Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Dziewczyna2000

Użytkownik
  • Zawartość

    6
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

Dziewczyna2000's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Twórca Konwersacji
  • Jest tu ponad tydzień
  • Jest tu ponad miesiąc
  • Jest tu ponad rok Rare

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Witam Sama nie wierzę, że jestem aż tak zdesperowana, niezdecydowana czy niedojrzała że proszę o radę na forum... Jestem w zwiazku od 7 lat. Ja mam 22 lata a mój partner 23. Mieszkamy wspólnie od 4 lat. Rok temu mieliśmy ogromny kryzys, ponieważ moje uczucia w stosunku do niego wygasły całkowicie przez brak wspólnej komunikacji. Udało nam się to naprawić jednak... no właśnie...Jest on graczem oraz bałaganiarzem i to jest największy problem. Potrafi grać 8-10h dziennie mając możliwość. Gdy mu powiedziałam, że według mnie przesadza, jest to za dużo to powiedział: - "tak odreagowuję cały dzień/tydzień pracy. Jakbym ten czas poświęcał na oglądanie tv w salonie, spacery czy coś innego to byłoby to akceptowane tylko przez Ciebie". Ma bardzo wymagającą i stresującą pracę to muszę przyznać, ponieważ pracuje w korpo i nie mają przez 8-9h chwili oddechu, więc już się zastanawiam czy to ja nie przesadzam i muszę się przyzwyczaić...Jego schemat wygląda tak:9;00-18;00 praca18:30-19:30 czas ze mną20:00-00:00 granie00:00-8:00 sena w weekendy natomiast:13:00/14:00 pobudka14:00-16:00 komputer (ponieważ ja jestem na uczelni)16:00-18:00 wspolny czas18:30:-3:00/4:00 gry Czasami ma jakies spotkania graczy na dluższe granie i tego czasu nie ma dla mnie w ogóle. Ma w tych grach tak dziwnych znajomych, że aż szkoda gadać. Była sytuacja, że mówił o mojej chorobie (padaczka lekooporna jednak jestem rok po operacji i już jest w porządku) i jeden z nich zapytał "- a dostała kiedyś ataku podczas seksu? Czuła coś wtedy?" to mój "mądry i cudowny" facet powiedział "- jakbym zwykły seks zamienił na anal to by się nie zorientowała". Jak to się wydało, płakałam przez tydzień w poduszkę. Zabolalo strasznie (nigdy się na tę formę seksu nie zgadzam bo zwyczajnie sprawia mi ogromny ból a on czasami się za to obraża). Nie chce stosować antykoncepcji (on), bo "- jak zajdziesz to damy radę". Nie damy! Jesteśmy w kiepskiej sytuacji finansowej a on chce tylko przyjemność... Coraz bardziej widze w nim nastolatka a nie dorosłego mężczyznę. Kiedyś przymykałam na to wszystko oko ale chyba... dojrzewam (?). Nie ukrywam - nie raz miałam myśli jakby to było cudownie mieszkać samej, zacząć coś nowego, odżyć... Później wracają jednak myśli:- "mam tak cudowną (przyszłą) tesciową"- "romantycznego, kochanego i troskliwego faceta, który jest zawsze moim wsparciem i przez którego czuję się bezpiecznie"- "wynajmujemy razem mieszkanie, mamy jeden kredyt, wspólne rzeczy, plany"- "to już 7 lat..."itd. Co do bałaganiarstwa - nie zwraca na porządek uwagi kompletnie i ma to w naturze jak i charakterze bo od 3 lat próbowaliśmy to zmienić. Tablica korkowa, kredowa, kartki na lustrze z przypomnieniem , SMS - nic. Naczynia mogą leżec brudne tygodniami, podłoga może nie być wcale myta, ubrania porozrzucane, kurz to już w ogóle. Mamy psa - szczeniaka. Jest nauczony załatwiać się na matę w razie "w". Można się domyślić, że tę matę trzeba wymieniać a jak jest "grubsza sprawa" to ją wyrzucić. To również może sobie leeeeżeć i leeeeeżec. Rozmowy były, to nic nie da. Jest troskliwym, kochającym, szczerym i wiernym partnerem jednak ja jakoś męczę i duszę się przez te dwie rzeczy. Co mam zrobić? Próbuję na siłę to zaakceptować, przetłumaczyć sobie że on potrzebuje wolnego czasu i jakby jeszcze udało mi się zaakceptować to to bałaganiarstwo... tego nie potrafię. Odejść nie potrafię, tylko nawet mam myśli czy to miłość czy jedynie przywiązanie i wygoda. Wykończę się psychicznie bo jak mówię co mi przeszkadza i co z tym czuję to zaczynam mieć wyrzuty sumienia. Właśnie przez to wcześniej nie rozmawialiśmy wcale bo byłam zdania, że milczeniem uniknę tego uczucia i bólu, wymiany zdać, nie wyjdę na jędzę. Jednak skończyło się na wygasłych uczuciach, więc już nie popełniam tego błedu.
