Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Ankaaaxd

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ankaaaxd

  1. X poznałam ponad 3 lata temu, na początku, pierwsze kilka miesięcy wszystko było w porządku - nasza relacja się umacniała, wszyscy się cieszyli moim szczęściem, a dokładniej po prostu nie mieli nic przeciwko, a ja się chwaliłam X to, X tamto... Problem zaczął się, gdy zaczęłam nocować u X. Miałam wtedy 20, prawie 21 lat, prace i studia zaoczne. Rodzice chcieli zakazać mi zostawać na noc u chłopaka, mówiąc że to "nieładnie" lub mówiąc wprost "sypiasz z nim". Nie odpowiadało im to, ponieważ jesteśmy, teraz już tylko oni wierzącymi katolikami. Ja przestaje, ponieważ widzę jak ludzie modlący się o dobro sprawiają mi tyle cierpień. X studiował dziennie, utrzymywał się z tego co wysyłali mu rodzice na konto, rzadko przyjeżdżał do mnie, bo studia dziennie a ja w jego mieście byłam w weekendy, gdy sama maiłam zajęcia więc i tam się spotykaliśmy. Mojej mamie nie przypadło do gustu że tylko ja jeżdżę, a on nie "to chłopak powinien przyjeżdżać do dziewczyny nie na odwrót". Znosiłam to bardzo długo, te docinki. Sprawiały mi one przykrość, ale nie mówiłam o tym X żeby nie burzyć relacji z rodziną, myśląc przyszłościowo o rodzinnych spotkaniach obiadkach itd. Dodam, że moja mama jest osobą prawdopodobnie uzależnioną od kupowania jedzenia, kupuje bardzo dużo tylko żeby nigdy nie brakowało, potem mówi że dużo wydała, a potem jeszcze po prostu dużo wyrzuca, bo jest stare. Nie radzi też sobie w sprzątaniu, zawsze na co dzień jest brudno, nieodkurzone, podłogi nie zmyte, łazienka aż traci się ochotę na mycie się. Nie pracuje etatowo, zajmuje się domem, ale prace poza zakupami robieniem obiadu i sprzątaniu po jedzeniu sprawiają, że mówi że ma ciężko, że tyle pracy i jest zmęczona. Mieszkam też z babcią, która jest w bardzo podeszłym wieku i jest osobą dość upartą i egoistyczną, co sprawia, że lubi być w centrum uwagi, 58 letnim wujkiem, który ma problemy genetyczne i mimo swojego wieku nigdy nie pracował, "czekał na gotowe" nigdy nie zrobił sobie jedzenia, nie zmienił pościeli, nie odkurzył, a mimo choroby normalnie mógłby to robić. Tata natomiast zawsze ciężko pracował, mieszkamy na wsi i pracuje na polu, ale w zamian zawsze oczekuje ciepłego obiadu na czas, trochę przyczynia się do tego, że mama tak dużo kupuje, ponieważ jest zdania że nie chce jeść "tylko jednego rodzaju szynki", więc mama kupuje 5-7 rodzajów raz w tygodniu, potem leży i się starzeje. 2 razy nie jedza tego samego, wylewają połowe garnka zupy, bo nie chcą jej jeść dwa dni. Mieszkamy 1km od wsi, w polu, nie mamy żadnych znajomych, z nikim nie rozmawiamy, chyba że na zakupach itd. Moja rodzina ma manie wyższości, uważają że mają dużo ziemi (tylko 32ha), wielki dom(tak wielki że ciężko go ogrzać i jest zawilgocony) i wiele innych przykrych spraw. Wracając do głównego tematu, poznając już sylwetkę mojej rodziny: rodzina X jest całkiem inna, zamożna, z miasta, pracująca na swoim biznesie. X nie zna takiego życia jak ja miałam, co sprawia, że ma też inne do niego podejście. Kilka miesięcy temu doszło do kumulacji całej negatywnej energii - X był u mnie na łącznie 10 dni (5 potem 4 w krótkim odstępie czasu) już też wyjaśniam, zostawał u mnie na noc mogliśmy spać razem, gdyż pół roku wcześniej się zaręczyliśmy i wynajęliśmy pokój na czas jego ostatniego roku studiów. Podczas jego wizyty, moja mama początkowo udawała że jest miła, rozmawiała, potem zaczęło ją irytować rzeczy jak zużycie papieru toaletowego, czy jedzenie u nas X a nawet to, że zanosiłam mu obiad czy ciasto do pokoju, kiedy ten się uczył