Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

turkuć_podjadek

Użytkownik
  • Zawartość

    280
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    35

Wszystko napisane przez turkuć_podjadek

  1. Doświadczyłaś serii wstrząsów emocjonalnych, których nie dało się od razu "przetrawić", co zaburzyło normalne funkcjonowanie. Zespół stresu pourazowego jest właśnie czymś takim. A dlaczego pytasz? Jak by tego nie nazwać, leczy się tak samo - poprzez wgląd i reorganizację uczuć, myśli i zachowań. Boisz się, że Twoja obecna przyjacielska relacja jest ucieczką. Ok, niech to będzie ucieczka, ale całkowicie zrozumiała, naturalna i rozsądna. Jeśli coś chwilowo przerasta nasze możliwości i przynosi ból, normalną rzeczą jest szukanie ulgi. Martwiąca mogłaby być ucieczka np. w alkohol, ale zdrową relacją w zastępstwie za tamtą toksyczną bym się nie przejmował, a raczej ją doceniał.
  2. Dlaczego Twoja dziewczyna może się czuć mniej ważna dla Ciebie od kota i telefonu?
  3. Cześć, 5 lat to rzeczywiście długo, ale zdarza się, że ludzie chodzą 10-15 lat na terapię, więc psycholog ma rację mówiąc, że to indywidualna sprawa. Ale prawdą też jest to, że czasami trzeba zmieniać terapeutów i sprawdzić wielu z nich zanim znajdzie się tego odpowiedniego. Najważniejsze w tym wszystkim jest Twoje poczucie czy ta terapia pomaga, czy masz wrażenie, że tylko marnujesz czas i pieniądze. Jak z tym jest, widzisz, że coś się poprawia czy nie? Swoją drogą, gdy ktoś po kilku latach chodzenia na terapię zaczyna brać leki, to według mnie coś jest nie w porządku. Jeśli nie czujesz poprawy, to nie wahaj się zmienić terapeuty. A jeśli będziesz szukała nowego, to polecam pracującego w nurcie psychodynamicznym. Twojego obecnego psychologa oczywiście nie znam i nic na jego temat nie mogę powiedzieć, ale ogólnie wiem, że wśród psychologów, jak w każdym innym zawodzie, znajdzie się wielu partaczy, którzy niewłaściwie wykonuje swoją pracę i tylko naciągają na kasę. Być może tak jest w Twoim przypadku, nie wiem. Głowa do góry. Jestem przekonany, że z właściwym leczeniem na pewno ogarniesz swoje problemy.
  4. Hej. Starając się Ciebie zrozumieć poskładałem taki obrazek: jesteś dobrym człowiekiem, dobrze postępujesz, pomagasz i opiekujesz się innymi, ale życie nie odpłaca za to sprawiedliwie - przedwczesna śmierć matki, ohydna zdrada męża, problemy ze zdrowiem. Jak dla mnie to już jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla Twoich łez. Czy przypadkiem nie czujesz się samotna w walce z tym okrutnym światem? Tak coś mi się wydaje. Sam problem z partnerem - dla takiego postronnego obserwatora jak ja - nie wydaje się bardzo ciężki; jednak patrząc na niego z szerszej perspektywy Twoich życiowych doświadczeń, nabiera głębszego, emocjonalnie intymnego sensu, ponieważ może to być kolejna niesprawiedliwa strata bliskiej osoby. Aby zająć się tym problemem u samego źródła, należałoby rozpocząć psychoterapię (tę radę można do porzygu powtarzać w większości problemów na forum, ale cóż). A tak powierzchownie mogę doradzić przeczekanie tego tygodnia, danie mu jednej, może dwóch szans. Skoro mówisz, że bez używek i szkodliwego towarzystwa jest z niego złoty człowiek, który dodatkowo deklaruje chęć poprawy i silne uczucia do Ciebie, to pomimo braku jakiejkolwiek gwarancji, że jego nałogi odejdą i nie wrócą, chyba warto spróbować. Nie wiem czy postawienie mu ultimatum: chlanie, ćpanie i koledzy albo układanie z Tobą normalnego życia byłoby odpowiednim posunięciem (bo sam powinien rozumieć powagę sytuacji), ale sama sobie możesz obiecać, że jak się teraz nie zmieni to mówisz "cześć" i tyle. Ogólnie pijaka baardzo ciężko zmienić i nie warto zbyt długo się szarpać. Pozdrawiam i przesyłam uśmiech na wzmocnienie
  5. Na forum nie da się skutecznie pomóc w poważnych problemach psychologicznych. Proponuję zadzwonić na jakiś telefon wsparcia, np. któryś z tych list link1 link2 Moim zdaniem powinieneś powiedzieć o tym rodzicom, bo przecież zależy im na Twoim zdrowiu, prawda? No ale może omówisz to z kimś przez telefon. Zadzwonisz?
