Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Marcox221

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Marcox221

  1. Jestem chyba jednym z tych przypadków którym już nie da sie pomóc. Mam 37 lat, w miarę spokojną prace, dobrą i kochającą rodzine, wspaniala żonę i dwoje dzieci. Od 10 lat mieszkamy zagranica. Wszyscy są zdrowi, nie mamy długów, problemów z alkoholem ani innych czynnikow ktore mogłyby sie przyczynić do depresji lub innej choroby psychicznej. Brzmi idealnie? Każda inna osoba powiedziałaby, ze to niemożliwe mieć problemy ze sobą w teoretycznie idealnej sytuacji życiowej.. a jednak od kilku lat coraz bardziej mój umysł popada w obłęd i myśli samobójcze wydają sie jedynym sensownym rozwiązaniem. Szczerze powiem trochę mi wstyd pisac o swoim życiu, gdy tak wiele osób walczy o wiele większymi problemami każdego dnia. Moj problem jest troche inny, bo odczuwam wrazenie, ze depresja siedzi we mnie od urodzenia. Jestem typem osoby która od zawsze wszystko analizowała i przejmowała sie każdym drobnym wydarzeniem. Już od wczesnego dzieciństwa normą było analizowanie każdej sytuacji w której sie znalazłem (najczęściej podczas kontaktów z rówieśnikami, szkole itd). Rozpamiętywanie przeszłości, analizowanie wszystkiego (dosłownie), strach, lęk, obawy przed podjęciem decyzji i wyobrażanie sobie możliwych (głównie złych) scenariuszy to moja codzienność, praktycznie odkąd nauczyłem sie świadomie myśleć. Wydaje sie, ze kazdy ma podobne problemy, jednak u mnie to dominujaca cecha mojego umysłu, gdzie nie ma miejsca na nadzieję, luz, szczerą radość i pozytywne myśli (nie pamietam kiedys się ostatnio szczerze uśmiechałem). Wszystko to budowało tylko poczucie bycia niewystarczającym i niską ocenę własnej wartości. Zawsze wszyscy wokolo wydawali sie idealnie zorganizowani, odwazni i wiedzacy czego chca w zyciu, a to tylko potęgowało moją inność. O wiele latwiej bylo z tym żyć w dzieciństwie. W wieku gdy jest sie dorosłym facetem i glowa rodziny nie ma mozliwosci, żeby po prostu uciec... gdzieś się zamknąć i wyłączyć. Żadne hobby, sport, pasja, żadna przyjemność w moim zyciu nie mogą trwać zbyt długo, bo z tyłu głowy zawsze czekają czarne myśli, które od kilku lat zadają mi ciągły ból, strach i niechęć przed życiem... a jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje sie zakończyć wszystko i uciszyć umysł na zawsze. Wiem, ze dla wielu osób moje problemy wydają sie śmieszne i żałosne... i niestety zgadzam sie z Wami, szczególnie gdy czytam jak niektórzy zostali potraktowani przez życie.... co paradoksalnie pogłębia jeszcze bardziej moje juz zerowe poczucie własnej wartości. Niestety mój umysl zabija mnie coraz bardziej każdego dnia. Poprzez myśli które siedzą w głowie praktycznie cały czas nie mam siły być dobrym ojcem i mężem. Najgorsza jest świadomość, że wiem jaki mógłbym byc, gdybym zdołał wyleczyć mój chory umysł - to trochę jak ciągłe przebywanie wewnątrz innej osoby i obserwowanie swojego życia zza szyby, Brałem leki przeciw depresji przez pewien czas i przeczytałem chyba wszystkie książki w stylu "jak żyć", wiec w teorii wiem dobrze co robić. Poznalem wiekszosc popularnych rad, technik oraz probowalem medytacji. Moj umysł jednak pozostaje odporny na kazda probe poprawy i nie przyjmuje nic do wiadomości, dlatego uważam się za beznadziejny przypadek. Rodzina wciąż trzyma mnie przy życiu i chyba jeszcze tylko dlatego wciaz jestem na tym świecie. To pierwszy raz gdy o tym gdziekolwiek pisze, tak więc dzięki jeśli ktoś dotrwał do końca. Trzymajcie sie.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.