pytań do obrony. Mama nie lubiła go już wcześniej, kiedy dowiedziała się, że krzyczał na mnie gdy byliśmy na wycieczce w innym mieście (my dwoje plus siostra z chłopakiem). Wiem, że krzyczeć nie powinien, ale znam go, wiem że jest człowiekiem który w sytuacjach stresowych nie wytrzymuje mimo że stara się nad tym panować, ale ja to akceptuje i staram się mu w tym pomagać. Kiedy był u mnie te 10 dni usłyszał, że moja mama obgaduje go że jest taki siaki, nic nie robi tylko siedzi i je (podczas obrony czynnie udzielał korepetycji żeby mieć dodatkowe pieniądze). Usłyszał, spakował się i wyszedł. Od tego czasu nie chce mnie odwiedzić wcale, nie dziwię się. Mama nie czuła skruchy sprawiając komuś przykrość. Nie rozmawiałam z nią bardzo długo, sprawialiśmy sobie wiecznie przykrość przez przynajmniej 3 miesiące. Wpadłam w coś podobnego do depresji, nie miałam ochoty na nic, czekałam od rana na noc żeby pójść spać, jadłam gdy nikt nie patrzył... Unikałam wszystkich. Teraz cała rodzina, krewni uważają że X krzycz na mnie jest leniem i nierobem, były też plotki, że mnie bije. X natomiast jest osobą, którą w przeszłości spotkało wiele przykrości, często ma bardzo niską samoocenę, a w połączeniu z aferą w mojej rodzinie przemyśliwa żeby mnie zostawić, żebym poznała kogoś, kogo zaakceptuje moja rodzina, abym była szczęśliwsza. Jest to osoba, która rzeczywiście nie lubi pracy etatowej, ale wydaje mi się, że to przez silny charakter i sposób pracy rodziców - własna działalność, gdzie się tylko dogląda raz na tydzień interesu. Marzy o dużych pieniądzach, ale ma zawód, gdzie takie pieniądze może mieć. Tylko musi wpierw znaleźć taką ofertę, żeby była satysfakcjonująca... W każdym razie ma opinie w mojej rodzinie osoby która jest mechanikiem, a nie potrafi koła w aucie zmienić... nieudacznikiem który się na mnie wyżywa i że "skończę z nim pod mostem" (mimo że jego własne mieszkanie jest w budowie i niedługo je odbieramy. Ostatnio jechałam pociągiem, może zabawne, z kołem a dokładniej tylko oponą, ponieważ przechowywane były u mnie w piwnicy letnie, a jego auto stoi z przebitą oponą i nie miał jak jej odebrać (nie mają komórki lokatorskiej). Zostałam wyśmiana w domu, że "jestem głupia, bo chodzę po mieście z oponą sama, a on NA PEWNO nawet mi nie pomógł z nią i sama musiałam nosić... Nie mam już sił, płakać mi się chciało jak to słyszałam wczoraj po powrocie do domu. Broni mnie tylko 3 lata młodsza siostra, która widzi jak dziwne są komentarze i uwagi naszej rodziny względem do mnie. Ostatnio zwróciła też uwagę mamie, że nie ma się wyżywać na mnie tylko dlatego, że tata jej powiedział że za długo śpi. (powiedziałam wtedy, że ja z siostrą zawsze rozwiązujemy wszystko krzykiem, bo nauczyliśmy się od mamy która na nas krzyczy całe życie) Zabawne jest też, gdy mama wypomina mi, że zabrałam przykładowo JEJ pudełko na żywność (warte 4-5zł), a tygodniowo wyrzuca jedzenie o wartości minimum 30zł. mama potrafi dać mi np pieniądze na autobus, dentystę, czy jedzenie, ale nie potrafi dać mi przedmiotów, które sama już wcześniej nabyła, lub wypomina mi że zgubiłam, zniszczyłam lub zapomniałam i nie ma gdy potrzebuje (właśnie o taki pojemnik chodzi). Wiem, że ona jest chora, niszczy mój związek, nie widzi że jestem/byłam szczęśliwa kiedy było jak było. Jest osobą, która wszystko wie najlepiej, osobą która zamiast mówić jak coś można zrobić np przy gotowaniu od razu zabiera np patelnię i robi po swojemu. Jej sposób zawsze jest najlepszy, ciasta smakują najbardziej, u moich innych cioć jest niesmaczne "a oni tak to wychwalają" - u cioci z którą podświadomie konkuruje która z nich jest lepszą panią domu.