  6. Dzień dobry. Gdybyś sama chciała sobie pomóc, to nie miałabyś za bardzo do kogo się zgłosić, a co dopiero zgłosić kogoś. Może ta osoba sama zapisać się do poradni psychologicznej na NFZ i być może raz w miesiącu przez 45min. porozmawia z psychologiem. Ewentualnie może od razu zgłosić się do psychiatry i jeśli lekarz stwierdzi wyraźne zaburzenie, będzie mógł przepisać leki psychotropowe. Są też różne telefony wsparcia/zaufania np. https://ocalsiebie.pl/szybka-pomoc/
  7. Rozumiem, że sprawa jest już przesądzona. Co robić dalej? Chyba najlepiej skontaktować się z prawnikiem rozwodowym, a jeśli cała sytuacja jest emocjonalnie trudna do zniesienia, to także z psychoterapeutą. No bo jakiej pomocy oczekujesz na forum?
  8. Witam Pana. Fajnie by było, ale nie wydaje mi się, aby agresywna żona chciała korzystać z pomocy psychologicznej. Oczywiście nie da się z nią normalnie, rzeczowo porozmawiać, od razu zaczyna ziać ogniem? Proponowałeś wizytę u specjalisty? Ciekawi mnie to zatrzymywanie w domu podczas ataków gniewu. Normalnie spodziewałbym się raczej wyrzucania w domu. Widocznie jesteś jej potrzebny i gdybyś wyszedł z domu, poczułaby się jeszcze gorzej. Jesteś chyba dla niej jednocześnie opiekunem i zastępczym obiektem do wyładowywania złości z przeszłości. Gdybyś opisał jej dzieciństwo i okres dojrzewania z perspektywy problemów rodzinnych, zapewne okazałoby się, że była w jakiś sposób krzywdzona przez bliskie osoby. Czy tak? Chętnie bym się też dowiedział jak Ty na to wszystko reagujesz; jaką przyjmujesz postawę wobec jej ataków; kulisz ogon i dajesz sobą pomiatać czy wręcz przeciwnie, nie dajesz sobie w kaszę dmuchać i twardo się stawiasz? Jak się czujesz, gdy jesteś tak traktowany? Jakąś rolę w tym wszystkim odgrywasz, można nad nią popracować. Do przyszłych konfrontacji przy policji (albo w sądzie) przygotuj sobie materiał dowodowy - potajemne nagrania jej wybuchów. Jeśli nie zgodzi się na terapię, a życie z nią będzie nie do zniesienia, dowody będą bardzo przydatne.
  9. Ja bym zachęcał do komunikacji i wzajemnego zrozumienia. Czy rozumie Pani pretensje córki i uważa je za słuszne? Przyznanie się do błędu to jedna z najtrudniejszych rzeczy dla człowieka, ale też chyba jedna z najbardziej uzdrawiających. Jeśli użycie magicznego słowa "przepraszam" nie pomaga, to proszę zapytać czego córka od Pani oczekuje, i przedstawić swoje oczekiwania co do przyszłości waszej relacji. Wiemy, że córka nauczyła się okazywać emocje (trochę gwałtownie, ale jednak) i chciałaby też je zobaczyć u swojej mamy, więc proszę nad tym pracować, pokazywać chociaż po troszeczkę co Pani czuje. A najlepiej to by było, gdyby skonsultowała Pani tę sprawę z terapeutą córki.