  2. Witam Mam problem w związku przez który ostatnio codziennie płaczę... Postaram się opisać jak najkrócej sytuację jednak i tak pewnie będzie to długi post. Mam 22 lata, mój partner 24, jesteśmy razem od 7 lat, mieszkamy wspólnie od 4. Rok temu mieliśmy ogromny kryzys, ponieważ moje uczucia w stosunku do niego wygasły całkowicie przez brak wspólnej komunikacji. Udało nam się to naprawić jednak... no właśnie... Jest on graczem oraz bałaganiarzem i to jest największy problem. Potrafi grać 8h dziennie mając możliwość. Jego schemat wygląda tak: 9;00-17;00 praca 17:30-19:00 czas ze mną 19:00-00:00 granie 00:00-8:00 sen a w weekendy nastomiast: 13:00/14:00 pobudka 14:00-16:00 gry (ponieważ ja jestem na uczelni) 16:00-18:00 wspolny czas 18:30:-3:00/4:00 gry Czasami ma jakies spotkania graczy na dluższe granie i tego czasu nie ma dla mnie w ogóle. Ma w tych grach tak dziwnych znajomych, że aż szkoda gadać. Była sytuacja, że mówił o mojej chorobie (padaczka lekooporna jednak jestem rok po operacji i już jest w porządku) i jeden z nich zapytał "- a dostała kiedyś ataku podczas seksu? Czuła coś wtedy?" to mój "mądry i cudowny" facet powiedział "- jakbym zwykły seks zamienił na anal to by się nie zorientowała". Jak to się wydało, płakałam przez tydzień w poduszkę. Zabolalo strasznie (nigdy się na tę formę seksu nie zgadzam bo zwyczajnie sprawia mi ogromny ból a on czasami się za to obraża). Nie chce stosować antykoncepcji (on), bo "- jak zajdziesz to damy radę". Nie damy! Jesteśmy w kiepskiej sytuacji finansowej a on chce tylko przyjemność... Coraz bardziej widze w nim nastolatka a nie dorosłego mężczyznę. Kiedyś przymykałam na to wszystko oko ale chyba... dojrzewam (?). Nie ukrywam - nie raz miałam myśli jakby to było cudownie mieszkać samej, zacząć coś nowego, odżyć... Później wracają jednak myśli: - "mam tak cudowną (przyszłą) tesciową" - "romantycznego, kochanego i troskliwego faceta, który jest zawsze moim wsparciem i przez którego czuję się bezpiecznie" - "wynajmujemy razem mieszkanie, mamy jeden kredyt, wspólne rzeczy, plany" - "to już 7 lat..." itd. Boli mnie to bardzo a mówiąc mu, że boję się że jest to może już uzależnienie zostalam "zaatakowana" tekstem: - "czy ja ci wypominam ile czasu spędzasz na swoim hobby!?" Sprawa obowiązków domowych - naczynia w pokoju mogą leżeć miesiącami, brudne i śmierdzące na cały pokój i nic z tym nie zrobi. Naczynia w kuchni to samo. Sam prania nie wstawi, ciągle mnie prosi. Muszę wręcz błagać, żeby nie zapomniał czegoś w domu zrobić a i tak "zapomina" przez co wszystko kończy i tak na mojej glowie. Były już sposoby wspólnego sprzatania jeden dzień w tygodniu - nie sprawdziło się Płacz, smutek, złość, nerwy, prośby, groźby - były. Mam dość... poszarzałam strasznie, straciłam swoje barwy, chęci do życia. I jeszcze jedna kwestia - wizja przyszłości. Wewnętrznie strasznie boję się zakładac z nim rodzinę. Jeżeli teraz cały dom zostaje na mojej głowie i o wszystko musze dbać sama bo inaczej bedzie syf, kiła i mogiła to co będzie jak będzie dziecko? Będzie pewnie jeszcze gorzej. Kiedyś o tym wspomniałam ale uslyszałam "- nie zostawię cię z obowiązkami przeciez samej, nie bój się". Jasne. To było z rok temu i co? Teraz jestem sama i jak pojawi się dziecko to wtedy się niby odmieni? Będzie tylko gorzej! Nie wiem co mam już robić. Trzymają mnie przy nim te pozytywne cechy, ciepłe słowa, gesty, ale ten strach.... Mam objawy depresyjne i nie potrafię wyjść z tej chorej sytuacji. Nie potrafię strawić, że muszę wieczory ZAWSZE spędzać sama. Jest troskliwy, kochany, mam w nim wsparcie, czuję się przy nim bezpiecznie, mogę na niego liczyć pod względem lekarza, leków czy coś, przytulić sie kiedy potrzebuję i to mnie przy nim tak trzyma...
