Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Milkunia

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Milkunia's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Twórca Konwersacji
  • Jest tu ponad tydzień
  • Jest tu ponad miesiąc
  • Jest tu ponad rok Rare

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Witam. Może zacznę od tego że mieszkam w domu wraz z innymi członkami rodziny. Mi od paru lat przychodzi dzielić jedno piętro z 80 -letnią babcią która właśnie kilka lat temu z nami zamieszkała po śmierci dziadka. Wszystko było w porządku ale od 3 lat zachowanie babci zaczęło się zmieniać i według mnie choruje ona na Alzheimera. Babcia oprócz notorycznego zapominania kto jest kim zaczęła zachowywać się bardzo agresywnie i hałaśliwie również w nocy, przestała już się interesować różnymi rzeczami tylko chodzi z kąta w kąt całe dnie i wyzywa do siebie albo na innych, nawołuje swoją córkę albo co chwilę sprawdza czy są zamknięte drzwi bo uważa że ktoś może wejść i ją okraść. Ma także inne typowe zachowania Alzheimerowskie ,ale nie będę tu tego wszystkiego wypisywać. Niestety ,ale rodzina w tym jej dzieci uważają że przesadzam gdy mówię im żeby zrobili coś z babcią, zabrali do lekarza, wzięli opiekunkę itp. Mówią że to po prostu starość i że ona tak już ma i tyle. Najgorzej że ja muszę znosić najwięcej bo ja dzielę z nią większość mieszkania (mam swoją kuchnię a z babcią wspólną łazienkę) Co do łazienki to babcia już nie wie że trzeba się podetrzeć, spuścić wodę itp. Już codziennie muszę wycierać odchody z całego sedesu a nawet ścian czy podłogi. Nie mogę mieć w łazience papieru toaletowego bo zaraz mi ginie a ręczniki są umazane odchodami. Nawet spokojnie nie mogę się załatwić bo babcia zaraz nawala agresywnie w drzwi i wyzywa sama nie wiedząc o co jej chodzi i nawet kogo wyzywa. Rodzina ma to gdzieś. Mówi że babcia po prostu nigdy nie dbała o porządek, ale dla mnie ta sytuacja jest już nie do wytrzymania bo nawet nie mogę zaprosić znajomych. Tylko czekać aż nam do domu wbije policja bo zdarzało się już że babcia coś tam krzyczała do przechodniów a rodzina nie ma papierów że ona ma Alzheimera. Przez to wszystko brałam nawet leki uspokajające jak mi codziennie waliła w drzwi o 4 rano bez powodu a ja musiałam się wyspać do pracy. Boję się co będzie dalej jak choroba się pogłębi. Nie mówię bo rodzina przynosi jej jedzenie, co jakiś czas posprząta w pokoju czy ją wykąpie ,ale to tyle. Nikt z nią nie siedzi, nikt jej nie pilnuje a np. już nie raz prawie podpaliła kuchnię. Gdy babcia jest agresywna to rodzina tylko mówi jej a nawet na nią krzyczy że ma się zachowywać normalnie i się uspokoić ,ale przecież ona tego nie zrozumie bo tak działa ta choroba! Gazu jej nie wyłączą bo ona sobie jeszcze jedzenie podgrzeje mimo że nie raz już garnki spaliła. Chciałabym się wyprowadzić od nich tylko tu też jestem uziemiona bo mam kredyt i nie stać mnie na wynajem. Psycha mi siada, co ja mam robić...
  2. Witam serdecznie. Może zacznę od tego że jestem od kilku lat w związku z mężczyzną. Jesteśmy już narzeczeństwem, mieszkamy razem w mieszkaniu które dostaliśmy po jego rodzicach gdy ci wybudowali sobie dom obok, planujemy ślub. Mój narzeczony jest bardzo dobrym człowiekiem, zawsze pomocny, wszystko porobi w domu w miarę możliwości, dobrze gotuje, jest dość skryty i małomówny, mamy wspólne hobby i obydwoje jesteśmy introwertykami. Jest tylko jedno ale... mój ukochany nie potrafi sobie poradzić z krytyką ze strony innych i przez to bardzo ciężko zostać mu gdzieś w pracy na dłużej. Ogólnie w dzieciństwie rodzice za nic go nie chwalili. Co chwilę był krytykowany że to powinien zrobić tak a tamto tak, że robi źle daną rzecz. Jak zrobił coś dobrze to nie było żadnej reakcji ze strony rodziców. Nawet jak chciał się czegoś nauczyć chociażby prac typowo męskich, pomóc w czymś ojcu to rezygnował szybko bo ojciec zawsze go krytykował a nawet wyzywał od buraków i grubasów. Przez to uczy się teraz wszystkiego na nowo dzięki mojej pomocy lub pomocy mojego taty. Zawsze jak idziemy do jego rodziców to w większości ja rozmawiam a on siedzi cicho. Kiedyś zdenerwował się na mnie strasznie bo niczego nie świadoma powiedziałam jego ojcu że będziemy brać fachowca do wymiany okien bo nie umiemy tego zrobić. Dla mnie to nic takiego a on to strasznie przeżywał. Wtedy się dowiedziałam o tym jak wyglądały jego relacje z ojcem. Niestety nasze początki nie były kolorowe. Mój narzeczony potrafił kłamać że gdzieś pracuje, pożyczać pieniądze żeby pokazać że ma pensję. Mocno się pozadłużał. Bał się mojej reakcji. Niestety tym narobił sobie jeszcze większej biedy bo rozstaliśmy się na jakiś czas. W każdej firmie gdzie był popracował może 2, 3 dni i gdy tylko ktoś zaczął mu mówić że powinien daną czynność robić inaczej bo robi coś źle to zwalniał się. Były jednak wyjątki. Udawało mu się pracować dość długo tylko tam gdzie byłam ja bo wcześniej mu mniej więcej wytłumaczyłam co jak robić i było mu raźniej. W moim zakładzie pracował 2 lata. Wtedy to czułam się jakbym miała innego faceta. Pracował ciężko, brał nadgodziny, dużo dźwigał. Cieszył się jak małe dziecko gdy przedłużyli mu umowę a szef go pochwalił. Druga praca była dorobkowa. Pracowaliśmy razem w ogrodnictwie. Była to praca na akord i mój ukochany po wprawieniu robił ponad normę i to samo pracodawca bardzo go chwalił. Normalnie inny człowiek. Niestety później znów nastała szara rzeczywistość gdy zakład zaczął podupadać i mój ukochany dostał wypowiedzenie. Teraz już jest lepiej bo chociaż nie kłamie. Co chwilę wysyła gdzieś CV, stara się jak może ,ale jednak nie może zostać gdzieś na dłużej. Wychodzi na to że najlepiej jak pracuje ze mną. Chciałabym mu jakoś pomóc radzić sobie z krytyką, dla jego dobra bo jakby mnie zabrakło mogłoby mu być ciężko. Cóż ja go po prostu kocham.. tak no po prostu, za nic. Nie zależy mi na jego pieniądzach bo zarabiam dość sporo tylko chciałabym żeby już tak do siebie nie brał tego co powiedzą mu inni.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.