  10. Czołem, Panie Sławku Jednym z głównych powodów lękliwości na pewno może być pozostawanie bez opieki we wczesnym dzieciństwie. Małe dzieci nie mogą samodzielnie zaspokoić swoich potrzeb, takich jak jedzenie czy chociażby rozebranie/ubranie się jak jest za gorąco lub za zimno, ale przede wszystkim nie są w stanie obronić się przed ewentualnym zagrożeniem, a poczucie bezpieczeństwa to podstawa, dlatego potrzebują stałej opieki, najlepiej matki. Dziecko, które jeszcze nie zdążyło zapisać sobie w głowie informacji "gdzieś tu obok jest moja wszechmocna mamusia, mogę czuć się bezpiecznie, bo w razie czego zaraz się pojawi i mi pomoże" w przypadku pozostawienia zbyt długo samemu, może się czuć wręcz przerażone, porzucone na pastwę losu. Dla trochę starszego dziecka nie będzie to większym problemem, ale dla brzdąca może to być traumą, której skutki będą odczuwalne przez resztę życia (jeśli się tego nie wyleczy). W Twoim przypadku najwyraźniej przełożyło się to na niskie poczucie własnej wartości. Być może gdzieś tam w głębi Ciebie ukształtowało się przeświadczenie w stylu "mama się mną nie opiekuje, nie kocha mnie, więc pewnie jestem beznadziejny, niewiele warty, lepiej będę się trzymał na uboczu. Jeśli nie będę nawiązywał nowych znajomości, to uchronię się przed ponownym doznawaniem bólu odrzucenia". Wszystko da się naprostować do takiego stopnia, żeby lęki odpuściły i życie się fajnie ułożyło, ale to nie na forum. Potrzebny jest bezpośredni i raczej długotrwały kontakt ze specjalistą.
  11. Cześć, kobieta bez wahania porzuciła Cię dla pracy, nie przejmowała się Tobą. Wtedy żaświeciła się lampka ostrzegawcza, ale ją olałeś, jechałeś dalej na pełnym gazie i tylko głębiej się wkopałeś. Kobieta jak uciekała tak ucieka dalej, tyle że teraz dochodzi problem dziecka i mieszkania. Podejrzewam, że na trzeźwo byś nie dopuścił do takiej brawurowej akcji, więc pewnie byłeś naćpany miłością i wizją szczęśliwej rodziny. Miłość to fajna sprawa, ale kac po tym bywa okrutny. Heh...jesteś egoistą bo nie spełniasz jej oczekiwań. Dbanie o siebie jest naturalnym instynktem samozachowawczym; wymaganie od innych, żeby o mnie dbali i robili to, co mnie się podoba - to jest egoizm. Jeśli nie widzisz już możliwości pojednania, pogódź się z faktami, wyciągnij wnioski i żyj dalej. Gdybyś sam nie dawał rady poukładać sobie tego wszystkiego w głowie, zawsze możesz zgłosić się do kogoś, kto Ci w tym pomoże.
  12. Skoro domu ciągle wmawiają Ci, że jesteś nieudacznikiem, to nic dziwnego, że mogłaś w końcu w to uwierzyć. W pracy na pewno starasz się jak możesz, ale podejrzewam, że jakoś widać po Tobie, że odgrywasz rolę tej niezdary, którą wyznaczyła Ci matka z siostrą. Gdyby mi robili takie pranie mózgu, pewnie też czułbym się niekompetentny, winny, do niczego, i w pracy na pewno inni by to widzieli i wykorzystywali przeciwko mnie. Nie wiem jak to u Ciebie wygląda w szczegółach i jakie masz pole manewru, ale sądzę, że na Twoim miejscu przede wszystkim bym się skupił na tym, żeby wyprowadzić się z toksycznego domu. Ciężko będzie dojść do siebie, jeśli będziesz cały czas atakowana i wykorzystywana do chorych gierek. Przyda się spokój i trochę wsparcia np. ojca.
  13. Dzięki za serduszko. Przypomniałaś mi, że miałem dopisać jaka to powinna być , moim zdaniem, terapia. Najpopularniejsza jest poznawczo-behawioralna, ale ona działa powierzchownie, jest nastawiona na leczenie samych objawów. Tak jak tabletka może zwalczyć ból rozciętej nogi, bez wpływu na samą ranę, tak psychoterapia poznawczo-behawioralna zwalcza problematyczne myśli i zachowania, nie sięgając do problematycznych emocji i uczuć. Tabletka przeciwbólowa na pewno pomoże w przechodzeniu procesu samoczynnego leczenia się poważnej rany, a psychoterapia poznawczo-behawioralna pomoże w rozwiązywaniu głębokich konfliktów wewnętrznych, ale jednak lepiej jest ranę zdezynfekować i zszyć, a na psychoterapię pójść psychodynamiczną, ewentualnie humanistyczną albo psychoanalizę. Nie wiem czy przez to Twój świat stanie się piękniejszy, ale też Ci dam serduszko. Mam akurat jedno wolne, szkoda żeby się marnowało
  14. We dwie się zgadały i robią z Tobą co chcą, jakbyś była marionetką? To musi być bardzo nieprzyjemne uczucie. Siostra teraz jest najlepsza, ale role jeszcze mogą się odwrócić i to ona będzie kozłem ofiarnym. Z jakich powodów Cię zwalniają z pracy?