  3. Witam Jestem kobietą w wieku 22 lat, jestem w związku z 6-letnim stażem z mężczyzną w wieku 24 lat. Mieszkamy razem już 3 lata jednak teraz problemy się nasiliły. On jest gamerem przez co gra w gry komputerowe od 20 do 00:00 w dni robocxei od 20 do nawet 3:00-4:00 w weekendy (z czego też wstaje po 14:00) przez co ja w tym czasie jestem sama a chciałabym spędzać wieczory razem, kłaść się razem spać (od zawsze miałam taki wzorzec z rodziców, przeszło też to na mnie i tak oto męczę się w swoim związku i czuję samotna). Druga sprawa - porządek. Nie jestem pedantką jednak dbam o porządek, żeby nie żyć w syfie a mój partner... Może nie Myć naczyń tygodniami, gdzie się przebiera tam zostawia ubrania, jak je coś przed komputerem zostawia naczynia a przynosi je dopiero jak się po raz setny doproszę o w dodatku jak są już zielone, łóżka nie pościeli, prania nie wstawi. Nie możemy znaleźć kompromisu, dogadać się i tak męczymy się z rozmowami, próbami itp rok. Czuję się jednak przy nim bezpiecznie, kochana (bo to okazuje), mam świadomość że jakby coś się działo mogę na niego liczyć. Coraz bardziej doprowadza mnie do szału to jego dziecinne zachowanie no bo przecież ile może grać dorosły facet iw dodatku, żeby nie potrafić po sobie posprzątać? Coraz częściej myślę o rozstaniu ale zatrzymuje mnie świadomość, że nie jest złym facetem no i... Mamy kredyt (jest wzięty na niego ale spłacamy go razem) i przez to też nie potrafię go zostawić. On widać, że kocha zależy mu i nawet nie miałabym takiej siły powiedzieć mu, że to koniec. To się nasiliło też w momencie gdy już nie dawałam rady, zwiedzałam się najlepszymu przyjacielowi i... Chyba coś do niego czuję, jest dojrzały, nie uzależniony od gier, wie co to porządek, jest zorganizowany, odpowiedzialny - ma to czego brakuje mojemu chłopakowi przez co ciągnie mnie do niego jak nie wiem i to też nie coraz bardziej wyniszcza. Nie wiem jaką podjąć decyzję i nie potrafię normalnie funkcjonować...
  4. Dziękuję za dobre słowa, na pewno się przydadzą. Pozdrawiam Cię serdecznie ^.^
  5. Hej Na pewno nie znalazłaś się na tej stronie bez powodu, a widzę, że jesteś tu nowa, więc chętnie mogę z Tobą popisać, Tylko tak jak wyżej - mam 20 lat, więc z pewnością starsza nie jestem (a jak już zauważyłam, nie każdy przepada za dłuższymi rozmowami z osobami znacznie młodszymi od siebie)
  6. Witam Jestem 20-letnią dziewczyną z problemem, który się z dnia na dzień pogłębia. W wieku 11 lat zachorowałam na dość nietypową odmianę epilepsji. Moje "napady" za każdym razem wyglądają inaczej i pojawiają się w różnych momentach. Zazwyczaj jest to 1 tydzień w miesiącu i potem spokój - jak miesiączka. Było również sporo sytuacji, gdy okres bez napadowy trwał 2-4 miesiące i potem 2 tygodnie ataków i znów spokój. Lekarze załamują ręce, bo żadne leki nie działają, EEG jest w normie, a przy standardowej epilepsji powinno być lekko zaburzone. Póki co za diagnozę mam "padaczkę lekooporną". Już się jakoś (z trudem) przyzwyczaiłam do tej utrudniającej codzienność choroby, jednak od jakiegoś czasu dokucza mi inna kwestia z tym związana. Czuję się strasznie samotna. Mam chłopaka, a nawet już narzeczonego, ale oprócz niego totalnie nikogo - żadnych znajomych, przyjaciół, kogokolwiek z kim w wolnym czasie mogłabym gdzieś wyjść czy po prostu porozmawiać. Wielokrotnie nawiązywałam jakieś nowe znajomości, tylko gdy te osoby dowiadywały się o mojej chorobie i o samym fakcie, że cierpię na chorobę przewlekłą - zrywały kontakt. Nie raz słyszałam przykre słowa na temat mojego przypadku. Nie wiem jak to zmienić skoro w otoczeniu innych ludzi jestem od razu odrzucana... . Nie daleko mi z tego powodu do depresji. Jakieś porady? PS: dodam, że moja obecna lekarka zaproponowała jeszcze leczenie operacyjne, żeby wyciąć to "ognisko zapalne" , które powoduje napady, ale to najwcześniej za 2 lata. Ja do tego czasu bez jakiegokolwiek towarzystwa całkowicie się załamię...
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.