Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Aneta94

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

Aneta94's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Witam, Na wstępie dodam że mam 26 lat, mój partner 28 lat. Zacznę od samego początku. Poznaliśmy się na portalu randkowych (obydwoje pracowaliśmy zagranicą) po kilku miesiaca pisania nadszedł czas na spotkanie (w Polsce) . Później przyjechał do mnie 2 razy w różnych odstępach czasowych na weekend do Belgii. Podjęliśmy decyzję że jak jechać zagranicę to do jednego kraju. Nie miałam żadnych preferencji co do kraju - tylko żeby życie w nim i praca była w miarę normalna. Z racji że mój partner miał pracę w Szwajcarii - podjęłam decyzję że może być ten kraj. ( Dodam że w trakcie spotkania w Belgii powiedział mi że ma problemy finansowe i ma sprawę o upadłość firmy- dlatego też wybrałam dany kraj że względu na jego prace). Pojechałam tam na początku miałam mieć pracę przy sprzątaniu (niby jego koleżanka dała mi namiar i miało być załatwione, pisałam z szefem. Nie udało się. 2 miesiące siedziałam i nie pracowałam było mi ciężko ze znalezieniem pracy. Bo wymagany język to język niemiecki- niestety nie znalalm go za bardzo. W końcu udało mi się poszukać pracy - pracowałam rano odprowadzałam dziewczynkę do szkoły, później opiekowałam się chłopczykiem, na natomiast później jechałam sprzątać biura. Czyli cały dzień rozbity od 5 do 21 gdzie finansowo nie wyglądało to rewelacyjnie. Wcześniej sprzątałam jako sprzątaczka w innymi kraju i powiedziałam siebie nigdy więcej, a tu taka niespodzianka że musiałam. Po roku czasu zaręczyliśmy się. Schody zaczęły się jak podjęliśmy decyzję do powrotu do Polski.... On na początku znajomości powiedział mi że nie chce zmieniać miejsca zamieszkania (ja swój dom rodzinny i rodzinę mam 2h (w jedną stronę) od niego (on swoją 10 min). Na początku niedzielne obiadki u jego rodziny i odwiedziny, a do moich już nie tak często.. jeździłam chociaż to mnie bolało że jestem częściej u niego w domu niż u siebie. Wydałam wszystkie moje oszczędności co odłożyłam a nie było tego malo. Otworzyliśmy firmę on ja powoli rozkręca (już rok mija) a ja rok czekam na remont budynku żebym mogła pracować. Dodam że od powrotu nie przelewało się z pieniędzmi (ciągle coś życie- firma ) nie raz brakowało i w sumie dalej nie ma kolorowo. Siedzę w domu całe dnie ( wzięłam dotacje na założenie firmy dlatego mam problem ze znalezieniem pracy - dotacja była bardziej brana z myślą o nim żeby miał sprzet do pracy) on przyjeżdża dopiero po 18.. ciągle czasu nie ma bo albo jakieś zlecenia na wczoraj, albo wyceny albo odwiedziny jego rodziny w niedzielę. Jak nie raz jadę do siebie słyszę że zmęczony jestem nie mam czasu. Jak już ma weekendy wolne i siedzimy przed netflixem bo on ma siły, chce odpocząć... męczy mnie to bo chciałabym nawet gdzie razem pojechać na dzień pochodzić. Jak jedziemy razem do mnie to w druga stronę muszę go zmieniać bo już nie daje rady i usypia. Rozumiem ale coraz bardziej mnie to denerwuje. I mam z tym problem ze nie mogę sobie pojechać tak jak on na przysłowiową kawę do siebie. Ostatnio jak pojechałam na kilka dni do domu rodzinnego i wyjeżdżałam to płakałam nie chciałam za bardzo wracac- stwierdzilam że czułam się tak jakbym jechała do pustki. Znowu temat sylwestra 2 lata temu byliśmy z jego grupka znajomych w restauracji, rok temu pojechaliśmy do jego siostry, w tym roku jego kumpel najlepszy (prawie jak brat) co pomagał mu dom wykańczać uwidział sobie że zrobi parapetówkę w sylwester.... Ja już mu powiedziałam że 3 raz pod rząd nie idę na sylwester w jego stronę.... Miał do mnie o to pretensje. Wgl to twierdzi że robię mu na złość jeśli chodzi o tego typu spotkania. Na początku tak samo mówiłam mu żeby w połowie drogi między jego a moja rodziny się przeprowadzić nie poszedł na to( powiedział że chce go od rodziny odciągnąć żeby on nie miał lepiej ode mnie ) .rodzina za często mnie nie odwiedza bo daleko- w sumie rozumiem to bo idzie się zmęczyć ta drogą. Teraz coraz bardziej przeszkadza mi to mam żal ( że mieszkam w tutaj, boli mnie odległość od rodziny). Teraz coś było mówione na temat dziecka, ale ja tego nie widzę żebym miała tak daleko z dzieckiem jeździć. Czy ze mną jest coś nie tak czy może mam jednak troszkę racji w tej sytuacji ?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.