klopsem. Zrobiło mi się wtedy przykro, zawsze byłam od niej większa, nie uważam się za osobę grubą i lubię siebie taką jaka jestem, ale gdy ona tak mówi mam ochotę ją zapytać co w takim razie ze mną, przecież na pewno jestem teraz większa niż ona w liceum. Boję się przy niej jeść, ona nie je przy mnie prawie wcale, jak mnie nie ma to się podobno obżera. Ostatnio po prostu utwierdzam się w przekonaniu, że jest zwyczajnie pusta. Nigdy nie ma pieniędzy gdy mamy gdzieś razem pójść aby ciekawie spędzić czas, ale na spodnie za 200zł jakoś ją stać. Zaczyna mi po prostu przypominać lalkę Barbie, mam wrażenie że jest powierzchowna i nienawidzę ją za to. Próbowałam zerwać tą przyjaźń już nie raz, ale wtedy ona zaczynała litanię, że nikogo poza mną nie ma, i że jest beznadziejna i że mama jej mówi, że jest tak okropna, że już ja nawet z nią nie wytrzymuję. Robiło mi się wtedy głupio i przepraszalam. Czasami wypominam sobie że źle ją kilka razy potraktowałam i wprowadza mnie to w winę i poczucie, że jestem jej coś winna. Ale ostatnio coraz bardziej mnie osacza, planuje nasze wspólne spotkania, a jak się ostatnio wykręcilam bo miałam protokół na zajęcia przygotować to zaczęła mi planować dzień, tak abyśmy się jednak spotkały. Nie potrafię być przy niej asertywna, bo boję się że się pogniewa, popłacze i zostanie sama, ja mam ludzi do których mogę pójść, ona nie ma nikogo poza mną. Chociaż często myślę że sama do tej sytuacji doprowadziła. Nie mam już po prostu pomysłu jak zerwać tą relację, ale nie chcę jej w swoim życiu, po spotkaniu z nią jestem wyczerpana, ona szybko się irytuje, wszystko ją denerwuje, przez co mnie też. Co zrobić żeby tą całą męczarnie wreszcie zakończyć? Proszę chociaż o małą radę, chociaż i tak już trochę ulgi przyniosło mi wypisanie tego wszystkiego. Pozdrawiam.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.