  2. Poznałam go prawie 3 lata temu. Nazwijmy go Tomek. Teraz jesteśmy narzeczeństwem. Myślimy o ślubie, pracy może własnym biznesie za x lat... Jest też i jego brat - brat bliźniak mający dziewczynę od ponad 4 lat i o nich tu mowa. Nazwijmy go Bartek. Jako że bracia dostali mieszkanie od rodziców (zapisane na rodziców) na czas studiów i teraz po studiach tam mieszkają. Bartek studia skończył 2 lata temu, pracuje w zawodzie a jego dziewczyna studiuje w innym mieście. Mimo odległości każda wolną chwilę spędza z Bartkiem. jest także Tomek i ja. Ja skończyłam studia, natomiast Tomek właśnie chce się niedługo bronić- wszystko opóźnione przez koronawirusa. Cały poprzedni tok mieszkaliśmy razem, ale z powodu mojego braku pracy postanowiliśmy wrócić do swoich domów- Tomek do mieszkania z bratem. Tu właśnie zaczyna się problem. Bartkowi nie podoba się, że Tomek zajmuje zbyt długo lazienke, zostawia bałagan w kuchni, siada przy biurku które ON kupił. Jest po prostu sfrustrowany, że ostatnie 4 lata jego brat wpadał tylko na 2-3 miesiące gdy nie było szkoły a resztę czasu miał całe mieszkanie dla siebie- dziwne ale zrozumiałe. mieszkanie jest nowe- około 6-letni apartament z ochroniarzem, który otworzy ci drzwi „gdy tylko kiwniesz, ze chcesz wejść”. Mieszkanie miało być w pewnym sensie Bartka, a Tomek miał dostać inne- nowe. Tak wiec Bartek czuje się bardziej pewny ze będzie jego, choć wciąż zapewnia ze nie wierzy w obietnice rodziców o przepisaniu na własność. Chwali się tym natomiast jego dziewczyna. I tu dopiero historia właściwa. ona nie zna ich rodziców. Pytana czy nie chciała by ich poznać odpowiada ze nie ma takiej potrzeby. Kiedy zaś rodzice przykezdzaja - kilka godzin przed przyjazdem wraca do swojego domu i wraca dzień po tym gdy rodzice odjeżdżają. Podczas koronawirusa uczyła się online wiec ostatnie 6 mies. mieszkała u Bartka i zapowiada się że najbliższy emeryt studiów także spędzi u niego w mieszkaniu. Nie czuje potrzeby także wracania nawet na tydzień do siebie do domu, do starszej mamy która mieszka sama. Przy swoich znajomych i Bartku „w żartach” śmieje się że niedługo w spadku dostanie mieszkanie od rodziców. Pyta Tomka czy się wyprowadza niedługo bo „coś tam planował”. Bierze bez pytania rzeczy należące do rodziców np. czapkę mamy. z drugiej strony robi to co chce Bartek: „idź mi do kfc po grandera” i idzie, „idź po zakupy” idzie. Bartek z racji wielkiej oszcednosci i skąpstwa na wodzie i prądzie każe jej jeść z tego samego talerza co on tym samym sztućcem przez minimum dwa dni „bo się przetrze papierem” chodzi o to, że w zdrowej relacji gdzie dziewczyna nie chce być traktowana po „dziadowsku” odmówi, ponieważ woli czysty talerz (przynajmniej ja bym tak zrobiła). rzedko kiedy sprząta lub mało dokładnie. Czasem tylko leży lub gra na ps, potem wychodzą sobie zjeść po czym wracają i dalej zajmują się sobą. Zdarza się, ze spędzają wieczory osobno- każdy w innym pokoju grając samemu- mimo że cały dzień Bartek pracował. Nie czują potrzeby spędzania czasu ze sobą. Ona próbowała go zostawić już kilka razy ale jakoś tego nie zrobiła. I moje pytanie brzmi: czy ona na prawdę go kocha i tak wyglada ich relacja, czy ona godzi się na wykonywanie poleceń, jedzenia z brudnego talerza i mieszknia w miejscu gdzie wszędzie (klamki od drzwi, krzesła, fotele, łóżka komoda, stoły) są porozwieszane ubrania Bartka „żeby się nie wygniotły” lub „bo tam ich miejsce” tylko dlatego aby skorzystać z faktu że półmilionowe mieszkanie może być w przyszłości Bartka (a wiec tez jej, bo sama pochodzi z biednej rodziny), czy po prostu ona na prawdę go kocha i tak po prostu wyglada ich relacja partnerska. Dodam ze poza tym ze nie chce poznawać rodziców nie chce tez ślubu czy dzieci. Właśnie jechali na urlop i chcą odwiedzić dziadków- dziadkowie mieszkają około 1km od domu ich rodziców i nie zamierzają ich nawet odwiedzić na 1 godzine. co o tym sądzić? Czy to miłość?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.