  15. Widzę, że robią też z was małe dzieci. Jesteś dorosła i możesz mieszkać gdzie chcesz i z kim chcesz. Ojcu udało się uciec, Tobie też się uda. Zabieranie kogoś siłą, to się chyba nazywa porwanie i jest przestępstwem.
  16. Niech sobie chcą, Ty się nie dawaj nikomu wkręcać w chore myślenie. Kto tam jeszcze jest w domu, rodzeństwo? Jak Ci się mieszkało z ojcem?
  17. No widzisz, tak długo wmawiali Ci, że jesteś nieudacznikiem, aż w to uwierzyłaś i zachowujesz się jak nieudacznik. Na początek pomyślałbym o tym, żeby się wyprowadzić z takiego "kochającego" domu. Masz w rodzinie jakieś przypadki schizofrenii?
  18. Cześć, Panie Jasio. Przede wszystkim - nie mówi się już "upośledzenie", bo to brzydko brzmi czy coś, nie wiem. Teraz mówi się "osoba z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu..." w Twoim przypadku lekkim. Rzeczywiście musi to być lekka niepełnosprawność, bo dobrze sobie radzisz, Masz żonę, pracę... dobrze jest. Problemy z samopoczuciem, koncentracją, erekcją, jak i to przebieranie się za kobietki jestem w stanie wytłumaczyć. Nie wiem tylko skąd problemy z pamięcią. Może to efekt uboczny ciągłego zamartwiania się. Dobrze żyjesz z żoną, dogadujecie się? Jeśli tak, to może rozmawiałeś z nią o tym jak się czujesz?
  19. Siemasz, według mnie dziewczyna przeżyła traumę, a teraz cierpi na zespół stresu pourazowego. Tłumaczenie, że jest bezpieczna nie pomaga, bo problem wrył się głęboko w emocjonalne struktury mózgu. Rozumowe pojmowanie jest powierzchowne i nie sięga do silnych, traumatycznych doznań, które jakby żyją swoim życiem. Żołnierze z traumą nabytą na wojnie po powrocie do domu mogą padać na glebę, gdy jakiś dzieciak strzeli z pistoletu na kapiszony, chociaż wiedzą, że wojna się skończyła i są bezpieczni. Rozumiesz. Sprawa jest poważna, ale na szczęście nie tragiczna; da się to wyleczyć jedynie na psychoterapii wspomaganej w razie potrzeby lekami przeciwdepresyjnymi od psychiatry.
  20. Witam Zostajesz poddawana szantażowi emocjonalnemu. W takiej sytuacji najpierw należy rozpracować sposób działania szantażysty - przyjrzeć się wszystkim sznurkom, za które pociąga, żeby Tobą sterować, a później trzeba zmienić swoje reakcje emocjonalne i behawioralne na te ataki. W efekcie to "ciągnięcie sznurków" przez siostrę powinno skończyć się jak w Szansie na sukces, gdy losują cyferkę z piosenką. Czujesz się jak wyrodna siostra. Masz przekonanie, że rodzinie zawsze trzeba pomagać, a siostra bardzo chętnie i agresywnie o tym przypomina, tak? W jakie jeszcze wrażliwe i strategicznie ważne punkty Twojej osobowości uderza siostra? Czym szantażuje, czym grozi, co chce zabrać? Jakie myśli i uczucia zawierają się w okresie tego ciężkiego tygodnia po próbie samoobrony?
  21. Jeśli ktoś wciąganiem kresek nie robi nikomu krzywdy, nie narusza czyjejś wolności, to niech sobie robi co chce. Jeśli by mi to przeszkadzało, po prostu zmieniłbym towarzystwo. Ale mówisz jeszcze o partnerce, więc chyba nam się wyjaśnia dlaczego tak Cię to boli. No cóż, jeśli prośby o zrezygnowanie z narkotyków i przemawianie do rozsądku nie pomagają, a dla Ciebie jest to nieakceptowalne, to chyba dobrym rozwiązaniem byłoby znalezienie lepiej dopasowanej dziewczyny. Z drugiej strony jakoś mógłbyś zaakceptować to ich narkotyzowanie się, mógłbyś znaleźć źródła swoich przekonań anty-narkotykowych i nauczyć się jak "mieć wyjebane", ale nie będę Cię do tego przekonywał, bo nie wiem czy warto. Może faktycznie masz rację, może to jest złe, głupie, prowadzi do zguby i trzeba od tego uciekać. Wszystko zależy od konkretnego człowieka, a ja nie znam ludzi o których mówisz.
