cześć mam 21 lat , narzeczony 23 ,jestem w 4 letnim zwiazku. Czuję, że coś jest nie tak. Zaczęło się w marcu tego roku. Ja przechodziłam kryzys w związku. Juz wtedy chciałam to wszystko skończyć po tym jak zakazał mi jechać na imprezę z przyjaciółka. Oczywiście nie tylko przez to.. duzo sytuacji sie skumulowało i wtedy wybuchlam. Coraz częściej zachowań mnie w nim irytuje. Czasami nadal wypomni mi ze polajkowalam jakiemuś chłopakowi. Od marca, było dobrze. Gdzieś tam wiadomo jakies klotnie. A teraz mamy październik i znowu naszedl mnie kryzys. Myślę ze gdybym miala inny charakter skończyłabym to juz wtedy w marcu. Ale oczywiście jak chciałam to w marcu skończyć. Rozmawialiśmy wtedy, on mi się rozpłakał. Mowil ze sobie nie wyobrażam zycia beze mnie. Ze jestem miloscia jego zycia. I zaczął mówić nasze wspomnienia. No to co zmiękłam i dalam sobie szanse, ze może się coś zmieni... ale niestety znowu wzielo mnie na przemyślenia.