Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

s.monika.y

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

69 wyświetleń profilu

s.monika.y's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Jest tu ponad tydzień
  • Jest tu ponad miesiąc
  • Jest tu ponad rok Rare

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Witam wszystkich czytających! Zebrałam się na napisanie na forum, ponieważ moja wizyta u psychiatry jest dopiero za tydzień a ja już nie mogę. Zacznę od tego, że miałam ciężkie dzieciństwo. Ojciec alkoholik, przemocowy fizycznie wobec mamy, a psychicznie wobec mnie. Byłam czarną owcą w rodzinie, bo buntowałam się przed chodzeniem do kościoła. Nie chciałam całych dni spędzać na pracy z rodzicami. Mojemu ojcu nie zależało na tym abym się wykształciła. Miałam trudności w nauce, ale mimo to skończyłam studia, mam magistra z oligofrenopedagogiki plus dwie podyplomówki. Do momentu zanim poznałam mojego męża prowadziłam imprezowe życie. Mając 20 lat wyprowadziłam się od rodziców, zaczęłam na siebie zarabiać, mieszkałam z chłopakiem obecnym mężem, studiowałam. Imprezy poszły w kąt, czasem mi tego brakowało, ale takie życie. zachowania ojca wykształciły we mnie ciągłe poczucie winy, strachu, lęku, niskiej samooceny, ale wydaje mi się, że wszystko zaczęło się jak skończyłam studia, a jeszcze nie pracowałam w zawodzie. Nagle straciłam cel. Byłam płaczliwa. W końcu w 2016r zaczęłam pracę w szkole ale po 2 latach zdiagnozowano u mnie depresję unikającą, której nie leczyłam, bo mąż nie chciał abym brała "psychotropy" - posłuchałam go. Jakoś wszystko zaczeło się na nowo układać, po dłuższym czasie. Problem pojawił się znów jak byłam w ciąży. Jedynym strachem jaki mi towarzyszył to jazda z moim mężem w samochodzie. Moim zdaniem jeżdził za szybko, zbyt brawurowo. Bałam się, a on mnie nie słuchał. Syn się urodził i miałam chwilę spokoju od lęków, ale w październiku zachorowałam na covid. Miałam duszności, ale mój mąż stwierdził, że panikuje, że to nie są duszności. Zaczęłam wpadać w głęboki lęk o swoje życie. Choroba minęła, ja się wykaraskałam, ale od tej pory czuję strach przed śmiercią, chorobą nieuleczalną, pozostaniem samej w domu lub samej z synem. Czuję samotność, bo męża nie ma całymi dniami w domu. Od zawsze każdą wolną chwile poświęcam na spanie, nie sprzątam, nie gotuję, nie czytam książek - śpię. W kontaktach ze znajomymi, ale w miejscach publicznych oblewam się rumieńcem. Nie znoszę wystąpień publicznych, zacinam się, jąkam. Jem bardzo mało. W tym wszystkim zaczęły występować u mnie nasilone objawy tj: niechęć do wysiłku, drżenie ciała, potliwość, szybkie bicie serca, uczucie spuchniętego gardła, duszności, wycofanie, unikanie, ataki paniki, hiperwentylacja, wypadanie włosów, zaczynam wyszukiwać sobie rozmatie choroby. Latam po lekarzach. Wyniki ok. Bardzo słabo odczuwam emocje, są takie tępe. Nie widzę swoich zalet. Przez to wszystko mam problemy rodzinne, mąż ma mnie dość, nie może mnie słuchać. Twierdzi, że sobie wymyśla. Kiedy proszę aby był przy mnie bo się źle czuję, on po prostu jest. Nie przytuli, nie złapie za rękę, bo to jego zdaniem dziecinne. Przestaje mieć ochotę na spędzanie czasu z synem, czuje zmęczenie psychiczne. Potrzebuję wsparcia i zrozumienia, ponieważ nie umiem sobie sama z tym poradzić, a moi najbliżsi twierdzą, że wyolbrzymiam.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.