  22. Skąd się u Ciebie wziął ten problem, ta niechęć do osób, które mają kontakt z narkotykami? Dlaczego uważasz to za słabość? Dlaczego gardzisz słabymi ludźmi, sam jesteś taki silny, idealny? Dlaczego ktoś okazjonalnie zażywający jakiś narkotyk jest przez Ciebie zrównywany z najgorszym heroinistą czy innym degeneratem, kłamcą i złodziejem? Nie tylko ćpunowi nie można ufać, ale też małżonkowi, dzieciom, przyjaciołom, lekarzom, politykom - nikomu nie można ufać, każdy może i często oszukuje. Czy np. Alberta Hofmanna, znanego chemika, który odkrył LSD i tysiące razy się nim naćpał nazwałbyś nędznym, żałosnym ćpunem?
  23. Cześć. Czy potępianie osób, które sobie coś tam okazjonalnie przyćpają jest nienormalnym zachowaniem, no nie wiem. A czy rasista nienawidzący murzynów zachowuje się normalnie? Homofob, który czuję odrazę do gejów i lesbijek jest w porządku człowiekiem? Ciekawi mnie też czy pijasz alkohol. Jeśli tak, to spokojnie można Cię nazwać hipokrytą, bo alkohol jest najbardziej szkodliwym narkotykiem. wykres Skoro odtrącasz te słabe osoby z Twojego otoczenia, to po co chcesz z tym walczyć? Trzymaj z tymi "czystymi" i po problemie. A jeśli jednak chcesz ich akceptować, to pewnie że da się to zrobić, tak samo jak da się "wyleczyć" z rasizmu czy homofobii. Wystarczy zrewidować swoje ograniczone przekonania, poszerzyć empatię i zrozumienie.
  24. Cześć, depresją byłby ten silny upadek, którego się boisz. Twój obecny stan zaburzenia nastroju można by chyba nazwać dystymią - lżejszą formą depresji, chociaż dobrze wiem, że Tobie wcale nie jest lekko. Pomoc specjalisty jak najbardziej jest wskazana, a chyba nawet wymagana. Mocno skondensowany opis Twojego małżeństwa przywodzi mi na myśl relację sadystyczno-masochistyczną. Ty zachowujesz się ulegle, poświęcasz się dla dobra rodziny, a mąż jest sfrustrowanym agresorem, który wyrzuca na Ciebie swoje smutki, żale i gniew. Pozytywne myślenie tu nie pomoże. Najlepiej by było, gdybyście oboje poszli na terapię, ale póki co najważniejsze jest, żebyś sama mocno się nad nią zastanowiła. Potrzebujesz przede wszystkim emocjonalnego wsparcia, bliskiego kontaktu z empatyczną osobą, która będzie potrafiła odzwierciedlić Twoje uczucia, zapewnić zrozumienie i bezpieczeństwo. Z taką "podkładką" będziesz mogła przepracować swoje przykre uczucia, spojrzysz na pewne sprawy z innej perspektywy, więcej zobaczysz i więcej zrozumiesz, przez co całkowicie odmieni się Twoje samopoczucie. Zewnętrzne problemy raczej same od razu nie znikną, ale nabierzesz do nich dystansu i łatwiej dadzą się opanować. Trzym się;)
  25. Witam, witam. Styl przywiązania to zakodowany głównie w nieświadomości wzorzec relacji, opierający się na emocjonalnych, niezwerbalizowanych doświadczeniach z pierwszego etapu życia. Wszystko co mamy zakodowane w głowie, da się również odkodować albo przekodować. Wewnętrzny obraz nie do końca dobrej matki, ojca czy opiekunów można przemalować na taki, z którym zrobi się lżej na sercu, który doda energii i wiary w siebie. i nie chodzi tu o zakłamywanie rzeczywistości, ale o inne jej postrzeganie. A takie rzeczy to na psychoterapii:) Pozdrawiam
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.